Bądź na bieżąco
Newsletter

Tylko powiadomienia o nowych przygodach. Zapisz się i bądź na bieżąco. W każdej chwili można się wypisać :-)

O blogu, autorze i jego przesłaniu dla świata

W drodze na Mont Blanc. W tle piękne górskie stworzenia – dzikie kozy

To jest blog o górskich przygodach. Zarówno tych trekkingowych, jak i takich, które wymagają wspinania się NA JEDNEJ LINIE. Coś dla siebie znajdą tu między innymi:

Wielbiciele pięknej przyrody – nierzadko surowej, nietkniętej ręką człowieka i niekoniecznie już zaśmieconej przez tabuny „turystów” – dla Was mam dobrze skadrowane zdjęcia z moim komentarzem oraz filmy.

Miłośnicy turystyki górskiej – relacje z moich wypraw, obfitujące we wskazówki i przestrogi. Ale także zachęty, abyście w ramach swych możliwości – głównie zdrowotnych – podążali moim śladem.

Entuzjaści rozwoju osobistego i pokonywania własnych ograniczeń – Wam mogą przypaść do gustu wywody krótsze i dłuższe, myśli mniej lub bardziej uczesane, spostrzeżenia różnej maści i refleksje czasem również egzystencjalne. A nawet (co poniektórych może przerazić) – wątki filozoficzne, ale umówmy się od razu – raczej lżejszego kalibru. Fenomenologii ani żadnych innych przeintelektualizowanych treści tu nie będzie. Blog ma być dostępny (bez konieczności logowania się), przystępny (w warstwie językowej) i lekkostrawny, choć w wielu miejscach – będzie górzysty, a na graniach wręcz ostry i mogący niektóre wrażliwe dusze – skaleczyć. 😉

Kim jestem i czemu to robię?

Mam biurową, korporacyjną pracę jako menedżer średniego szczebla. W skrócie dużo rozmów z ludźmi, kejsów do ogarnięcia, ślęczenia przed ekranami i dbania o to, by nie było fakapów, gdy  raz na razem zbliżają się kolejne dedlajny.

A czym dla mnie jest „dom”? Miejscem służącym regeneracji sił i przechowywaniu sprzętów. Jak port, do którego się czasem przybija lub pełniąca podobną funkcję oaza na pustyni. Znacznie bardziej wolę z domu wychodzić niż do niego wracać. Obecnie służy mi za “bazę wypadową”, z której wyruszam w świat, odrywam się od ziemi i wspinam się po górach, żeby obcować z przyrodą i kształtować swój charakter.

Staram się co i rusz podejmować kolejne wyzwania większe niż typowe: małomiasteczkowe lub wielkomiejskie życie. Zależy mi, by jak najmniej czasu spędzać w przeszklonych, ogrodzonych i zabetonowanych przestrzeniach mieszkalno-usługowych. Zbyt długie przebywanie w “cztery ścianach” to dla mnie niemalże “więzienie”, a ja nie chcę tkwić w zamknięciu, bo inaczej wolność postrzegam. I tak jak po swojemu ją kocham i rozumiem, tak „wolności oddać nie umiem”

Czytaj więcej.. Dlaczego chodzę po górach

Zależy mi na nabieraniu nowej perspektywy na życie – takiej w której codzienne kłopoty przestają być problemami, a stają się tylko jak samo „ukłucie igły w trakcie zastrzyku”. Tym, co wypełnia „strzykawkę” jest satyfakcja z kolejnej cegiełki czy puzzle’a dołożonych do naszej osobowości, która z każdym dniem rozrasta w sposób nie zawsze kontrolowany lub oczekiwany. Uważam, że skoro odnajdzie się patent na “szprycowanie się optymizmem”, to należy go propagować. W końcu nie bez powodu mówi się, że

Szczęście to jedyna rzecz która się mnoży jeśli się ją dzieli

Wspinam się od niedawna, natomiast trekking nie ma już chyba przede tajemnic. Nie poczuwam się do udzielania rad czy wskazówek dotyczących technik alpinistycznych, ani nie zdradzę Wam tajników procesu przygotowań do zimowego wejścia na Everest lub jakieś tam K2.

Co mnie napędza i co chcę Wam przekazać?

Ideą, jaka mi przyświeca, jest zachęcenie Was do wypadów w góry. Do spacerów wytyczonymi szlakami, do wydeptywania kolejnych ścieżek, tam gdzie możliwe i przecierania oczu (oraz okularów) ze zdumienia, jak cudnie potrafi być w drodze na szczyt. Wierzę głęboko, że dzięki takim aktywnościom człowiek staje się lepszy, że góry wydobywają z niego to, co w nim najwspanialsze. A skoro sam tego doświadczam, to sądzę, że warto zachęcać pozostałych, aby tak spędzali czas wolny. A przynajmniej żeby spróbowali, niezależnie od stanu zdrowia, wieku i problemów, z jakimi się zmagają.

Ale to nie wszystko, co chciałbym Wam przekazać. Na podstawie dotychczasowych podróży, uświadomiłem sobie, że wychodzenie w wyższe partie górskie bardzo poprawia nie tylko kondycję i tężyznę fizyczną. Od korzystnego wpływu na ciało, ważniejszy nawet jest hart ducha. Widoczny w szczególności w takich trzech przejawach:

1. PRZYJAŹŃ – braterstwo jednej liny. Trzeba sobie ufać, aby wrócić z wyprawy, która zawsze się wiąże z ryzykiem. Zazwyczaj się wiąże za pomocą właśnie JEDNEJ LINY.

2. SPOKÓJ – siła ducha objawia się w jego spokoju. W braku szaleństwa, zachowaniu harmonii, w równowadze między działaniem a odpoczynkiem, w rozsądnym planowaniu niedających się do końca przewidzieć sytuacji, w wyważaniu szalek “ryzyko” i “bezpieczeństwo”.

3. CIERPLIWOŚĆ – efekt “WOW!” wymaga CZASU. Moim zdaniem, w żadnej ludzkiej aktywności, w której chodzi o usprawnienie się, nie ma drogi na skróty. A tym, którzy w tym miejscu rzuciliby argument: “no, ale przecież są szczęśliwcy, którym udało się wygrać na loterii”, odpowiem że, nawet takiemu farciarzowi przyszło ileś dni/tygodni poczekać aż mu te miliony wypłacano. Jego droga do bogactwa może i owszem skróciła się, ale jaka w tym jego zasługa? Że kupił zwycięski los? Ktoś wierzy, że to dałoby mu wewnętrzną satysfakcję?

Blog tworzony z sercem by Pawel Kowalski. Wszelkie prawa zastrzeżone.