Drugi dzień zimowego kursy taternickiego oznaczał dla mnie i współtowarzyszy kolejną wizytę pod bulą Kotła Kościelcowego.
Wyszliśmy ze schroniska w Murowańcu i trzymając się niebieskiego szlaku doszliśmy na miejsce, po drodze mijając Czarny Staw Gąsienicowy. Towarzyszyła nam piękna, zimowa pogoda i takie powietrze, że aż się chciało oddychać.
Kliś Topo
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2023/01/czarny-staw-zima-3d-512x1024.jpg)
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/czarny-staw-gasienicowy-i-koscielec.jpg)
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/bula-pod-kotlem-koscielcowym-topo.jpg)
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2023/01/klis-schemat-topo.jpg)
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/droga-klisia-powiekszenie1-topo.jpg)
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/droga-klisia-powiekszenie2-topo.jpg)
Tym razem instruktor na partnera prowadzącego wybrał Maćka, a mnie przypadło w udziale prowadzić Janka, którego widać na tym zdjęciu:
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/poczatek-drogi-klis.jpg)
Wyciąg 1. Do kosówki na rozgrzewkę
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/pierwszy-wyciag-na-klisiu.jpg)
Pierwszy wyciąg (dwie “sympatycznie” nachylone ścianki, fajne trawki i dogodna miejscówka koło siodełka, aby założyć stanowisko ) pokonaliśmy bez większych problemów, rutyna i zręczność sprawiły, że to coś niespecjalnie wartego stukania w klawisze.
To pierwsze stanowisko założyliśmy w kosówce i my tam doszliśmy jako pierwsi, a zaraz za nami ustawił się ogonek oczekujących. Skąd się tam wzięli – zapytacie. Cóż, w tym punkcie zbiega się kilka różnych dróg, więc przy ładnej pogodzie nie trudno o “zakorkowanie się”.
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/stanowisko-z-kosowki-na-klisiu.jpg)
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/widok-na-granaty-zima-hala-gasienicowa.jpg)
Jeden chłop nie wiedział, jak się przypiąć do stanowiska, a fakt ten wywołał w nas zaniepokojenie. Dodatkowo u naszego instruktora wystąpiła – mówiąc bardzo delikatnie – silna irytacja, przez co nie przebierał w słowach, mocno będąc rozdrażnionym.
Tak bywa w sytuacji, gdy na skałkach dochodzi do takiego galimatiasu – lata doświadczenia i poczucie odpowiedzialności splecione są w jednej osobie, którą można uznać niejako za “najstarszą stopniem”. Chociaż nie pochwalam “rzucania mięsem”, to jednak rozumiem jego oburzenie: żaden rozsądny “nauczyciel” nie chce dopuścić do poważnych “incydentów na szkolnym korytarzu” na jego – że się tak wyrażę – “dyżurze”. Nawet jeśli formalnie rzec biorąc, nie jest “wychowawcą” tego ancymona, który był sprawcą całego zamieszania i przestojów.
Kliś. Zacięcie M4+. Zwieracze wytrzymały, dziaba również. Ufff, co to była za ulga!
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/drugi-wyciag-klis-2.jpg)
Idąc na drugiego w pierwszej parze, instruktor w co trudniejszych momentach dawał mi bardzo pomocne wskazówki, a w późniejszej fazie wspinaczki okazał dużo cierpliwości, czekając aż ja i będący pode mną Janek pokonamy zacięcie o trudności M5-.
Na każdym etapie upewniał się, czy dobrze sobie radzimy. Mimo jego wsparcia od pewnego momentu emocje we mnie buzowały. Spociłem się na maxa i byłem bliski wypełnienia majtek. I absolutnie nie czuję wstydu, przyznając się Wam do tego.
Dla mnie to było jakbym się znalazł w środku walki o przetrwanie, a stres tym spowodowany zawsze daje o sobie znać. Fizjologia jest w tym względzie nieubłagana. Człowiek, który dopiero zaczyna wspinać się zimowo tak ja ja marzy, by nie odpaść i móc sięgnąć ekspresem do haka wbitego przed kruksem. Wpięcie się na ten hak skutkuje znaczną ulgą, co najmniej +10 punktów do psychy.
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/hak-wbity-przed-kluczowymi-trudnosciami-klis.jpg)
Kluczowa w pokonaniu tego zacięcia jest praca nogami. Można się tam dobrze zaprzeć, natomiast nie ma wiele miejsca na dziaby, albowiem braku trawiastego fragmentu nadającego się do ich wbicia.
![](https://najednejlinie.pl/wp-content/uploads/2021/03/zaciecie-klis-widok-z-dolu.jpg)
Suma sumarum, cała operacja bardziej przypomina drytooling, w którym trzeba balansować ciałem. Właściwe rozłożenia równowagi (“aby tylko dziaba nie wyszła”) zapewnia śmiałkom wydostanie się z tej opresji. Mnie i pozostałym uczestnikom ta sztuka się powiodła, więc mogę Wam z pełną powagą oświadczyć, że było to jedno z najbardziej zajebistych przeżyć, jakiego doznałem 🙂
Wyciąg 3. Do Pól śnieżnych i stanowiska zjazdowego
Reszta drogi stanowiła już tylko formalność – miłą odskocznię dla starganych wcześniej nerwów. Dojście z pola śnieżnego do bezpiecznego stanowiska zjazdowego wiodło po łagodnym zboczu. I do złudzenia przypominało to te same czynności, jakie dobę wcześniej wykonywaliśmy podczas Wariantów Kursowych.
Zjechaliśmy również bardzo podobnie, pokonawszy ponad stumetrową drogę wspinaczkową. Szerzej o wydarzeniach z tamtego dnia przeczytać możecie tutaj:
Bądź na bieżąco