Gdybym miał stworzyć swój prywatny kalendarz ścienny na 2022 roku, to obecnie upływający styczeń zapisze się po znakiem weekendowych wypadów na Bulę pod Bańdziochem. To jest z tych stosunkowo niedawno odkrytych przez taterników formacji skalnych, które oferują całą paletę różnorodnych dróg: od takich dla osób początkujących (np. Żeberkiem II-III) po długie, kombinacyjne i łączone w rodzaju Fat Boy Slim M8+.

Inne walory tej miejscówki to: krótkie i niemal zawsze wolne od zagrożenia
lawinowego podejście (start ze Schroniska nad Morskim Okiem), niezbyt skomplikowane i dobrze oznaczone zejścia, względnie niedługie czasy wspinaczki i dobrze opatrzone/utrzymane drogi. Z niepozornego wierzchołka Buli można ponadto podziwiać piękno ścian opadających na Wielki Piarg z wysokiego pułapu.

Żebro na Buli – TOPO

Różne linie, inne warianty, odmienne nazwy

Oficjalnie droga ta nazywa się Żebro i w istocie ma swoje warianty.

Mój guru Damian Granowski najpewniej szedł innym wariantem i wycenił go na IV-V. Jeżeli on – jak mniemam – łoił po skałach na rympał, to faktycznie przeszedł przez „Żebro”. Idąc w poszukiwaniu trudności wyjdziemy dokładnie od dołu na trzecie stanowisko (zaznaczone na TOPO), gdzie można się wspinać po pionowych ścianach – znajduje się tam dużo traw i suchej skalnej powierzchni prowadzącej ku „lodówkom” na górze.

Nasze zatem „obejście” (zaczynalismy z lewej strony skał) było sporym ułatwieniem sobie roboty, więc w moim mniemaniu zasłużyliśmy co najwyżej na „Żeberko”.

Jesteś świeżo po Kursie Taternickim? Żeberko jest dla Ciebie!

Dobrze Wam znani (choćby z Monte Rose) Kacper i Maciek odwiedzili mnie weekendową porą i w ramach wspólnego treningu to właśnie Bulę obraliśmy za cel.

Oni wcześniej nie wspinali się zimą, więc nasz słuszny wybór padł na ogólnie łatwą, ale jednocześnie piękną drogę, na której nic złego przydarzyć się nam nie mogło. Finalnie okazała się ona być przyjemną formą nieco bardziej zaawansowanej turystyki górskiej aniżeli wspinaczką sensu stricto.

Musze przyznać, że czułem się wspaniale, a ponieważ mieliśmy spory zapas czasu, to udało się uchwycić kilka niezłych kadrów. Zobaczcie sami na INSTA:

Kacper w okolicach 3. wyciągu
https://www.instagram.com/p/CZFtYcAousO/

Trochę wspinania, masa żartowania

O pierwszych trzech etapach to nic ciekawego do powiedzenia nie mam. Szliśmy gęsiego, sznurkiem jak po swoje 🙂 Ja robiłem na przodku niczym sztygar w kopalni i kierownik całej wycieczki 😀

Stanowisko nr 3 od góry

Tamten czadowy odcinek zaczadził mnie euforią – Kominek M3

Pyłówka na ostatnim wyciągu. W tle Filar Mięgusza
Podejście pod Kominek

Dla zaprawionego w bojach Taternika to byłaby wycieczka bez wyzwań, gdyby nie czwarty, ostatni wyciąg. Zadecydowały o tym przede wszystkim: wcale nie takie krótkie chwile ekspozycji na domagającym się sporej uwagi komineku, który tamtego dnia pokryty był lodem niemal na całej długości.

Wyciąg ów stanowił odcinek o idealnej asekuracji: po drodze natrafić tam można na trzy haki (oraz rozpoczyna się prawilnym, pancernym stanowiskiem) A jeśli wyleje się tam gruba warstwa lodu, to pojawia się bryła odpowiednia do umieszczenia w niej śruby lodowej (więc warto zawsze mieć przy sobie przynajmiej jedną sztukę). Poprawnie zamontowana daje pewność oraz +5 do satysfakcji, żeśmy wszystko zrobili jak trzeba i żadne kłopoty nam teraz nie straszne.

Zaś faza wychodzenia z kominka stanowi świetną okazję na dodatkowe wbicie reksa w trawy, co też uczyniłem. Opuszczając te formację miałem wrażenie, że bardziej już przypomina płytę, a nie typowy mały komin. W dodatku owy kominek ma to do siebie, że nieco spycha wspinacza i nie pozwala się wkręcić w jego lewą stronę. W rezultacie prawą stopę stawiałem szeroko już na płycie.

Trochę przypominał mi formację ostatniego wyciągu na Wesołej Zabawy:

Na lodowy kominek warto się uzbroić w monopointy

Notabene jeden z nas – Maciek i tak miał trudniej, za każdym razem gdy próbował „wgryzać się” w lodowe fragmenty żeberka. Powodem tego był fakt, iż przednie zęby jego raków koszykowych nie są tak funkcjonalne jak w modelach automatycznych. Ale i tak chłopina dał radę, a myśmy to „żeberko” spałaszowali ze smakiem i w bardzo radosnych humorach wróciliśmy do bazy.

Wszystkim poczatkującym taternikom – niezależnie od wieku i płci tę drogę z czystym sumieniem.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 6 Średnia ocena: 5]