Już rozumiem Damiana, który w swoim opisie pisze “Szkoda tylko, że nie ma 1000 metrów…”

Na Osterwę zawsze patrzyłem trochę po macoszemu. Niby Tatry, ale jednak klimat bardziej skałkowy – jakby ktoś postawił wielką jurajską ścianę w wysokogórskiej scenerii. Dla mnie to taka piaskownica przed długimi, poważnymi tatrzańskimi wyrypami.

Dzień po Diesce robiliśmy Krissaka na Kieżmarskim i choć pod względem wyceny Dieska (VII-) jest teoretycznie trudniejsza, to jednak większy respekt i szacunek mam do Krissaka. Dieska to bardziej „techniczna zabawa” – wymagająca, ale dobrze obita (mam na myśli znajdujące się stałe punkty w cruxach). A Krissak to już prawdziwa tatrzańska przygoda.

Co nie znaczy, że Osterwa jest „be”. Wręcz przeciwnie – to świetne miejsce do nauki wspinania. A dodatkowym atutem jest to, że chyba nie ma w Tatrach innej górskiej mordowni z tak krótkim podejściem :D.

Wyjątkiem była Augustowa – moja pierwsza droga na Osterwie do której, żeby podejść żlebem, trzeba było się napocić – ale to właśnie tam przełamałem lody z tą ścianą i od razu się zakochałem.

Dieska TOPO

Logistyka i partnerstwo

Przed Krissakiem musiałem się dograć z Marcinem – Dieska była takim testem naszej wspinaczkowej kompatybilności. No i trochę z powodów logistycznych: w Skalnym Plesie lubię być dzień wcześniej, żeby o świcie ruszyć pod drogę. Jak startujesz w rytmie kolejki, to dla mnie już za późno.

Szpej

Sprzętowo mieliśmy ze sobą komplet friendów, z dublem niebieskiego i żółtego na kluczowy wyciąg. Ten rozmiar dobrze siedział również na 2 i 3 wyciągu. Kości? Kompletnie zbędne. Jebadełko można zostawić w domu.

Początek – rysa i limba

Dieska startuje najbliżej, jak tylko się da – przy charakterystycznej limbie, zaraz obok ścieżki. Asekurant może się wpiąć w ring, ale tak naprawdę twardo stąpamy po ziemi.

Omijam limbę lewą stronę

Pierwszy wyciąg prowadzi rysą do góry, potem trzeba przewinąć się w lewo. Wejście w rysę i dobre ustawienie to nieco boulderowy problem. Później trudności nie przekraczają IV

Po paru metrach teren daje nam dwie opcje jakby przedzielone filarkiem – czy jednak ma to takie znaczenie kiedy oba warianty wydają się podobne? Droga jednak biegnie niby to zacięciem po skosie na prawo. Grunt żebyś kierował się pod suchą limbę widoczną już na starcie.

Wyciąg drugi – boulder w ścianie

Tutaj już nie ma żartów. Lepiej się dobrze dogrzać (polecam kilka pompek jeszcze na ziemi), bo ten wyciąg to jeden wielki boulder. Na szczęście asekuracja jest przyzwoita – zanim dotrzesz do trudności VI+, masz do dyspozycji trzy haki.

Wchodzisz w zacięcie, które się zamyka wraz z wysokością i coraz bardziej odpycha. W pewnym momencie trzeba przewinąć się w lewo na filarek – to właśnie crux.

W tym miejscu po prawej stronie na płycie znajduje się ring, ale żeby go sięgnąć, trzeba wcześniej zaplanować ustawienie ciała. Kluczowe jest zaklinowanie ręki w rysie – dobrze trzyma, ale jeśli zrobisz to złą ręką, to już nie zrobisz wpinki, bo ringa będziesz miał za plecami.

Cały czas trwa walka na nogach o szerokie ustawienie, aż w końcu można złapać wysoko płata skalnego (podczas przewinięcia) – co bywa mniej sprawiedliwe dla osób niższych. Jak złapiesz, jesteś w domu.

Stanowisko. Niech Partner ustawi się po prawej stronie, ponieważ kolejny wyciąg rozpoczyna się trawersem w prawo (zobacz kolejne zdjęcie)

Wyciąg trzeci – orientacja i psychika

Estetyczny wyciąg, ale z elementami orientacyjnymi i nieco na psychę, bo praktycznie cały czas wspinasz się na własnej.

Na początek krótki trawers w prawo, potem do góry do skośnej rysy w lewo. Wsadziłem tu dwa duże niebieskie friendy WildCountry.

Po rysie dochodzimy do charakterystycznego zęba skalnego, gdzie znowu trzeba przetrawersować w prawo. Uwaga na spity (znajdujące się na lewo od rysy) – to nowa linia, nie nasza. Jak coś tam wpiąć, to tylko pierwszy i koniecznie przedłużyć. Drugi lepiej odpuścić, bo przesztywnisz linę.

Trawers prowadzi do pięknego zacięcia z gładką ścianą na nogi – sama formacja robi robotę! Dolna krawędź płata może być wysmarowana magnezją, a na końcu (za przełamaniem – tego nie zobaczysz przed trudnościami) czeka hak – jedyny stały punkt. Potem już do góry i jesteśmy pod kluczowym wyciągiem.

Z tej perspektywy płyta na tarcie wygląda mocno połogo. Marcin teraz trzyma obie ręce na dolnej krawędzi odpękanej płyty, tym samym można docisnąć nogi i wyjść dylfrem.

Kluczowy wyciąg – rysa życia

Tu właściwie wystarczy spojrzeć na zdjęcie.

15 metrów pięknego wspinania w rzadkiej formacji. Jeśli nie umiesz klinować rąk, będzie siłowo.

Rysa na Diesce ma zupełnie inny charakter niż ta na Krissaku. Tam była cienka, delikatna, skośna i z beznadziejnym stanowiskiem. Tutaj jest szeroka na pięść, masywna, idzie prosto do góry. Crux trwa dłużej, ruchów jest więcej.

Do dyspozycji mamy dwa haki blisko siebie i zaklinowany na stałe fioletowy friend. Do tego miejsca idzie w miarę gładko. Przy friendzie klinowanie robi się trudniejsze – zaczyna brakować miejsca – klinowanie robi się mniej poręczne bo zmienia się środek ciężkości z powodu zmiany ustawienia.

Wtedy Marcin krzyknął: „Idź dylferem!”. No i poszedłem. Żeby się jednak ustawić, musiałem ściągnąć się z frienda – czyli A0. To był dla mnie crux.

Na deser jeszcze jedno trudniejsze miejsce: wyjście z rysy na półkę, której krawędzie robią się obłe. Na szczęście po prawej stronie czeka ring. Chyba autor wiedział co robi wklejając tam ringa, bo to w mojej ocenie najtrudniejsze miejsce – trzeba wysoko sięgnąć do bloku skalnego w kierunku półki i znaleźć jakąś krawądkę. Wymagało to spozycia ostatnich rezerw siłowych.

Wymęczyło mnie to jak zbitego psa.

Na pocieszenie – Marcin wyglądał równie źle, choć miał prawo, bo to on prowadził. Z kilkoma odpadnięciami, ale prowadził. I chyba to jest fajne w tej rysie. Komfortowa asekuracja sprawia, że dobrze się w niej czuliśmy.

Pro tip: nie wkładaj frienda tak, żeby blokować sobie później chwyty albo stopnie.

Wyciąg ostatni – jak mizianie pod okapem

Docieramy do stanowiska pod wielkim okapem. Ostatni wyciąg to długi trawers pod okapem – ładny, ale po poprzednim cruxie już nie robi takiego wrażenia.

W tym miejscu (a najlepiej nieco wcześniej) musiałem się obniżyć!
Przed końcówką, gdzie jest już styczność z okapem, można założyć asekurację!

Chwytów brak, ale są świetne stopnie. Lepiej obniżyć się trochę, niż iść przy samym styku okapu. Po drodze znajdziesz jeszcze jedno stanowisko z innej drogi – można je wykorzystać jako przelot. Lub możesz skorzystać z wariantu i wyprostować drogę po spitach za VII-

Na wyjściu znajduje się małe obniżenie (1–2 m) do którego można zejść, ale jest to mało wygodny manewr. Przez chwilę myślałem, żeby tam przyasekurować Marcina, żeby uniknąć ew przesztywnienia liny, ale finalnie zrezygnowałem z tego pomysłu.

Ps. Przesztywnienie nie nastąpiło. Więc ciśniemy w górę.

Przejście za winkiel IV+ wygląda tak. Chwyt na lewą rękę w zasięu osób “długich”, osoby niższe muszą jeszcze powalczyć.

A potem już łatwym terenem do wierzchołka, jak puszcza. Uwaga na luźne kamienie!

Zejście zamiast zjazdu

Na szczycie znajdziesz wielkie kolucho i trochę żelastwa. Ale zamiast zjeżdżać – lepiej zejść do żlebu. Nam to zajęło 17 minut pod sam początek drogi.

Ścieżka jest wydeptana, w skali kosówkej 2/5 bo jednak trzeba się trochę poocierać.

Zaznaczyłem ją dla Ciebie. Powyżej zaznaczonego fragmentu zobaczysz długi łańcuch, ale nie ma potrzeby dochodzenia do niego. Najprawdopodobniej służy za poręczówkę od innej drogi.

Dla kogo jest Dieska?

Zastanawiałem się, czy poleciłbym tę drogę zespołom średnio-zaawansowanym. Tu oczywiście rodzi się pytanie: co właściwie znaczy średnio-zaawansowany? Załóżmy, że mówimy o wspinaczach, którzy dobrze czują się na drogach VI.1 na Jurze, ale brakuje im trochę do pełnego komfortu na tatrzańskich klasykach (tak jak było to u nas).

Crux Dieski faktycznie wychodzi nieco poza tę skalę – albo jest na samym limicie (jeżeli specjalizujesz się w rysach) – ale w zamian mamy do dyspozycji świetną asekurację. Można zrobić A0, a w razie czego zawsze jest opcja zjazdu z dwóch ringów tuż przed początkiem kolejnych trudności (wyjście na półkę)

Ja uważam, że warto spróbować nawet wtedy, jeśli szanse na przejście OS są mizerne. Bo nawet jeśli odpadniesz, to odkryjesz swoje braki – a to często cenniejsze niż czysty sukces.

A skoro o brakach mowa – stworzyłem narzędzie, które pozwala odkryć Twoje mocne i słabe strony, żebyś wiedział, co poprawić w treningu. Znajdziesz je pod adresem 👉 fgrav.com.

Powodzenia!

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 1 Średnia ocena: 5]