Biedny chłopiec sprzedający balony w Katmandu

Podróże to nie tylko piękne miejsca, krajobrazy i zapierające dech w piersiach widoki. To przede wszystkim inne kultury, ludzie i ich historie. Żadna podróż nie jest pełna bez wniknięcia w głąb obyczajów i codziennego życia lokalnych mieszkańców. Nepal kojarzy nam się z górami, ośnieżonymi szczytami i dachem ziemi. Ale czasami warto spojrzeć w dół i dostrzec codzienne historie osób mieszkających w cieniu majestatycznych Himalajów. Jak na przykład ten chłopiec sprzedający balony.

Kiedy po raz pierwszy go zobaczyłem odniosłem wrażenie, że jego codzienność jest malowana w szarych odcieniach. Poprosiłem więc kolegę Dawida, żeby trochę przerobił zdjęcie na czarno białe, ale zostawił balony w oryginalnych kolorach.

Dla chłopca każdy sprzedany balon to obiad, kolacja, śniadanie. Może nawet ukryte marzenia i plany, żeby jak taki słoń wypełniony helem (tak jak ten na zdjęciu) wznieść się wysoko i być może wyrwać się z tego miejsca.

Dla mnie ten chłopiec to sprzedawca marzeń. Kupiłem od niego jeden balon i pomyślałem, że chcę podróżować tak jak zrobił to Juliusz Verne w 80 dni dookoła świata

Niech każdy z Was weźmie po jednym balonie i pomyśli życzenie. Moje się spełniło (brzmiało mniej więcej tak: A gdyby rzucić wszystko i polecieć w… Himalaje..), teraz czas na Ciebie 🙂 😉

Zobacz film z mojej wyprawy w Himalaje!

Balon, którego tak naprawdę nie było

Jestem przekonany, że tak. I pewnie większości z Was, wizja lecących balonem bohaterów powieści
Juliusza Verne’a wydaje się dziwnie znajoma. A przecież paradoksalnie akurat ten właśnie środek
transportu NIE posłużył angielskiemu dżentelmenowi i jego przyjaciołom w realizacji nie lada wyczynu, jakim było okrążenie ziemskiego globu w niespełna 80 dni.


Fogg i spółka przemieszczali się głównie parowcami i koleją, a pewien krótki odcinek w Indiach odbył się na grzbiecie słonia. Nawiasem mówiąc, bliskie spotkanie ze słoniem było i moim udziałem:

https://najednejlinie.pl/opowiesci/nepalski-park-narodowy-chtiwan/


Ktoś powie, że to przecież fikcja – wytwór wyobraźni czołowego pisarza popartej tu i ówdzie
wykorzystaniem istniejących wtedy sposobów pokonywania przestrzeni. Owszem, racja – Verne słusznie jest uważany za protoplastę fantastyki naukowej, gdyż jego fabuła, choć stanowiła hołd dla postępu technicznego, wykraczała poza realne możliwości ówczesnej logistyki. Ale ta fikcja – w wersji książkowej lub jednej z filmowych adaptacji – rokrocznie od prawie 150 lat pobudza dziecięce marzenia i przyczynia się do zwiększenia u młodzieży motywacji do podróżowania po świecie.


Przetłumaczone na wiele języków i wielokrotnie wznawiane dzieło Francuza uchodzi obecnie za klasykę literatury przygodowej. I jestem przekonany, że 99 procent z Was kojarzy ją z dzieciństwa. Mnie też leciutko popchnęła w kierunku, jaki przed laty obrałem: bądź co bądź stałem się podróżnikiem z krwi i kości. Takim, który w dni wolne od pracy, pakuje plecak i spogląda w kierunku żywiołu górskiego, tak jak chociażby na tym zdjęciu:

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 32 Średnia ocena: 5]