Jak już wspominałem, w początkach 2021 roku dołożyłem sobie do górskiego serca (niczym palacz do kotła rozpędzonej lokomotywy parowej) kolejną porcję frajdy.
Mam tu na myśli radość, jaką wywołały we mnie przeżycia, których źródłem była moja pierwsza wycieczka skiturowa. Odbywała się w przepięknej scenerii Doliny Goryczkowej, a tamtego dnia towarzyszyli mi: Ania, Sylwiusz i Zuza. Rzucam Wam link do owej relacji, a samemu oddaje się szalenie przyjemnym wspomnieniom z tego zimowego dnia:
Od tamtej pory trochę wody w rzekach upłynęło, a ja nie próżnowałem. Skiturowe narty zakładałem wielokrotnie, brałem korepetycje u instruktora na stoku w Białce Tatrzańskiej i przyzwyczajałem się do skoordynowania ruchów. Z nieskrywaną dumą mogę rzec, że stałem się samodzielny na tyle, aby po łatwych trasach chodzić bez asysty. Choć oczywiście w miłym towarzystwie przyjemnie jest kontemplować tak zacne widoczki jak te poniżej
Pierwsze 2 mile na skiturach
Naszym miejscem startu jest utwardzony fragment działki przylegający do leśniczówki w Kuźnicach (Budka TPN). Przebiegają tamtędy zarówno nartostrada (której nie sposób nie zauważyć), oraz zielony szlak na Myślenickie Turnie.
Po pierwszym kilometrze podchodzenia w terenie leśnym naszym oczom ukaże się rozwidlenie, na którym należy skręcić w lewo, wypatrując oznakowań tego szlaku. Tym samym rezygnujemy ze ścieżki biegnącej prosto w kierunku wyciągu Kolejki Linowej “Goryczkowa”.
Od owego rozstaju do Myślenickich Turni są blisko 2 kilometry, lecz o naszym ewentualnym zmęczeniu zadecyduje inna liczba. Mam tu na myśli ponad 250 metrów przewyższenia, które niewprawionym skiturowcom może wydać się naprawdę strome. Niemniej jednak to tylko złudzenie, gdy okolica należy do takich, w których bardzo trudno doszukiwać się niebezpieczeństw i trudności.
Przy normalnym tempie poruszania się, ów dystans udaje się pokonać w trakcie jednej lekcji szkolej, czyli 45 minut. Tyle można powiedzieć o pierwszym etapie naszej wędrówki.
Myślenickie Turnie i leśny trawers lawinowym stokiem
Na Myślenickich Turniach znajduje się pośrednia stacja kolei linowej, przy pomocy której można wjechać na Kasprowy Wierch. Linia ta rozpoczyna swój bieg w Kuźnicach i składa się z dwóch “kawałków”: dolnego i górnego.
Widoczny na zdjęciu poniżej budynek stanowi miejsce obowiązkowej przesiadki do wagonika jadącego na sam szczyt. To trochę tak jak z przesiadką do windy obok, która z danego piętra jedzie tylko w górę. A my na ten poziom dostaliśmy innym szybem windy, startując z samego dołu.
Nieopodal owego budynku mieszczącego silnik kolejki znajduje się kolejny rozstaj dróg: jeśli skręcimy w lewo, to dojdziemy na Kasprowy Wierch. A jeżeli nie będziemy zbaczać ze szlaku narciarskiego, to czeka nas niemal kilometrowy odcinek wiodący przez genialnie wyglądający las.
Zimowa “kołderka” plus gdzieniegdzie powalone drzewa (wiadomo, żeby nie było za łatwo) sprawią, że ten etap na długo zapadnie nam w pamięć. Tym bardziej ostrożność należy tam zachować. Pełne skupienie, bo w tamtej okolicy mogą wystąpić niekontrolowane spadki mas śnieżnych.
Uwaga na lawiny
Co i rusz bowiem naszym oczom ukażą się tabliczki ostrzegające przed lawinami. Jeszcze przed założeniem nart skiturowych koniecznie należy zapoznać się z aktualnymi na dany dzień komunikatami TOPR-u. Niezbyt rozsądnie i groźnie dla zdrowia byłoby przeoczyć takie zagrożenie, w szczególności że ta faza naszej wycieczki polegać będzie na trawersowaniu poprzez dość rozległy stok. O ile nic nas po drodze nie zatrzyma, to po blisko kwadransie powinnyśmy znaleźć się w punkcie docelowym, czyli u wejścia do Doliny Goryczkowej.
Dolina Goryczkowa i zjazd do Kuźnic
Po tych kilku kilometrach podejścia, nakładamy foki i zjeżdżamy do Kuźnic. Mniej doświadczeni narciarze na pierwszych kilkudziesięciu metrach mogą się poczuć odrobinę niepewnie. W górnej swej części stok jest dość stromy (i bywa również oblodzony), ale potem robi się bardzo płasko, szeroko i komfortowo. Nic dziwnego przecież to osławiona nartostrada, którą zjeżdża się nader łatwo i przyjemnie.
(a jeżeli masz więcej sił, zawsze możesz pociągnąć na szczyt Kasprowego)
Wprawdzie mogę pochwalić się niewielkim doświadczeniem skiturowym (ale wciąż je powiększam, a mieszkając w Kościelisku mam szybki dostęp w Tatry Zachodnie, gdzie znajdują się jedne z fajniejszych skiturowych tras dla początkujących), ale już teraz pokuszę się o stwierdzenie, że jest to moja “ta bardziej przeze mnie lubiana” trasa.
Idealna dla początkujących, dłuższa i ciekawsza od tej wiodącej przez Dolinę Goryczkową.
Zaś tym, którzy o skiturach nic jeszcze nie wiedzą, polecam na koniec elementarną porcję informacji w takiej oto łatwej do połknięcia pigułce:
Bądź na bieżąco