Czemu ma służyć ten aparat, który chcę kupić? Co i kiedy zamierzam przy jego pomocy fotografować? Oraz czy mam realną szansę, aby na tym zarabiać? Tudzież czy chcę tym sprzętem także kręcić filmy czy jedynie ograniczyć się do zdjęć? A jeśli tylko fotografie, to jakie?
Takie pytania należy sobie postawić, zanim zdecydujemy się wydać ciężko zarobione pieniądze na instrumentarium rejestrujące obrazy i dźwięki.
Sprzęt do fotografii, który spełnia (przynajmniej na razie) moje kryteria
Niemal wszystkie górskie i przyrodnicze fotografie, które do tej pory mogliście podziwiać na moim blogu (kategoria: Fotografia), powstały dzięki staremu bezlusterkowcu. Przyjąłem bowiem jedyne słuszne założenie: skoro jestem początkującym amatorem strzelania fotek, to posiadane narzędzia nie muszą być z kategorii hi-end.
Najpierw muszę poznać podstawy tej sztuki i opanować tajniki robienia wybornych zdjęć. A potem dopiero zainwestować w oprzyrządowanie, które pozwoli mi uzyskiwać lepsze rezultaty.
Obecnie posługuję się czarnym bezlusterkowcem Sony Alpha a6000 (ILCE-6000Y) + 16-50 mm + 55-210 mm, którego stronę techniczną znajdziecie w necie. Z początku byłem zadowolony z jego parametrów, z czasem wszakże odkryłem, że model ten w kilku aspektach wyraźnie nie domaga.
Zasadniczo ponarzekać mogę na wartość przysłony (na tych zmiennoogniskowych obiektywach, jakimi dysponuję dla 17-50 mm wynosi ona f/3.5-5.6 oraz dla 55-210 mm f/4.5-6.3. Szerzej o konsekwencjach tych niedociągnięć piszę w tym materiale:
Ponadto zbyt słaby autofokus sprawia, że problem z wykonywaniem dynamicznych zdjęć, a o stabilizacji też nic dobrego nie mogę powiedzieć.
Dobrą stroną takiego zestawu jest jednak jego cena. Komplet kupiłem za 1600 zł na OLX, z drugiej ręki oczywiście.
Automat niczym auto, czyli o przebiegu aparatów
Odnoszę wrażenie, że nie przepłaciłem. A dodam, że jest to używany przyrząd z dość sporym stopniem zużycia – bo aparaty nieco na podobieństwo aut mają swój „przebieg”).
Mowa o żywotności mechanizmu migawki, które decyduje o tym, ile cykli owa maszyneria wytrzyma, czyli de facto ile zdjęć pozwoli wykonać, nim dobiegnie jej kres. W odniesieniu do aparatów profesjonalnych, liczba tych cykli waha się od 100 do 300 tys., natomiast konstrukcje z niższych półek – przeznaczone dla amatorów – rzadko kiedy osiągają pułap 90 tys.
Liczę się z tym, że wraz z rozwojem bloga i rosnącą u mnie fascynacją do uwieczniania chwil niebawem moja aparatura osiągnie swoje krytyczne rejony żywotności. A ja wraz z coraz większym zdolnościami i apetytem na jeszcze więcej jeszcze bardziej udanych zdjęć, będę musiał sprawić sobie nowe instrumentarium.
Przez cały rok byłem raczej grzeczny, więc życzyłbym sobie…
W chwili publikacji tego materiału Boże Narodzenie A.D. 2022 już za pasem, toteż w liście do Św. Mikołaja podałbym mu konkretną listę życzeń. Z grubsza obejmuje ona sprzęt ze średniej półki cenowej i wyglądałaby ona następująco: aparat Sony Alpha 7c oraz na początek dwa wymienne, a docelowo trzy obiektywy – takie, jakie opisuję poniżej.
Dlaczego Sony Alpha 7c?
Myślałem również nad Sony Alpha 7iii, który byłby dużo lepszym wyborem w przypadku robienia samych zdjęć, ale przede wszystkim zależy mi na vlogowaniu (wywiady, relacje z wypraw, wspinaczka). Dodatkowo 7C to kompaktowe cudo: został okrzyknięty najmniejszym body dla pełnej klatki. A nie od dziś wiadomo, że w górach liczy się każdy gram.
Obiektyw szerokokątny 24mm
Pierwszy – podstawowy: Sony FE 24mm F1.4 GM – służyć mi będzie do rejestrowania krajobrazów i nakręcania vlogów. Ma chyba prawie wszystko co trzeba: jest jasny i szybki, a nie kosztuje tyle co niewielkie auto. Chociaż aktualna cena nowego to 6 000 zł lub nawet używanego (blisko 10-15 proc. taniej na Allegro) to wciąż poważna kwota, zwłaszcza na tle znacznie tańszych modeli konkurencji (do których przejdziemy poniżej). Po raz kolejny sprawdza się hasło good value for money – ale tym to niech się na razie martwi stary brodacz w czerwonym kubraku! 😀
Telezoom 70-200mm
Drugi – uzupełniający niemalże „do wszystkiego”: Sony FE 70–200mm F2.8 GM OSS II – nadaje się jak ulał do zdjęć przyrodniczych, gdzie potrzebny jest zasięg tzn. zwierząt i postaci, dający efekt kompresji np. zdjecie krzyża na Giewoncie na tle księzyca. Myślę, że 70 mm równie dobrze nada się do portretów, dając piękne zamazane tło.
Jego koszt spoczywa już na wyższej niż poprzedni półce cenowej – na tej „grzędzie” od biedy można postawić znacznie większy przedmiot – ot np. niewielki używany samochód wyprodukowany około 2010 roku. 14 000 zł bowiem trzeba zapłacić za wyborne parametry techniczne.
Dla tego konkretnego soniacza, bezpośrednim rywalem jest wprawdzie Tamron 70-180mm F/2.8 Di III VXD (bo właściwości optyczne są zbliżone), ale brak w nim stabilizacji obrazu, więc zdrowy rozsadek bierze górę i każe wysupłać parę groszy więcej. No, coż może nie parę groszy bo Tamron kosztuje zaledwie 6 000 zł. Dacie wiarę?
Zresztą po cichu liczę, że może bożonarodzeniowy Staruszek od prezentów uzyska jakieś rabaty ze sklepu internetowego lub trafi na jakąś wyprzedaż, nawet niekoniecznie czarno-piątkową, a np. taką którą zwykle przyjęło się określać mianem „wietrzenia magazynów”. 😉
Obiektyw standardowy 50mm
Trzeci to Sony FE 50mm F1.8 – kolejny, o dość szerokim spektrum zastosowań. Przede wszystkim do zdjęć portretowych oraz street. Nowiuśki kosztuje około 900 zł (przyznam, że cena wydaje mi się niewygórowana), a jego ciężar to niespełna 190 gram. Oferuje wspaniałe jasności (wszędzie tam, gdzie światła będzie jak na lekarstwo).
Do pełni szczęścia dopowiedzieć należy, że cechują go również niewielkie rozmiary, które każą mu się przyjrzeć bliżej i wziąć pod uwagę w trakcie podejmowania finałowej decyzji.
Nie-OBIEKTYW-nym okiem Kowalskiego
Za specjalistę w dziedzinie fotografii nie uważam się i raczej nigdy nim nie zostanę. Z rzeczowników na literę “G” znacznie bardziej kręcą mnie bowiem góry, a nie…gadżety.
Zatem, czy na pewno potrzebuje Sony FE 70–200mm F2.8 GM OSS II skoro nie zarabiam na fotografii? Myślę, że nie.
Po uwzględnieniu ważnego czynnika decyzyjnego jakim jest cena do jakości (czyli zdrowy rozsądek), w końcowym rozrachunku o wiele korzystniej (dla mnie) przedstawia się obiektyw Sony z serii G
Sony FE 70 – 200mm F4 G OSS (SEL70200G), za jedyne 5000 zł (uwzględniając wszelkie promocje typu Cashback). Śmieje się, że “za jedyne”, ale znając już wyższą pułkę cenową, to wygląda to przystępnie. W tej klasie nie widzę innych alternatyw, a niższe wartości przysłony jestem w stanie zrekompensować ISO, lub dłuższym czasem naświetlania.
Ale to nie koniec cięć budżetowych.
Alternatywą dla Sony FE 24mm F1.4 GM jest Samyang 24mm f/1.8 AF.
Koszt Samyang wynosi 2000-2200 zł, a dodatkowo jest lżejszy o 215g! (a dla mnie waga w górach jest bardzo ważna). Niestety tracimy na przysłonie, ale wciąż powinniśmy uzyskać ładny efekt bokeh w przypadku np. kręcenia filmików na tle lampek choinkowych.
W tej decyzji ugruntowało mnie to porównanie:
Samyang reklamowany jest jako „idealny szerokokątny obiektyw stałoogniskowy do astrofotografii oraz innych wszechstronnych zastosowań”. A wśród szeregu tych zalet wymienia się też szybki i cichy autofokus oraz kompaktowe gabaryty (niecałe 7,5 cm długości i 230 gram wagi). Niejeden zjedzony przeze mnie oscypek był większy i masywniej w dłoniach spoczywał 😉
Tak na marginesie dodam, że zakopiańskie smaki wspominać będę z rozrzewnieniem, o którym jedynie wspomniałem w tym artykule:
Dla fotografa amatora wymarzony zestaw
W podjęciu decyzji kierowałem się drzewkiem decyzyjnym:
Czy będę zarabiał pieniądze na fotografii?
Czy będę robić tylko zdjęcia czy zależy mi również na filmowaniu?
Jakiego typu zdjęcia chcę robic? To pytanie jest kluczowe w kotekście odpowiednich obiektywów, bo przecież z aparatami się tylko randkuje, ale to z obiektywami się żeni
A to wynik mojej rozkminy:
Body Sony Alpha 7c oraz docelowo 3 obiektywy.
Najprawdopodobniej będą to:
- do utrwalania krajobrazów i kręcenia vloga: Samyang 24 mm, F/1.8 – 2200 zł
- do wszystkiego co dalekie i efektu kompresji: Teleobiektyw Sony 70-200 mm F/4 – 5000 zł
- do portretowania ludzi i street: Sony 50 mm F/1.8 – 900 zł
Mam nadzieję, że uznacie ten wpis za przydatny. Nie ukrywam, że na porównaniach spędziłęm masę czasu. Ciekaw jestem Twojej opinii. Piszcie do mnie bezpośrednio na insta @najednejlinie
Bądź na bieżąco