Bula pod Bańdziochem wydaje się zawsze dobrą opcją, ze względu na krótkie podejście, szybkie zejście szlakiem (a więc odchodzi ryzyko zaplątania liny na zjazdach) i pełen wachlarz trudności.

Ale jak już jesteś któryś raz na Buli.. to ile razy można robić “Bez znaczenia”, czy “W samo południe”? Dlatego śpieszę Ci z ciekawą, i dość rzadko chodzoną marszrutą.

Na Bruce Lee i Złodzieje Dróg natrafiłem przypadkiem. Droga znajduje się całkowicie po prawej stronie Buli. Zainteresowała nas jej wycena na Taterniku eu, na którym możemy przeczytać o kluczowym wyciągu za 6+/7-.

Od razu mówię, że nie było tak strasznie.

Jak dotrzeć pod Bruce Lee?

Nie ukrywam, że TOPO było nieco problematyczne. Co chwila patrzyliśmy na schemat (ten od KW Warszawa) podczas podchodzenia w celu lokalizacji naszych formacji. Niestety bez skutku.

W pewnym momencie zrezygnowaliśmy z tego planu i pierwsze dwa wyciągi poszliśmy własną linią.

Pierwsze dwa wyciągi – to dokładnie tyle, ile musisz się nadziabać w terenie, który wydaje się “łatwy albo szkoleniowy”, żeby czerpać z Creme de la creme. Dlatego urozmaiciliśmy sobie przygodę zaczynając wspinaczkę nieco niżej.

Myślę, że pierwszą połowę drogi, można zrobić na 3 różne sposoby:

Podejście w żlebie

a) Najszybsza wiedzie Żebrem i jej wypuklościami, natomiast ostatni wyciąg zamiast kierować się do stanowiska pod zacięciem, należy przetrawersować w lewo do wielkiego bloku

b) Podejście żlebem tak wysoko, aż do oporu w postaci progu skalnego. Z prawej strony będziemy ograniczeni Żeberkiem. Ten wariant to w moim odczuciu trochę takie marnotrastwo, gdyż dość wysoko rozpoczynamy nasze wspinanie, które i tak jest bardzo krótkie.

oraz opcja c.

Bruce Lee i Złodzieje Dróg – opis

My wstawilismy się zaraz za wysoką ścianką, znajdującą się po lewej stronie

Wyciąg 1)

To pokonanie średnich trudności ok 3+. Szybko napotykamy zmrożone trawki, w któych asekurujemy się reksami.

Miejsc na umieszczenie friendów natura nam poskompiła, za to co jakiś czas pojawia nam się limba. Dlatego warto zabrać ze sobą kilka taśm 120 cm.

Obieramy kierunek na wielkie drzewo, które będzie widoczne przez cały czas tej akcji. Jednak gałęzie ulokowane dość nisko pnia nie pozwalają nam na założenie stanowiska. Poszedłem więc dalej, wzdłuż lewej ścianki do kolejnej tym razem “zbyt małej, żeby było to bezpieczne” limby.

Piotrek przechodzący obok wielkiego drzewa. Uwaga krucho!

Mam nadzieję, że wkolejnym sezonie pieniek nabierze grubości. Robimy stanowisko po ok. 50m).

Warto dodać, że po prawej stronie będziemy widzieć stanowisko z pętli na Żeberku (ostatnie stanowisko przed wyjściem na pole śnieżne pod zacięcie)

Wyciąg 2

Zaczynamy trawersem w prawo. Obniżam pozycje, żeby wbijać dziaby w trawę.

Fot. Piotrek

a następnie wspinam się po łuku w lewo na pole śnieżne. Teren jest jednak spionizowany i trzeba uważać bo za bardzo nie ma na czym zrobić przelot.

Docieramy do kolejnej, tym razem solidnej limby na progu skalnym, na której montuje stanowisko. Zeszło ok. 50m liny i wciągam Piotrka.

Co widzimy na stanowisku?

Przede wszystkim dostrzegamy Wielki blok po lewej stronie (nasz główny punkt orientacyjny). To obok niego biegnie nasz trzeci wyciąg. Natomiast żadnych zaklinowanych heksów czy mailionów do zjazdu tam nie widzialem.

A po prawej stronie można dostrzeć fragment zacięcia na Żeberku (ostatnie kluczowe dla tej drogi trudności)

Wyciąg 3. Śliczne zacięcie

Wychodzimy na półkę widoczną na zdjęciu poniżej, a następnie walczymy z cruxem drogi.

Hak wskaże Ci drogę!

Zdjęcie wykonane na stanowisku

Na zdjęciu wyżej można zauważyć rysę w zacięciu zarówno po lewej jak i prawej stronie. Wg opisu na Drytooling.com.pl, Damian szedł prawą stroną i ocenił formację na 5+.

Piotrek poprowadził wyciąg lewą stroną. Myślę, że wyczucie równowagi i czujna asekuracja mogłaby podnieść wycenę do 6 (Piotrek mówi, że 6+).

Po jej pokonaniu znajdziemy się bezpośrednio pod ślicznym zacięciem. W tym miejscu droga nabiera logicznego przebiegu.

Na jego końcu zakładamy stanowisko na kolejnej limbie.

Fot. Piotrek

Wyciąg 4.

Teren przed nami robi się dość hardy. Niby w płycie znajduje się mała ryska na kości, ale zbytnio nie widzmy punktów podparcia dla naszych dziabek.

Postanawiamy ominąć ten fragment trawersując zbocze na prawo blisko ścianki, która nie zosawia nam wiele miejsca (jest przewieszona, ale inaczej mówiąc ma charakter odpychający 😀 Zatem, trzeba było obniżyć swoje loty (kucnąć). Szybko jednak teren się upraszcza i można prostować na szczyt Buli. Po następnych kilkunastu metrach robimy na stanowisko na kosówce

Na trawersie warto założyć kość albo wbić reksa dla “drugiego”.

Czy było warto?

My bawiliśmy się wyśmienicie. To dobra alternatywa na niedzielę, kiedy nie masz za wiele czasu, a trzeba wracać do Palenicy – choć ja bym tych trudności nie bagatelizował.

Na szczycie Buli. Fot. Piotrek

Śliczne zacięcie jest wymagające!

Dziaby dobrze się klinują w rysach, ale działają jedynie jak przesuniemy ciężar ciała na odpowiednią stronę, przy stałym ich obciążeniu. To były ciekawe techniczne ruchy.

Natomiast jeżeli chodzi o walor estetyczny pierwszych dwóch wyciągów, no to cóż, trzeba przecierpieć swoje 🙂

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 3 Średnia ocena: 4]