Położony w Tatrach Wysokich Kościelec (2155 m n.p.m.) to bez dwóch zdań jedna z bardziej popularnych destynacji wspinaczkowych. Przez niektórych bywa nazywamy “polskim Matterhornem”. A w szczególności za taternicki szlagier może uchodzić jego zachodnia ściana. Ja również nie raz i nie dwa gościłem już na tym szczycie, wchodząc nań zarówno w małej jak i w większej grupie. Znacznie więcej informacji o samym Kościelcu znajdziecie na moim blogu, jeśli w pole “wyszukaj” wpiszecie tę nazwę własną. A jeśli nie chce się Wam tego robić, to kliknijcie np. w ten link:
Dla kogo Załupa H i Droga Gnojka?
Na szczyt Kościelca prowadzi wiele dróg o różnym stopniu trudności. Ten wpis dotyczyć będzie jednej z najłatwiejszych opcji, która zwłaszcza w ciepłych porach roku, przy korzystnych warunkach atmosferycznych podsumować można słowami: bułka z masłem (lub angielskim zwrotem “a piece of cake” 🙂 A w zasadzie należałoby powiedzieć “załupą z gnojkiem” 😀
Jeżeli wspinasz się na Jurze na drogach od IV do V i jesteś przyzwyczajony do ekspozycji (choć ta jest minimalna) to będziesz miał duży zapas. My szliśmy zupełnie turystycznie, na pełnym chillu, bardziej dla widoków, niż po adrenalinę.
Rzym, załupy i wielbłądy
Poza środowiskiem wspinaczkowym niezbyt powszechnie znane terminy pokrewne: załupa i zachód wyjaśniam w specjalnie temu poświęconym materiale o formacjach skalnych dostępnym:
Załupa H to po prostu nazwa własna przypisana do jednej konkretnej drogi w taki sam sposób, w jaki nazywa się wszystkie różne szlaki piesze lub szosowe. Idąc tropem pewnego przysłowia (“Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”) można utożsamić sobie w głowie na chwilę, że Kościelec to taki “Rzym”.
W takim eksperymencie myślowym odpowiednikiem Załupy H byłaby np. Via Aurelia. Pod względem istotności ustępuje wielu ważniejszym traktom, z Drogą Appijską (Via Appia) na czele – najsłynniejszym ze szlaków prowadzących do Wiecznego Miasta. Ale swój urok ma i co poniektórym może przypaść do gustu.
Załupa H – Opis drogi
Kluczowym walorem Załupy H jest jej prostota (nie można się zgubić, podąża się cały czas wzdłuż ściany skalnej) oraz fakt, że nieomal jest pozbawiona trudności technicznych. Idzie się głównie terenem wycenianym na II, a w jednym tylko miejscu będziemy mieć do czynienia z wyceną III.
Świetnie zatem nadaje się dla początkujących i mało zaawansowanych łojantów. Przy tym jest nade estetyczna, a chwilami wręcz piękna. Załupa jawi mi się jako ciekawa formacja – taka połoga płyta, po której raczej się wchodzi niż wspina. Jeżeli jest sucha, a wspinacz doświadczony, to całe przejście nią można porównać do bezpiecznego spacerku po parku.
W pamięci należy mieć, że na trzecim wyciągu przy dwóch hakach pozostawionych na stałe, trzeba odbić parę metrów na prawo, żeby dojść do spita i tam zbudować stanowisko. Tak postąpił Kacper, który prowadził mnie tamtędy podczas pewnego gorącego lipcowego przedpołudnia.
Pogodę mieliśmy nawet zbyt upalną, pociłem się jak szczur albo jakiś ssak inny niż wielbłąd, którego ewolucja wyposażyła nie tylko w wypełniony tłuszczem garb, ale również w fizjologiczną mechanikę zapobiegającą poceniu się.
A propos wielbłądów i ich wypełnionych tłuszczem Zaliczyłem również sprzętowo-organizacyjną “wpadkę” związaną z takim wynalazkiem jak camelbak.
O ludziach dobrej woli na szlaku pod Zach. ścianę Kościelca
Nie miałem pojęcia, że te wężyki od tego bukłaka można odpiąć lub w jakiś inny sposób zabezpieczyć przed wyciekiem życiodajnego H2O. No i w pewnym momencie na szlaku poczułem jak coś kapie mi na łydki, a wiecie niebo nad nami bezchmurne, żar się z niego leje, a tu nagle takie zaskoczenie. Kapała woda, która niemal w całości wyciekła mi do plecaka, a parę litrów tego było.
Poczułem się nisko i głupio zarazem. Zaraz potem pobliski kamień posłużył mi za “patelnię”, na której usiłowałem wysuszyć swoje graty. Musiałem wyglądać przy tym jak gamoń, ale widok ten nie przeszkodził dwóm przemiłym Paniom nawiązać ze mną pogawędkę.
Widząc mnie bez wody i mocno spragnionego same z siebie zostawiły mi pełną butelkę (sam nie miałbym odwagi zapytać. Co w ogóle było mega miłe), która tamtego dnia uratowała mi dzień. Dzięki im nie musiałem wracać w połowie drogi do schroniska – kontynuowałem rajzę finalnie zakończoną ponownym sięgnięciem wierzchołka.
Odzyskałem wiarę w ludzi, choć ta zawsze była wielka
Żaden tam bezruch ani machlojka, szliśmy dalej po Drodze Gnojka
W tym samym dniu zrobiliśmy jeszcze jedną drogę, zanim ostatecznie dotarliśmy na szczyt. Okazuje się bowiem, że Załupa H kończy się tuż przed początkiem Drogi Gnojka (wycenianej na III). A skoro tak, to obie drogi można (i warto, co potwierdzam w praktyce) ze sobą połączyć, zaliczając je jedna po drugiej.
Bardzo szybko schnąca (nawet po obfitych opadach) Droga Gnojka – niech Was nie zniesmaczy nazwa – oznacza przyjemne wspinanie się na dość spory i bez wątpienia specyficzny głaz stanowiący zarazem punkt krzyżowania się kilku dróg.
A ponieważ stamtąd jest już blisko do wierzchołka, to na ogół można tam natknąć się na innych łojantów. Ponadto droga ta wyposażona jest w solidne stanowiska oferujące możliwość zjechania (na dwa razy) do podstawy ściany.
Droga Gnojka znajduje sie ona zaraz obok Komina Świerza i Drogi Stanisławskiego, które już powinniście kojarzyć z tego wpisu:
Droga Gnojka – opis drogi
Tym razem prowadziłem ja, a Kacper z Maćkiem wspinali się na drugiego (w tzw. szybkiej trójce). Wprawdzie to tylko dwa wyciągi, ale przy tej aurze na więcej nie było mnie stać. Nie chciałem się forsować nadto, wiedząc że kolejny dzień również spędzę na wspinaczce. Zresztą, nie można nam wypominać, że tamtego dnia “dwa stare konie poszły na łatwiznę”. W sumie przecież na szczyt dotarliśmy i z niego zeszliśmy, odbywając trekking szlakiem do schroniska Betlejemka.
Podsumowując tamten dzień: zarówno Załupa H jak i Droga Gnojka to rewelacyjne drogi, jeśli cechuje Cię zerowe lub bardzo niewielkie doświadczenie wspinaczkowe w Tatrach. W planach mam samodzielnie przeżywcować je, aby móc docelowo pokonywać je w trybie przewodnickim. Chcę być gotowym na to, aby prowadzić tamtędy klientów, którzy nie będą zapewniać mi asekuracji w przyszłości
Bądź na bieżąco