Co może być najlepszym prezentem urodzinowym dla pasjonata gór?
Odpowiedź nasuwa się sama przez się. Wyprawa na szczyt – choćby kilkugodzinna; nie taka, która zaraz zrywałaby publiczności czapki z głów.
I niekoniecznie tak prestiżowa, abym się nią chwalił na prawo i lewo. Wierzchołek sam w sobie nie musi być trudny, wysoki i bardzo odległy. Chodzi o przeżycie czegoś pięknego, tu i teraz, póki my żyjemy…i nic nas nie boli…tak jak…życie.
Trochę o samotności
A w oddali samotnie stoi słupek graniczny (gdzieś na grani) 😉 Jakiś czas temu z głośników usłyszałem takie słowa: “Dawniej wychodziłam na Giewont a teraz nie mogę się wspiąć na krzesło. Ja nie proszę nigdy o nic, ale jak coś mi się stanie, to zawsze się znajdzie taki człowiek, żeby mi pomóc.” Powiedziała to Zofia Doktor, 101-letnia mieszkanka Tarnowa, która stała się bohaterką telewizyjnego newsa.
Była przytomna ale w stanie hipotermii 2 stopnia (z temp. ciała ok. 30 stopni) gdy wezwani przez sąsiadkę policjanci wyważali drzwi do jej nieogrzewanego domku. “Wspaniała starsza Pani, elegancka, kontaktowa, grzeczna, subtelna” – tak ją opisał sąsiad. Przeżyła i trafiła ostatecznie do domu opieki społecznej. Wymowna w tej histori jest puenta reporterki: “Samotność jest chorobą. Czasem jak pokazuje przykład Zofii Doktor zagrażającą życiu…”
Część z Was w tym miejscu zacznie się zastanawiać, dlaczego tym razem zaczynam w ten sposób…no cóż…odpowiedź poznacie na samym końcu.
Urodzinowy Giewont

Dwa lata temu, 4 marca 2017 r. udałem się w Tatry. Data z pewnych względów dla mnie szczególna, a sam spacer – wyjątkowo udany, mimo że zaczął się niespecjalnie miło. Mróz siekał po twarzy, gdy wyruszałem z Kuźnic, ale kto by się tam przejmował takimi błahostkami…
Niedogodności podczas wędrowania prawie nigdy nie obniżają mi nastroju zbyt mocno. Przywykłem do nich już niemal całkowicie i są jak chmury na nieboskłonie. Są, bo tak już jest. A za dnia przecież – w nawet bardzo pochmurny dzień – Słońce i tak dociera do Ziemi, nieprzerwanie bombardując nas fotonami.
Kiedy docieram do Schroniska pogoda poprawia się, doprowadzając do widoków jakby wziętych z marzeń.

Po drodze nie mogłem odmówić sobie wypicia grzańca w schronisku na Hali Kondratowej. Czy spożywanie napoju zawierącego domieszkę alkoholu przed godziną 10-tą to już powód do zmartwień? 😉
I jeszcze ten widok z okna. Żywy pejzaż, którego nie wygeneruje nawet najlepszy reżyser, ani nie zapewni żadna technologia kinowa.

Nastrój polepszają mi niosące energię, rozgrzewające promienie, odgłosy stawiania kroków po świeżym śniegu i wszech rozprzestrzeniający się zapach żywicy w niższych partiach lasu…. Chciałbym, żeby właśnie tak pachniało u mnie w domu! Albo sprowadzę ten zapach do swego mieszkania, albo…przeprowadzę się do czyjegoś, u kogo tak właśnie pachnie. 😉
Ewentualnie, któregoś dnia będzie trzeba na serio zastanowić się nad wyprowadzką w góry.


Głębokie ahhhh – Dzień dobry Pawle!
(w końcu jestem sam i mogę chwilę pogadać z samym sobą na osobności

Pora iść dalej. Wejście na Giewont nie wymaga szczególnych umiejętności. Odrobina kondycji i wiary w siebie w zupełności wystarczą Ze szczytu roztacza się piękna panorama na zimową stolicę Polski. Niesamowite jest to, że tym razem na Zakopane patrzę z góry. <3


Pozostaje jedynie wrócić, ale nie tą samą drogą. Kopa Kondracka wygląda zachęcająco. Czemu nie wypić na niej herbaty? Zimą w górach nie ruszam nigdzie bez termosu, w którym jest czaj i moc. Moc podwójna, gdyż biorąca się również z prądu. 🙂
Więc decyzja, aby iść tamtędy. Potem już tylko prosta droga: grań wiodąca do Murowańca. Na Kasprowym okazja, by pomachać (“narka, ziomki”) narciarzom.



Pokonanie całej trasy zajęło mi 8 godzin (i pomyśleć, że tyle samo co dzień spędzam w pracy za biurkiem), dokładnie tak jak wskazuje mapa (trzeba tylko pamiętać, że są to czasy letnie) i wszystkim ją polecam. Nie obeszło się wprawdzie bez strat w ekwipunku. Ale który facet zwracałby uwagę na nowe dziury w spodniach, spowodowane wykorzystaniem raków? Pamiętam jeszcze, że jak tylko zjadłem kwaśnicę z żeberkami, to zasnąłem na ławie w stołówce. Całe szczęście, że nie z twarzą w talerzu – tak “twarzowej” fotki bym nie chciał widzieć…

Podobnie zresztą jak sytuacji życiowych, które stają się pretekstem do nagrywania reportaży o starych, niedołężnych ludziach – takich jak Pani Zofia.
Starość dosięgnie prawie każdego z nas, ale przecież nie musimy być wówczas niedołężni. Już dziś warto zadbać o zdrowie i sprawność fizyczną. Aktywnym należy być też na niwie towarzyskiej, bo to starannie pielęgnowane relacje z innymi osobami, uchronią nas przed najgorszą chorobą, czyli samotnością.
Podobne przygody

Jeśli uważasz, że moje publikacje są interesujące lub wniosły jakąkolwiek wartość do Twojego życia, to postaw mi proszę wirtualną "małą czarną". Dzięki Twojemu wsparciu serwis pozostanie bez tych brzydkich reklam, które ciągle trzeba zamykać.
Bądź na bieżąco