Wprawdzie zdaniem francuskiego męża stanu George’a Clemenceau “najgorszym cierpieniem duszy jest chłód”, ale jako wytrawny podróżnik pełną gębą zapewniam Was: wychłodzone ciało również cierpi! Szczególnie nocą, gdy musi odpocząć po trudach całodziennej wspinaczki. Gdy zasłużony odpoczynek ma miejsce poza tak zacną zdobyczą cywilizacji, jaką jest zakwaterowanie w dobrze wyposażonym schronisku górskim, to czeka nas wyzwanie. Tym większe, im bardziej dają w kość warunki pogodowe. Im trzeba sprostać, bo – jeśli nie – to grozi nam inne słowo zaczynające się od przedrostka “wyz-“. Mam tu na myśli: wyziębienie.
Wiele nocy spędziłem poza domem, a niemały odsetek takowych również pod namiotem. Co to by długo w pamięci nie szukać:
Zaledwie kilka z nich przypadało na upalne letnie dni, kiedy to w środku nocy temperatura powietrza pozwalała biwakować pod gołym niebem, ubranym będąc li tylko w ciepły sweter i zwykłą odzież termiczną.
Dobrze jest wówczas zasnąć przy ognisku (zwłaszcza gdy ktoś inny czuwa i podtrzymuje płomienie), lecz takie okazje zdarzają się nader rzadko. Pozbawiony swego “stadka kompanów” podróżnik skazany jest w takich okolicznościach przyrody na rozbicie prawilnego obozowiska. A spośród kilku kluczowych dla przetrwania przedmiotów niebagatelną rolę odgrywa odpowiedni “worek do spania”.
Czy śpiwór daje ciepło?
Pomijając ludzi zafascynowanych modą oraz osoby, które pokończyły technologię materiałową lub/i pracują w branży odzieżowej, to nikt nie wnika w to, z czego i jak robi się np. kurtki puchowe. Albo kołdry, poduszki oraz inne tekstylia, których celem jest “grzanie” nas, zwłaszcza kiedy śpimy (bo wtedy nie ruszamy się, więc i krew w naszych ciele krąży wolniej). Dlaczego wyraz “grzanie” wziąłem w cudzysłów? Bo te wszystkie przedmioty, którymi się okrywamy, tak naprawdę nie grzeją nas. Same w sobie nie wytwarzają energii cieplnej, one tylko (i aż) zatrzymują bardzo blisko naszej skóry ciepło, którego źródłem jest nasz organizm.
Puch czy syntetyk?
To, co wypełnia nasze kurtki i poduszki może mieć pochodzenie naturalne lub syntetyczne. O różnicach między nimi w wyczerpujący sposób pisze chociażby Adrian Sosnowski, którego w tym miejscu pozwolę sobie zacytować:
Zalety puchu naturalnego:
“najbardziej popularny jest puch naturalny – alpiniści zdobywający najwyższe szczyty świata z pewnością też na niego postawią. Jest on bowiem cieplejszy, lżejszy i zajmuje mniej miejsca niż syntetyk, a oni poruszają się raczej w suchym klimacie”(…) Cieńsze modele syntetyczne to świetne rozwiązanie na wędrówki przy rześkiej wiosennej pogodzie, nawet w razie mżawki nie będzie nam w nich chłodno.
Zalety śpiworów syntetycznych:
[..] Główną zaletą puchu syntetycznego jest bowiem to, że w przypadku załamania pogody lub przypadkowego przemoczenia zawsze będzie gwarantował ciepło, a przy wielodniowej wycieczce, nie będzie trzeba go regularnie wietrzyć.”
Być może temat kurtek i odzieży turystycznej poruszę kiedyś na tych łamach, natomiast w tym momencie może “zapalić się w głowie lampka” sygnalizująca, że Kowalski już chyba pisał o śpiworze, chwaląc coś w rodzaju ciepłego hamaka. Takie osoby tylko częściowo będą mieć rację, a zalety rzeczonego “hamaka” opisałem w tym materiale:
Na co zwrócić uwagę przy zakupie śpiwora?
CUIN – Sprężystość
W przypadku termoizolacji kluczową właściwością jest sprężystość (ang. loft) ociepliny stanowiącej wypełnienie kurtki lub śpiwora. Tempo, z jakim następuje rozprężanie, decyduje o ilości nagromadzonego powietrza – a to wprost przekłada się na ilość ciepła, które z nami pod śpiworem zostanie. I aby tę sprężystość mierzyć, należy wprowadzić jednostkę. Jedna uncja (czyli jakieś 28 gram) puchu zajmuje konkretną objętość, a samą sprężystość mierzy się w calach sześciennych – cui lub cuin (od angielskich wyrazów: cubic inch) . Im większa jej wartość, tym lepiej dane wypełnienie trzyma ciepło.
Jeśli tam, gdzie nocujemy, słupek rtęci w nocy nie ma się mocno skurczyć, a my sami planujemy być stosownie przyodziani, rozgrzani, najedzeni i dosuszeni, to w miarę komfortowe spanie zapewni nam już śpiwór o sprężystości 700 cui. Oczywiście należy wziąć pod uwagę temp. komfortu – o czym w dalszej części wpisu
Długość śpiwora
Kolejnym parametrem śpiwora jest jego długość – proporcjonalna do naszego wzrostu. Nie powinien być on ani za długi ani też za krótki (unikaj stykania stóp ze ścianką śpiwora). Bowiem im więcej tzw. luzu mamy np. w nogach, tym więcej będzie trzeba do środka “napchać”, aby uzyskać komfortową temperaturę. Z drugiej strony, do zbyt małego śpiworka “mamy szansę” nie zmieścić się w całości, a nawet jeśli to jego zapięcie może być problematyczne.
Jeśli podróżniczą koniecznością staje się komfortowe biwakowanie w bardzo zimnych miejscach, w dodatku narażonych na silny wiatr potęgujący odczuwane zimno, to z pomocą przyjdą nam śpiwory, których sprężystość wynosi co najmniej 750 cui. A i tak najpewniej nie obędzie się bez stosowania rozmaitych dociepleń, z których nieoceniona wydaje się być “pidżama z wełny merynosów” 🙂
O tym cudownym materiale (i pośrednio o samych owcach) pisałem już chociażby przy okazji tego wpisu:
Jak dbać o śpiwór?
Oczywistym wypełnieniem śpiwora jest…jego użytkownik, który – to ze względów higienicznych i nie tylko – powinien być utulony (poza bielizną i samym ubraniem) odpowiednią poszewką. Ja mam taką zwykłą zakupioną w pierwszym lepszym markecie sportowym (ja mam z Decathlonu) i bez dwóch zdań rekomenduję jej stosowanie.
Zwłaszcza, że dzięki stosowaniu takiego “prześcieradła” oraz karimaty (bo między ziemią a śpiworem musi być solidna warstwa oddzielająca) Wasz śpiwór dłużej pozostanie suchy i czysty. A pranie, czyszczenie czy też ogólnie konserwacja porządnego sprzętu turystycznego bywa koszto- i czasochłonne. Im rzadziej go pierzemy (za to trzeba pamiętać o jego regularnym wietrzeniu), tym większa szansa, że nie straci swych walorów termoizolacyjnych.
Tak w ogóle, to co powyżej określiłem mianem “prześcieradła” fachowo nazywa się wkładką do śpiwora. Dostępne na rynku poszewki różnią się głównie materiałem, z którego są wykonane i kształtem. Te najdroższe robi się ze specjalnego materiału Thermolite lub jedwabiu, a poza dociepleniem zapewniają one ochronę przeciwbakteryjną.
Wyprawowy, klasyczny lub całosezonowy…Oby Twój śpiwór puchowy nie pozwolił Ci zmarznąć
Nie ma jednego śpiworu dobrego na wszystko. Moim zdaniem warto posiadać przynajmniej dwa takowe. Na rynku producentów tego sprzętu jest kilkunastu, ale tylko dwóch – w mojej opinii – wiodących: Malachowski oraz Cumulus. Zwłaszcza ta ostatnia firma, biorąc pod uwagę obecny cennik, oferuje najlepszy stosunek jakości do ceny. Zależnie od dolnego zakresu temperatur, jakich spodziewamy się nocą w terenie, polecam następujące modele:
- Panyam 600 (do -6 stopni Celsjusza, waga 1000 gram, z czego 600 g to polski puch gęsi 850 cuin)
- Teneqa 850 (do -15 stopni Celsjusza, waga 1310 gram, a tego samego puchu 850 cuin jest 850 gram, czyli 100 proc.)
Komfort Termiczny
Podane powyżej wartości oznaczają temperatury komfortowe, czyli takie w których nawet największemu zmarźluchowi nie powinno być zimno, gdy się w takim worku do spania po całodniowej aktywności wygodnie położy. Prócz nich w specyfikacji tego rodzaju sprzętu turystycznego podaje się odczyty graniczne oraz maksymalne.
Przykładowo owa Teneqa zapewni nam niezbędną ochronę, gdy słupek rtęci spadnie do granicznych -23 stopni. W teorii (choć przyznam się, że nie wiem, jak to testowano) jest w stanie uchronić nas przed śmiercią z wyziębienia, nawet jeśli maksymalny mróz okaże się aż dwukrotnie silniejszy.
Lecz takowy zasadniczo występuje jedynie w najzimniejszych miejscach świata czyli w Arktyce, Antarktyce i na Syberii. Natomiast jedną z najchłodniejszych nocy, jakie przetrwałem w trakcie moich górskich wypraw, pokrótce zrelacjonowałem tutaj:
Aczkolwiek rekordowe, ponad 40-stopniowe mrozy wskazały termometry na południu naszego kraju w lutym 1929 roku, który zapisał się jako najzimniejszym w dziejach meteorologii w Polsce. To był wyjątkowo trudny okres: gdzieniegdzie pękały szyny (dodatkowo uniemożliwiając dowiezienie węgla do i tak zmarzniętych ludzi) i magistrale wodociągowe, a cały port morski w Gdańsku dosłownie pokrył się lodem, doprowadzając tym samym do uwięzienia kilku statków.
Tylko nieco cieplej było podczas polskiej zimy stulecia (w XX wieku na takie miano zapracował przełom grudnia i stycznia 1978/1979 roku), którą nasi rodzice i dziadkowie wciąż mają żywo w pamięci.
Kończąc przywołam słowa włoskiego pisarza nazwiskiem Cesare Pavese. A rzekł on kiedyś tak: “Pomysł ze spaniem jest idiotyczny. Sen to złodziej radosnych chwil”. Oby nadchodząca wiosna Anno Domini 2021przyniosła nam wszystkim takich szczęśliwych momentów “na kopy”. Tak by półmisek naszych wspomnień (nie tylko odbytych wojaży) był co najmniej tak kopiasty jak ten “garb” nepalskiego tragarza:
Bądź na bieżąco