Wprawdzie starożytna rzymska maksyma „Dziel i rządź” (łac. divide et impera) przez stulecia stosowana była w praktyce politycznej, ale sądzę, że przydać się może także początkującym fotografom. Za takowego się uważam, gdyż z setek zdjęć zamieszczonych na tym blogu, oceniam, że jedynie kilkanaście nadawałoby się do umieszczenia ich w profesjonalnym portfolio. Za jeden z moich najładniej zilustrowanych wpisów, uważam ten:

Masa dawniej zrobionych fotek powstała bowiem przy pomocy zwykłego smartfonu, bez całej tej podbudowy teoretycznej, a przede wszystkim w stricte dokumentacyjnym celu. Przyświecało mi cel ledwie zarejestrowania tego, co widziały me oczy w krótkiej chwili, gdy zatrzymane w trakcie aktywności ciało skutkowało zarazem tymczasowym „ustabilizowaniem” głowy. Zupełnie inaczej do malowania światłem podchodzę dziś, gdy oprócz komórki w plecaku noszę lustrzankę z prawdziwego zdarzenia.

Złoty trójpodział

„Rządzić” – lub jak kto woli – rozdawać karty w fotografice pewnie jeszcze dość długo nie będę, ale właściwego „dzielenia” rzeczywistego widoku na kadry uczę się intensywnie. Mówiąc o dzieleniu, mam na myśli kompozycję, czyli ogół zabiegów służących temu, aby dana fotografia zapadła widzom w pamięć, przy okazji wywierając na nich wrażenie. Najlepiej niesamowite, o którym kolokwialnie mówi się, że „kopara opada”. I tu pojawia się cały katalog pytań szczegółowych, z których kluczowe dotyczą struktury, linii, obramowania, kolorów i faktury.

Diabeł w nim tkwi, więc szatańsko sprawnym być trzeba

Podmiot lepiej sfotografować na obrzeżach połączonych linii

Detale rzeczywistości takie jak kształty, barwy i punkty należy umiejętnie rozłożyć, pamiętając, że przeciętny człowiek wodzi wzrokiem po obrazie tak jak czyta stronę z tekstu: od lewej do prawej i z góry na dół. Ale w przeciwieństwie do fragmentu książek, gdzie wyróżnione są co najwyżej śródtytuły lub tytuły rozdziałów, na fotografii wskazać można cztery mocne rejony leżące na przecięciu się czterech linii, poprowadzonych w ramach tzw. trójpodziału.

W efekcie z jednego dużego prostokąta otrzymamy 9 mniejszych, a główny motyw z reguły najlepiej jest umieścić na obrzeżach centralnego czworoboku, w jednym lub w kilku z czterech punktów na skrzyżowaniu tychże prostych. Zarazem te dwie poziome linie są jak umowne granice pomiędzy kolejnymi warstwami np. podłoża, obiektów naziemnych oraz tego, co nad ziemią (z reguły nieba lub składowych atmosfery). Z dumą przyznaję, że udało mi się to osiągnąć i mam na to aż dwa dowody. Albo precyzyjnie rzecz ujmując – jeden dowód:

Zgodnie z wytycznymi 2/3 kadrów zajęły: zachód słońca i chmury, a resztę dopełniły oświetlone tak ja tu góry.

Kompozycja skośna

Inna z sugestii fotografików dotyczy kompozycji skośnej, stworzonej na w oparciu o jedną dłuższą przekątną, oraz krótszy wiodący do niej fragment drugiej. Takie wykadrowanie zapewnia dynamiczną strukturę oraz niebanalne uporządkowanie. A jeżeli dodatkowo na zdjęciu wystąpią takie elementy jak czyste tło i ciepłe, korespondujące ze sobą kolory (tu akurat żółty i czerwony), to w rezultacie otrzymamy mamy naprawdę ciekawy obraz. W dodatku portret człowieka pełnego wigoru i pewności siebie. Przy tym nieco awanturniczego, zdolnego przekraczać bariery i przełamywać konwenanse.

Teraz tak sobie myślę, że to nienajlepszy przykład 😀

Taki z grubsza jest Marcin (dajcie lajka, jeśli uznacie, że wczuł się w sytuację; tudzież zostawcie proszę komentarz, jeżeli Waszym zdaniem świetnie w takiej roli wypadł), z którym w pewien niezbyt zimny, styczniowy dzień szedłem na Kasprowy.

Po drodze urządziliśmy sobie sesję przy schronie, w którym przechowuje się m.in. pachołki, kierunkowskazy etc. służące informowaniu turystów o zagrożeniu. Oczywiście znak z napisem „Trasa zamknięta” po skończonej grzecznie odłożyliśmy z powrotem na miejsce. Ani on, ani żadne inne żywe stworzenie nie ucierpiało w wyniku naszej operatorskiej aktywności. 😀

W arsenale środków służących uzyskaniu kompozycyjnej perfekcji są też narzędzia prostsze, bardziej oczywiste. Do takich należą min. symetrie, odbicia i linie wiodące. Ale ja sięgam po te jeszcze bardziej “banalne” czyli naturalne obramowania.

Linie wiodące

Ratrak w Dolinie Goryczkowej
Turyści idący przez Morskie Oko

Zamknięcie kompozycji w naturalnej ramce

Giewont

Łam symetrię

Natomiast żeby użyć Marcinowego sprzętu do zjeżdżania – to już mam obcykane. Dosłownie, gdyż cyknąłem kilka razy spustem, a najlepsze z tych „cyknięć” gotów Wam jestem pokazać. I przy okazji chcę Was zapytać, jak się zapatrujecie na takie zabiegi łamiące symetrię. Chociaż zarazem trafiające – błyszczącą tarczą zachodzące słońca – niemal idealnie w ten klasyczny mocny punkt.

To był szczególny pierwszy raz w wykonaniu Marcina, który nie mógł się doczekać przetestowania wynalazku zwanego Split Boardem. To taki specjalny rodzaj snowboardu – składana z dwóch nart deska, nadająca się zarówno do typowych snowboardowych zjazdów, jak i do znanego skiturowcom podchodzenia pod górkę. Test wypadł pomyślnie i tylko pewne niedostatki organizacyjno-kadrowo-techniczne sprawiły, że nie powstało z tego zdarzenia nagranie mogące stać się polską odpowiedzią na „Pogromców mitów”. 😀

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 11 Średnia ocena: 5]