Późny wieczór, siedzimy przy stolikach razem z Adamem i Wojtkiem na Łomnickim Stawie (słow. Skalnaté pleso). Pewien ziomeczek, który – jak się dowiedziałem – wracał do Tatrzańskiej Łomnicy (taki tam spory ośrodek turystyczny, zdaniem co poniektórych „brama w Tatry Wysokie”), poprosił nas o zimne piwko.

Strudzony był w swej wędrówce, gdyż miał dołączyć do swego partnera – maratończyka, który to łobuz z racji swej nieprzeciętnej kondycji zostawił go daleko w tyle. Uraczyłem piwkiem chłopinę, a on widząc we mnie górołaza zapytał gdzie byliśmy.

Na Hokejcę mówię.

Rysowane topo z nieznanetatry.pl.

Odpowiedział tak: Czyż Hokejka nie jest genialna? To jedna z niewielu dróg, która jest bogata w treść wspinaczkową. Wymaga pracy od samego początku i nie zmniejsza presji aż do końca. Na każdym wyciągu trzeba robić swoje, obijać się nie pozwala.

Muszę przyznać, że z powyższą opinią wypada się zgodzić w zupełności. Ta droga to istny majstersztyk!

Sto procent wspinania, zero leniuchowania, co rzadko się zdarza na tak długich niteczkach. Poza tym trzeba Wam wiedzieć, że tamtejsze łomnickie ściany to w pełni lita skała, głównie zapewne granit.

Nie taka jak ta, którą na drugim dzień robiliśmy (mam tu na myśli: Prawy Puskas na Kieżmarskim szczycie). Z tej ostatniej to wszystko odlatuje: resztki roślinności, bryłki większe i mniejsze, czasem nawet wspinacze, hehe – dobrze, że chociaż żelastwo tam wbite jako tako się trzyma. Notabene, jeden z tych spadających kamieni trafił w biedaka z innego zespołu, i konieczna była śmigłowcowa interwencja Horskiej Zachrannej Służby (HZS), czyli odpowiednika naszego TOPR-u. (ale o tym w kolejnym odcinku)

Plusy już były, są i minusy.

Od lewej Adam, Wojtek i ja

Hokejka to zwarta struktura, a każde stanowisko montuje się na solidnych ringach – więc wszystko trzyma, nawet fason :-), a jeszcze dostarcza emocji. I to tych w ogromnej przewadze pozytywnych, bo jedynym minusem jest jej… popularność.

Zdecydowanie lepiej ją robić w dni powszednie, niż w weekendy

Wielu ją wybiera i to nawet w piątkowy ranek, kiedy się zameldowaliśmy u jej podnóża (ze zlokalizowaniem jej nie ma najmniejszych problemów), byliśmy czwartym zespołem w kolejce.

Hokejka – opis. Bo jak ma być satysfakcja, to nie może być lekko!

Droga nr 5 – Puskas, Droga nr 8 – Stanisławski, Droga nr 9 Hokejka, Droga nr 22 Birkenmajera,

Wyciąg 1.

Pierwszy wyciąg oznaczał przyjemne wspinanie w długim zacięciu (wedle topo za III. Dla mnie raczej IV), po czym trzeba z lewej strony minąć taki zaklinowany blok.

Wyciąg 2.

Drugi wyciąg równoznaczny był z kontynuacją pierwszego, wiodącą ku dużej półce (ze stanowiskiem na jej lewym skraju).

Od razu wyjawię Wam sekret: w pełni racjonalną praktyką jest łączenie wyciągów: drugiego (szacowanego na IV) oraz trzeciego (z kominkiem liczonym za V)

A jeśli zechcecie rzucić okiem na topo, to się przekonacie, że nie wbijamy na lewy skraj skalnej póły, tylko „grzejemy” kominkiem na wprost. W takim układzie lina dobrze się prowadzi bez ryzyka przesztywnienia.

Trzeba mieć na uwadzę, że łącząc dwa wyciągi, końcówka drugiego wyciągu jest trudniejsza (wg mnie V), a konkretnie mam na myśli właśnię tę „małą przewieszkę”, która znajduje się zaraz przed półką.

Kiedy podchodzi się do niej, teren się szybko pionizuje i trzeba się wykazać operatywnością. Ja postanowiłem nie kombinować zanadto, wolałem iść w ślady wspinaczy idących przede mną. Znalazłszy się dosłownie tuż przy samej przewieszce, zanotowałem trawers w lewo i poszedłem w tym właśnie kierunku wariantem za II. Jeżeli nie planujecie ich łączyć, to lepiej od razu się kierować po skosie lewo.

Końcówka drugiego wyciągu. Adam przed przewieszką.

Wyciąg 3

Na tym trzecim odcinku przemieszczamy się zatem prawą flanką owej półki, i grzejmey do góry kominkiem do słynnego trawersu. Miałem wrażenie, że ta część przeprawy była łatwiejsza od poprzedniej.

Wyciąg 4. Trawers po krzyżu

Sprowadzał się do pokonania słynnego Krzyża – i wedle instrukcji jest tylko jeden, prawilny sposób na to: długi, powietrzny trawers w prawo. Zaraz przy filarku znajduje się ring, a potem natrafimy na pętlę. Zarówno to metalowe kółko jak i cała długość trawersu (około 10 metrów plus jeszcze czujne wyjście na półkę) są widoczne na zdjęciach.

Na prowadzeniu był wówczas Adam i to on po wejściu na trawers (co stanowi kruks tego wyciągu) szedł po skosie do góry, aż do tej taśmy. Wykorzystywał w tym celu dość liche stopnie (takie małe, otwarte, wymyte wgłębienia), co wiązało się z koniecznością zaufania stopom oraz tarciu, jakie pod nimi było. To był chyba najbardziej czujny etap ze wszystkich. Finalnie ja i Wojtek podążyliśmy jego śladami, ale mieliśmy nie lada zagwozdkę.

Dostrzegliśmy bowiem nieco niżej spory, jakby odstający krawężnik, który jawił się nam jako dobre miejsce na nogi. Przyszło nam do głowy, że można by się nieco obniżyć na wyprostowanych rękach i zgiętych nogach, a stopy postawić na tym właśnie wystającym elemencie skały. Jednakże założony na tej taśmie przelot wymusił na nas poruszanie się po linii biegnącej powyżej tej łatwiejszej, którą sobie we dwóch wyobraziliśmy. Jeśli mam być szczery, to jak dla mnie to nie był manewr za IV+, a raczej za V+; z pewnością to było dużo trudniejsze niż Festiwal Granitu na Zamarłej Turni.

Od drugiej strony wygląda to tak:

Wyciąg 5 do Hokeja

Następnie podążaliśmy w kierunku tzw. Hokeja, czyli tam gdzie znajduje się przewieszone zacięcie). Wcale nie było jak tak łatwo jak na to wskazują relacje innych. Najpierw droga wiedzie w gorę, a potem na lewo, skośnym trawersem (również czujnym, co najmniej za IV+) pod Hokejem po płycie.

Adam na prowadzeniu

I tak jak w poprzednim przypadku byłem świecie przekonany, że można go pokonać na dwa sposoby. Gdyby zejść niżej, kierując się na lewo do stanowiska po czarnej części płyty, to zapewne byłoby łatwiej (tak szedł Wojtek na drugiego).

Mnie natomiast przypadł „zaszczyt” zdjęcia przelotu na suficie (żółta taśma), toteż musiałem podejść górną ścieżką i potem trawersować tak jak pierwotnie zrobił to Adam. W tym miejscu wahadło było dość znaczne.

Skała przybrała niespodziane czerwoną barwę, lecz nie mam pojęcia, dlaczego.

Wyciąg 6. Hokej

Podczas szóstego etapu podchodziliśmy do nyży (trudność szanowana na V), a minąwszy ją znaleźliśmy się na krawędzi przewieszonego zacięcia, wymagającego jeszcze więcej umiejętności, zwłaszcza rozpierania się. Potem wspinający mają do wykonania jeszcze parę czujnych ruchów, a ich zwieńczeniem jest osiągnięcie półki z komfortowym stanowiskiem.

wejście w zacięcie

Wyciąg 7.

Siódmy wyciąg nie zapisał mi się jakoś szczególnie w pamięci – idziemy zacięciem, a następnie przez czujną płytkę wracamy z powrotem do zacięcia. Poruszając się od razu ku górze przy wielkim oderwanym płacie, z pewnymi trudami doszliśmy ostatecznie do wygodnej półki, z widocznym kominkiem o gładkich ścianach.

Wojtek na prowadzeniu

Wyciąg 8. kominek i kluczowa, przewieszona ryska

O wiele ciekawiej zrobiło się podczas wyciągu nr 8. Już na jego starcie czeka na śmiałków kominek – i to taki, który uniemożliwia ulokowania plecaka powyżej pasa. A szczególnie osoba na prowadzeniu nie może mieć „garbu” na plecach.

Nasz tercet pod tym względem wyglądał wzorowo: graty należące do liderującego były rozdzielone pomiędzy tych dwóch, którzy zamykali peleton. A tak się miło złożyło, że jednym z nich byłem ja. Zgodnie z zaleceniem mojego idola przymocowałem sobie plecak do uprzęży i starałem się cieszyć z faktu, że akurat było tam sucho.

Kominek oceniam jako fajny, a jedna z jego ścian cechuje się całkowitą gładkością. Natomiast idzie tam zaklinować dłonie – i byłbym zdania, że warto sobie zawczasu przygotować rękawiczki do klinowania rąk w rysie. Tak też zrobił Adam, ale to mistrz klinowaniu rąk

Opuściwszy kominek, staje przed nami kruks całej tej drogi: zacięcie kończące się “lekko przewieszającą się rysą” (przynajmniej VI+, a może nawet VII-). Doprawdy łatwo nie jest, na szczęście pionierzy zainstalowali hak oraz ring nieco powyżej trudności (do którego przymocowany jest rep), które pomagają w płynnym przejściu tego fragmentu.

Hak i ring z repem w trudnościach
Zdjęcie nie oddaje przewieszenia. Rysa nie ma regularnych kształtów. Najlepiej z niej wychodzić na dilfra

Wojtkowi ta sztuka się udała, zaś Adamowi i mnie szło już się zdecydowanie mniej elegancko. Ponadto w razie braku sil lub niedostatków techniki można się tam ściągnąć czyli azerować za pomocą zawieszonego repa.

Wyciąg 9., a nagrodą focenie

Ostatni wyciąg nr 9 polegał na tym, żeby przecisnąć się przez znów dość trudne komino-zacięcie (V+). Można tam szeroko rozstawić nogi – tak zrobił Adam (co doskonale widać na poniższym zdjęciu ) i dzięki temu dochodzimy do mety.

Jesteśmy na olbrzymiej olbrzymiej półce skalnej – litej i szerokiej. Idealnej do robienia fajnych fotografii oraz komfortowego rozwiązywania się i przepakowania szpeju.

Stąd podchodzimy łatwym terenem do platformy na szczycie Łomnicy.

Hokejka podsowmanie – gemelu brak

Czy to najtrudniejsza droga na jakiej bylem? I tak i nie. Bo faktycznie to jest długi i piękny klasyk (prawie 300 metrów) w dodatku pozbawiony czegoś, co się w slangu zowie gemelem. Cytuję definicję, bo nie zdołałbym Wam tego lepiej wytłumaczyć: „Gemel – teren okołowspinaczkowy zbudowany z piachu o nachyleniu 45-70 stopni, w którym luźno leżą niczym niezwiązane bloki.”

Ponadto nie należy się zmagać z Hokejką, jeżeli nieco wcześniej padało.

Natomiast akurat tego dnia, przy tej pogodzie, suchej skale oraz ze względu na gotowe stanowiska, to w tych kluczowych trudnościach czułem się raczej komfortowo (mam na myśli idąc na drugiego).

Uważam, że taki chociażby Kieżmar potrafi bardziej człowiekowi dać w kość, w szczególności Wielkie Zacięcie, głównie ze względu na brak oringowania.

PS. Ciekawi mnie czasem, czy moje wpisy czytacie uważnie. Oraz czy dostrzegliście w śródtytułach pewną prawidłowość? Dajcie znać proszę w komentarzach, bo nie tylko jako bloger zgodzić się muszę ze stwierdzeniem Tuwima. A ów Julian, poeta rzekł: „Milczenie to tekst, który niezwykle łatwo jest błędnie zinterpretować”

Uzupełnienie

Warto odwiedzić również opis przejścia na Drytooling.com.pl autorstwa Damiana Granowskiego.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 8 Średnia ocena: 4.5]