Zaledwie “średnie” doświadczenie we wspinaczce wysokogórskiej wystarcza, aby porwać się na zdobycie Island Peak, czyli liczącego niemal 6200 metrów wierzchołka Imja Tse. Ten himalajski lodowiec stanowi jedną z najbardziej popularnych destynacji nepalskich. Od lat 50. XX wieku wchodzą tam kolejne pokolenia alpinistów, którym znudziły się “łatwe wędrówki z kijkami” czyli np. taki tam “bieszczadzki nordic walking”.

Wyprawa na Island Peak w otoczeniu pięknych rzeźb z lodu

Od setek tysięcy lub nawet milionów lat Matka-Natura tworzy szczeliny lodowe o przeróżnych kształtach, które w dodatku podlegają również gwałtownym przemianom. Do takich należą m.in. odpadnięcia potężnych brył lodu, gdy ten ostatni – jak to się mówi potocznie – “przestaje trzymać się kupy”. Zdjęcie przedstawia fragment lodowca Khumbu, który z roku na rok zyskuje coraz większą sławę. Nie dość, że jest to najwyżej na świecie położona masa zamarzniętej wody, to na dodatek słynie z lodospadów. Ponadto kilka lat temu zaobserwowano tam szybkie topnienie lodu, które w ciągu kilku lat doprowadziło do powstania dużych jezior polodowcowych. Co Wam przypomina ta pofałdowana, pasiasta struktura z wyraźną dziurą niby studnią w głębi?

Wyjedź w Himalaje

Wyprawa na Mera Peak 6476m i wschód słońca, którego nigdy nie zapomnę

Za ilomaś górami, za jakimiś lasami, za wszelkimi innymi przeszkodami…gdzieś tam w oddali znajduje się mój warszawski blok. Ale go stąd nie widać…:-( no bo byłem wówczas jakieś circa 5757 km od swej kanapy i żaden znany ludzkości przyrząd optyczny nie przybliżyłby mi widoku własnego kąta, który już od jakiegoś czasu narzeka na brak kobiecej ręki…Chociaż oczywiście staram się utrzymywać porządek jak ta lala… 😉

Drabina, po której nie wchodzi się do góry

Jak to leciało? Na górze róże, na dole…- Nie! Ten znany wierszyk w Himalajach brzmi nieco inaczej:
Na górze – nagie skały, na dole – śnieg,
kto pierwszy do drabiny, ten wygra bieg! 😀
Podoba się Wam?

Do drabiny jako pierwszy dopadł Piotrek – na co dzień pracujacy w branży IT jako analityk od czegoś tam, co trudno laikom wytłumaczyć. “Zwycięzca biegu” wprawdzie jest z Gliwic (dumnego miasta, w którym m.in. krzyżują się autostrady A1 i A4), ale i on musiał się pochylić przed majestatem gór i nad umocowaniem drabiny. W sumie to teraz już nie pamiętam… Ciekaw jestem za to Waszych odpowiedzi na pytanie: Dlaczego jeden z alpinistów widzianych na zdjęciu pochyla się?

Zwykła stalowa drabinka (zrobiona z połączenia dwóch mniejszych drabin kawałkiem liny), jaką można kupić w każdym markecie budowlanym. A czasem jak się ma farta to nawet zyskać za darmo – ot choćby znaleźć wystawioną gdzieś koło śmietnika…Tak na oko szacując, ta miała koło 15 metrów, czyli mniej niż przecietny autobus. Zwyczajny kawałek metalu, aczkolwiek jego umiejscowienie czyni go wyjątkowo przydatnym. Pozwala pokonać kilkudziesięciometrową przepaść i znacznie skrócić czas dotarcia na szczyt. Kolejny dowód na to, jak ludzie “czynią sobie Ziemię poddaną”…

Przejście nad szczeliną lodową

Tak naprawdę to kiedy dotarliśmy do szczeliny panowała jeszcze noc, a słońce dopiero się budziło.

Powyższe zdjęcia zostały wykonane w drodze powrotnej. O to fragment filmu (od 9’44”), który pokazuje prawdziwe warunki, z którymi również Ty będziesz musiał się zmierzyć wychodząc na podbój Island Peak:

“Małpowanie” po ścianie Island Peak

Dzielnie wspina się Paweł pionową ścianą z lodu,
Asekuruje go przewodnik, bo wyrwał się do przodu,
Zwisające dwie liny należą do tych śmiałków,
połykajacych tę górę – kawałek po kawałku!

A tak bardziej serio, to fotka przedstawia linę “poręczówkę”, stanowiącą swoistą poręcz do wchodzenia na górzyste pięterko za pomocą jumara – przyrządu zaciskowego, potocznie nazywanego małpką, dzięki którego podciągamy się do góry (Jumar przesuwa się tylko w jedną stronę. Można go również wykorzystać, w celu wykonania wyciągu, kiedy ktoś wpadnie do szczeliny lodowej. Bardzo przydatne narzędzie w tym miejscu)

Kiedy obróciłem głowę w prawo..

Dla takich widoków naprawdę porzucić wielkomiejskie wygody i znaleźć się bliżej Słońca, które potrafi wręcz oślepić. Gdyby spytać astronomów, jakie obiekty można zestawić ze sobą, by uzyskać największy kontrast, to mogliby odpowiedzieć: czarna dziura vs. biała kula. Czyli dwa stadia rozwoju gwiazdy – jej życiodajną, wydzielającą energię egzystencję oraz pośmiertną fazę zasysania materii. A my tę białą kulę możemy oglądać i w jej blasku ogrzewać się. Aż bije po oczach (dosłownie, dlatego bardzo ważne są okulary lodowcowe) i daje do myślenia (w przenośni): jak bardzo zależymy od niego jako gatunek.

Nie patrz w dół

Podczas mozolnej wędrówki na szczyt, od czasu do czasu warto spojrzeć w dół i zobaczyć drogę już pokonaną. Te przebyte setki metrów wśród drzew i krzewów, skał i kamieni, lodu i śniegu oraz innych elementów przyrody pokazują najdobitniej, jak twardzi są piechurzy. Tadeusz Łaukajtys, zmarły przed kilku laty polski alpinista powiedział kiedyś piękne słowa: “Wspinaczka to pragnienie życia, a nie śmierci. W górach żyje się pełniej.”

Jak po smoczym grzbiecie

W myślach ochrzciłem tę grań mianem “smoczego grzbietu” i wyobraziłem sobie, że jestem rycerzem, który zarzucił smokowi pętlę na szyję, chcąc okiełznać bestię. Naogląda się człek i naczyta wiedźmina, to mu potem takie skojarzenia po głowie chodzą 🙂

Choć, chciałbym ją przejść od samego dołu, to my wchodziliśmy tym żlebem widocznym po lewej stronie 😉

Wejdź na 6189 m n.p.m.

Keine grenzen, czyli żadnych granic nie uznajemy, gdy już się na coś porwiemy. A kogo widać na tym zdjęciu? Ich Troje, czyli Piotra, Pawła i zdobytą górę 🙂 Barwne stroje i uśmiechnięte mordeczki odzwierciedlają w dużym stopniu pełne wrażeń (ale i trudów) kolorowe życie, którego trzeba zasmakować – nie tylko w Himalajach, ale pod każdą szerokością geograficzną.

Jeśli nas dwóch widać w kadrze, to kto obsługuje aparat? Odpowiedź jest prosta: nasz nepalski przewodnik (urodzony w pobliskiej wiosce o nazwie Dingboche), dzięki któremu czuliśmy się bardziej bezpiecznie i pewnie. Dzięki wynajęciu go w Chukung, uzyskaliśmy również pozwolenie na wejście oraz miłą atmosferę (było nam z nim weselej, bo nie wahał się śpiewać). A jak powszechnie wiadomo: muzyka łagodzi obyczaje.

Południowa ściana Lhotse

Bardzo dobrze wspominam całą tę wyprawę, a to jak szczęśliwy jestem, to widać chyba najlepiej na tym właśnie selfie. W tle widać południową ścianę ośmiotysięcznika Lhotse, która okazała się ostatnią, po której wspinał się sam Jerzy Kukuczka. O jego dokonaniach napisano wiele tekstów (również książek) więc zainteresowanych odsyłam tym razem do lektury. Skrótowo o jego ostatnich chwilach możecie przeczytać np. na stronie silesion.pl Czytaj więcej..

Podziękowania..

Na sam koniec pamiątkowe selfie ze Szczytowyspy, czyli Island Peak. Brodaty wspinacz, który znów dopiął swego, (prąc NA JEDNEJ LINIE) pragnie w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy go w tych wysiłkach wspierali. Przede wszystkim Piotrkowi, który puszcza Wam oko, oraz przewoźnikom, przewodnikowi oraz mojej babci, która mnie dopingowała w realizacji tego pomysłu 🙂


Przygotowując się do wyprawy na Island Peak

Szanowny Czytelniku / Czytelniczko,
Blog jako forma komunikacji społecznej wymaga selekcji, montażu i redakcji treści audiowizualnych oraz tekstowych. Po to, aby lepiej, łatwiej i przyjemniej się z niego korzystało. Jeżeli czasami publikuję/piszę/wyglądam bardziej “na luzie” lub nie zawsze w sposób dla mnie samego naturalny, to czynię to dla Was. Tak, moi drodzy – aby zarazić Was bakcylem pokonywania swoich słabości poprzez łażenie po nierównym terenie!

Oczywiście chodzić czy wspinać się należy Z GŁOWĄ, po odpowiednim do danej
wyprawy PRZYGOTOWANIU. Szczegółowo piszę o tym tutaj: PRE, czyli Przygotowanie Rzeczą Esencjonalną

A w tym miejscu pragnę zaapelować do Ciebie, abyś koniecznie pamiętał(a) o pokorze i szacunku, jaki się górom
NALEŻY. Bo szczyty są po to, aby je zdobywać, a nie tracić zdrowie lub życie w drodze na nie. Howgh! 🙂

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 38 Średnia ocena: 5]