Zaliczany do Wielkiej Korony Tatr i liczący prawie 2560 metrów n.p.m. (na takim pułapie znajdą się moje oczy, gdy stanę na jego czubku) Kieżmarski Szczyt to jeden z najwyższych tatrzańskich wierchów. Zarazem jest to góra, na którą ludzie wspinają się od stuleci (i co więcej są na to dowody w pisanych źródłach historycznych). Szerzej już Wam ten stożek przedstawiałem w poniższym materiale, więc nie będę się powtarzał 🙂

Kowalski czyta książki i czyni plany. A potem życie robi ich korektę

W pewnej książce pełnej ciekawostek naukowych wyczytałem, że stojąc na szczycie tysiąc metrowej góry ludzkie oczy w normalnych warunkach atmosferycznych są w stanie dojrzeć duże obiekty oddalone o najwyżej 8 km. Istnieje prosty wzór matematyczny umożliwiający wyliczenie teoretycznego zasięgu ludzkiego oka, aczkolwiek wskutek zanieczyszczeń powietrza, chmur, pary oraz zjawiska refrakcji widzimy znacznie bliższy horyzont niż ten “maksymalny”.

Tak czy owak, warto się wspiąć na ten wierzchołek, bo widoki z niego są doprawdy wspaniałe. Z nieco innego założenia wychodzą (dosłownie “wychodząc w góry” 😉 wspinacze, do których i ja się już od kilku lat zaliczam.

Doświadczenie pozwala mi przemieszczać się w pionie po np. takich drogach

  • oznaczona pomarańczową linią – Prawy Puskas
  • niebieską – Martis-Spanik
  • zieloną – Lewy Puskas
  • różową – Wielkie Zacięcie

Nasz plan obejmował wejście na Kieżmarski szczyt Prawym Puskasem, niestety omyłkowo na Dużej Płaśni weszliśmy na drogę Martisa-Spanika. Sunąc bezrefleksyjnie, wstawiliśmy się za kolejnym zespołem, który podążał śladami “ekipy wiodącej”.

Wszyscy przed nami myśleli, że skoro wyruszyli Prawym Puskasem, to idą nim dalej. A zgodnie ze znanym polskim zawołaniem (“jak wszyscy, to wszyscy”) my też niechcący dołączyliśmy do grona owych “wszystkich”. Faktycznie od pewnego momentu ku wierzchołkowi prowadziła nas nitka Martisa-Spanika.

A ponieważ za punkt honoru postawiłem sobie pokonanie obu wzmiankowanych dróg, to mam zamiar jeszcze raz wybrać się tam. Następnym razem będę je przechodził odwrotnie, czyli zacznę “od zupki nalewanej” z początku Martisa-Spanika, a górne wyciągi Prawego Puskasa “wciągać będę na drugie danie”. 🙂

Mam nadzieję, że dzięki tej “obiadowej” metaforze bez większych problemów znajdę chętnych towarzyszy.

TOPO

Topo można podzielić na trzy etapy

1) Dolne wyciągi: od podstawy ściany do Kociołka o białych ścianach. Ten etap widoczny jest już na starcie.

2) Przejście przez Kociołek do Dużej Płaśni. Temu etapowi warto się przyjrzeć stojąc w pewnej odległości, najlepiej podchodząc od Skalnatégo Plesa

3) Chyba najbardziej emocjonujący od Dużej Płaśni do Kotła pod szczytem, skąd dalej już łatwym terenem, ok 200m I-II -0 na sam wierzchołek

Uwagi ogólne

Zacznę niczym Sherlock Holmes, czyli dedukcyjnie: od ogółu do szczegółu.

Skała jest krucha, o czym świadczy wypadek, który miał miejsce tamtego wrześniowego dnia. Do Białego Kociołka spadł kamień, po huku sądzę, że sporej wielkości. Razem z Wojtkiem i Adamem znajdowaliśmy się wówczas o jeden wyciąg wyżej, na prawo od miejsca, do którego zleciał ów odłamek.

W tym Białym Kociołku znajdowały się dwa trójkowe zespoły, które zaczęły ze sobą współpracować. Z początku nie wiedzieliśmy, czy to coś poważnego, gdyż nie słyszeliśmy wołania o pomoc. Wkrótce jednak przyleciało śmigło (o czym w dalszej części tekstu), więc pewnikiem ktoś niestety solidnie oberwał. 🙁

Cała sytuacja świadczy o tym, że Prawy Puskas to oblegana droga. Bądź co bądź historyczna i każdy chciałby ją przejść śladami Puskasa. Charakter tutejszych stanowisk najlepiej oddaje fraza “polegaj na własnej asekuracji” z dodatkiem starych haków, którym nie warto ufać. Warto mieć przy pasku młotek, żeby je dobijać. W końcu jak łoić, to porządnie, a nie na “odwal się”.

Prawy Puskas – Dolne wyciągi – początek drogi

Do Kociołka o białych ścianach kierujemy się wielką długą rynną. Właściwie najlepiej pójść jej całą długość na lotnej, następnie kontynować aż do czwartego stanowiska (czwartka kropka), czyli koniec trzeciego wyciągu. Tutaj teren zdecydowanie robi się trudniejszy.

Dobrze widoczne dwa pierwsze wyciągi do Kotła o białych ścianach

Pierwsze stanowisko z hakami pojawia się już po 30metrach wspinania. Niestety hak był wątpliwej jakości, a teren dosyć łatwy, więc postanowiłem, kontynuować wspinaczkę.

Teren nieco parchaty i kruchy. Należy odczekać aż kolejny zespół zniknie z pola widzenia.

Jednakże nie miałem zamiaru iść na lotnej, a powód był prozaiczny: obawiałem się przewinięcia za IV – zaraz za pierwszym stanowiskiem. Okazało się wszakże, że samo przewinięcie nie było takie straszne, więc zignorowałem tę obawę.

Finalnie zmontowałem stanowisko z dwóch haków znajdujących się we wgłębieniu, po przejściu niemal 60 metrów.

Wyciąg 2

Dalej kontynuowaliśmy wspinaczkę terenem za III – aż do solidnego stanowiska na lewej ściance.

Końcówka drugiego wyciągu

Naszym oczom ukazał się Kociołek, a przestrzeń przed nami wyglądała tak jak na załączonym obrazku:

Etap 2) Prawy Puskas: Kociołek – Duża Płaśń

Wyciąg 3

Będąc w Kociołku podchodzimy do góry i w lewo do łatwego zacięcia. Gdybyśmy poszlo na wprost, a nie w lewo zobaczymy haki z drogi Martisa-Spanik (nitka ta wiedzie przez Zachód Grosza do Filara Grosza). Zatem zignorowaliśmy hak i skierowaliśmy się ku zacięciu. I dzięki temu znaleźliśmy się w takich oto okolicznościach przyrody:

Adam i Wojtek znajdują się przy stanowisku w Kociołku

W tamtym punkcie można zbudować stanowisko na własnej, ale postanowiłem połączyć te wyciągi. Udałem się w kierunku wielkiego bloku skalnego, na którym zawieszony był kawał grubego repa + hak. Aczkolwiek oceniam, że to raczej mało wygodne miejsce dla 3 osób.

Na poniższym zdjęciu widać wspinaczy na stanowisku z repa, do którego chciałem dojść:

Aby się tam dostać, trzeba było iść zacięciem (po lewej stronie – jak na zdjęciu wyżej), ale nieco zmodyfiowalem swoją marszrute widząc na prawo starego papierzaka (mam na myśli kupę).

Od zacięcia odbiłem w prawo na filarek, jako że tam wspinaczkowe poletko wydawało się znacznie prostsze. Wystarczyło jedynie abym wyszedł do góry, ale nagle poczułem, że lina się skończyła. Zabrakło blisko 5 metrów, czułem również niewielkie przesztywnienie. Na szczęście cała nasza trójka była w zasięgu gardeł, więc Adam i Wojtek podeszli na lotnej w łatwym terenie.

I dzięki temu ja mogłem wyjść do góry (teren ok. IV) do stanowiska, na którym znajdowałem się po prawej stronie (a nie z głębi stanowiska, po lewej jak wcześniejszy wspinacz). Wciągnąłem obu chłopaków, aczkolwiek Wojtek pozostał 2 metry niżej na małej półce – we trzech tuż obok siebie byłoby nam bardzo ciasno.

Wyciąg 4

Wojtek na stanowisku w gotowości do asekuracji Adama. Prowadzenie przejmuje Adam. W głębi Kociołka widać również kolejny zespół

Jak to okreslił lider, kolejne dwa wyciągi są łatwe i przyjemne, zgodne z opisem na stronie Drytooling.com

Od tego wyciągu droga cechowała się już dużo bardziej klarownym przebiegiem. Przemieszczając się pionowo w górę, szybko napotykaliśmy kluczowe trudności (V) w postaci całkiem przyjemnych krawądek.

Dalej skalna połać ewidentnie się “kładzie”, robi się znacznie łatwiej i tak oto dochodzi się do charakterystycznego komina – dużego i szerokiego. Zgodnie z sugestią master topo Głazka w tamtym punkcie mieliśmy zbudować własne stanowisko.

Warto jednak odbić w lewo i podejść do góry jeszcze kilka metrów (tak jak zaznaczyłem na TOPO). My tak postąpiliśmy – docierając tym samym do połogiej płyty “przyozdobionej” trawkami. Napotkaliśmy tam trzy haki, które posłużyły nam do zmontowania solidnego stanowiska.

Końcówka czwartego wyciągu
Stanowisko i początek piątego wyciągu. Można iść zacięciem lub płytą Trudności podobne, wszystko ładnie trzyma, mniej dudni a i asekuracja dobra

Wyciąg 5)

Płytka początkowa ominięta bardziej po prawej stronie (Zobacz TOPO ). Trudności IV+.

Wychodzimy na olbrzymią półę zwaną Dużą Płaśnią.

Duża Płaśn

Jest tam dostatecznie dużo przestrzeni, aby można było rozbić namiot. Sądzę, że byłaby odpowiednia lokalizacja na biwak, a moje domysły znalazły potwierdzenie w widoku, jaki ujrzałem przed nami. Na wyposażeniu jednego z zespołów idących z przodu były śpiwory.

Udało się ustalić, że ich zamiarem było spędzenie nocki na szczycie i z samego rana przejście Granią Wideł na Łomnicę. Przyznam się, że to jedno z moich marzeń i będę szukał chętnych kompanów do takiej akcji. Jeden z kolegów-wspinaczy zezwolił, abym cyknął mu fotkę na tle kolejnego wyciągu. Pozdrawiamy go serdecznie.

Późnym wieczorem spotkaliśmy się w Skalnatém Plesie celem podzielenia się wrażenia, czyli takie “męskie ploteczki”, hehe. Nasze wspólne przypuszczenia znalazły swe potwierdzenie: tamtego dnia na górnych wyciągach opisy drogi nie pasowały do topo Prawego Puskasa.

Coś ewidentnie było nie tak. Ex post zorientowaliśmy się, że tam, gdzie wychodzi się na Dużą Płaśń to koniecznie w poszukiwaniu Puskasa trzeba było odbić w lewo, a nie podążać w prawo. Wszystkie chłopy prawilnie się pomyliły, z naszym tercetem włącznie.

W dodatku rzeczeni łojanci ze śpiworami nie zostali finalnie tam na noc, tylko zeszli na dół szlakiem przez Huncowską Przełęcz. Głównym powodem okazał się brak wody (został im tylko 1 litr, ale to zdecydowanie za mało). Z miejsca widocznego na poniższym zdjęciu widzieliśmy kolejne dwa zespoły, które również szły w błędnym przekonaniu, że jest to Prawy Puskas.

Teren zrobił się zdecydowanie trudniejszy – w szczególności drugi wyciąg, licząc od opuszczenia Dużej Płaśni. Przechodząc go na drugiego, odpadłem od ściany. Nic dziwnego, że w tamtym miejscu powstał zator skutkujący półtoragodzinną przerwą.

W końcu (po 30-minutowej drzemce Wojtka) osiągnęliśmy gotowość, aby zabrać się za kolejny wyciąg. I wówczas, zanim jeszcze nasze działania nabrały rozpędu, pojawił się helikopter Horskeij Służby Ratowniczej, a jego załoga podjęła interwencję.

Przestaliśmy się słyszeć z Adamem, który czekał na stanowisku wyżej, wraz z pozostałymi wspinaczami, aż kolejny zespół opuści kolejne stanowisko. Ów zator świadczył o zwiększonym poziomie trudności.

Obserwowaliśmy jak ratownik wciągał na linie poszkodowanego, przypiętego do specjalnej uprzęży. Przebywając w tamtym rejonie, koniecznie uważajcie na siebie i starajcie się być poza linią spadających kamieni.

Warto dodać, że wszelkie akcje po Słowackiej stronie są już płatne. Nie wspinajcie się zatem bez specjalistycznego ubezpieczenia. A tutaj przeczytasz więcej o TOPR

Wyciag 6. Droga MArtisa

Kolejna część przygody tutaj:

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 5 Średnia ocena: 4.2]