Giełda oczami Kowalskiego – rzekłbym, że mieni się kolorami z dość wąskiej palety: biały (tło), czarny (czcionka), czerwony (spadki) i zielony (zwyżki). 😉 A tak bardziej serio to dla mnie giełda oznacza… kolejny ze sposobów na dostarczanie sobie adrenaliny. Tym większej, im więcej środków finansowych przeznaczasz na tego rodzaju inwestycje.
Kiedy wydziela się więcej hormonu przyspieszającego czynność serca? Np. gdy decydujemy o kupnie, trzymaniu lub sprzedaży niematerialnych „cegiełek” wspomagających rozwój przedsiębiorstw (wypuszczanie akcji służy m.in. wprawianiu w ruch całej gospodarki). Ale również w momentach podejmowania kluczowych dla przetrwania decyzji, wobec których nasz mózg reaguje strachem oraz alternatywą typu: walcz lub uciekaj.
Co więcej, giełda to de facto wirtualny świat (o to by takim pozostał dbają m.in. pracownicy KDPW), bo budynek położony przy ul. Książęcej w Warszawie istnieje głównie ze względu na potrzeby reprezentacyjne. Oceniam, że już chyba nawet większe „fizyczne” znaczenie dla obrotu instrumentami rynku kapitałowego mają biurowce mieszczące się na słynnej Wall Street.
Wszędzie jednak wahania kursów przyprawić mogą zarówno o wybuch euforii, jak i też o palpitację serca – toteż schorowanym seniorom należałoby dostęp do tych skrajności ograniczyć. A wszystkich młodszych raz po raz przestrzegać, że groźba krachu giełdowego jest stale obecna.
Czy stać Ciebie na utratę jednej pensji?
Zauważyłem, że łatwiej sobie takie rzeczy uzmysłowić, jeśli ująć te zależności w procentach: jeżeli zainwestujesz w akcje swoje roczne oszczędności, a kurs rypnie o 8,3 proc. w dół, to efekt jest taki, jakbyś prawie miesiąc pracował(a) za darmo. Nie znam nikogo, kto czułby się komfortowo w takiej sytuacji.
Do niektórych jeszcze dosadniej przemówią liczby bezwzględne. Załóżmy, ze jakiś Nowak ulokował w papierach wartościowych 120 tys. zł (to taki dzisiejszy wkład własny na mieszkanie) i nagle widzi, że „jego” spółki z dnia na dzień tracą na wartości np. o 8,3 proc. Jak bardzo odpornym psychicznie albo szalenie majętnym musi być, aby przejść nad tym do porządku dziennego ze świadomością utraty 10 tys. zł?
A takie osunięcia zdarzają się nawet w ciągu jednego dnia, więc ustawianie stop-lossów (zleceń kupna sprzedaży jeśli cena spadnie poniżej danego poziomu) lub stop-limit to konieczność. W przypadku spółek o bardzo dużej płynności, pakowanie pieniędzy w akcje to czyste szaleństwo – a przecież nikt nie chce naprawdę stracić.
Wahania kursu między 0,1 a 3 pkt. proc. zdarzają się codzienne, a przy stosunkowo małych inwestycjach (np. 30 tys. zł) nawet dzienny spadek wartości o jeden punkt procentowy (300 zł) pozwala zaboleć. Zwłaszcza że posiadacz akcji nigdy nie wie, czy to była chwilowa korekta (spowodowana np. tym, że wielu innych graczy wyprzedawało swe akcje po kursie niższym niż ten, za który kupili) czy też rozpoczęcie poważnego trendu spadkowego.
Zobacz jak postępować, żeby nie podejmowac decyzji pod wpływem emocji
Czynniki globalne – perturbacje lokalne
Obserwuje giełdę polską oraz USA, Niemcy, a niekiedy Azję – i wyznam, że wykresom przyglądam się niemal codziennie (zależy czy mam wolne nakłady gotówki i planuję zakupy. Jeżeli jestem zapakowany pod korek, to już nie śledzę wydarzeń giełdowych, a na wykresy patrzę sporadycznie.).
Ktoś może zadać mi pytanie: po co mi taka wiedza o zagranicznych rynkach (zwłaszcza o gospodarce amerykańskiej), skoro żyjemy w Europie (nie będąc w strefie Euro) i mamy własne problemy? Otóż globalizacja stała się faktem, a rozmaitych zależności między różnymi rynkami na świecie jest tyle, że nie sposób ich wszystkich poznać.
Mimo szybkiego tempa wzrostu chińskiego tygrysa gospodarka Wujka Sama wciąż pozostaje największą na świecie. Zatem jeżeli ten kraj znajdzie się w tarapatach, to można być pewnym, że po jakimś czasie rozleją się one na inne kraje – w tym również, że dotrą nad Wisłę. Na ogół mamy do czynienia z sytuacją, że WIG20 nie urośnie, jeśli za oceanem trwać będzie recesja. A niemal na pewno spadnie, jeśli naszego głównego sojusznika w NATO nawiedzi kryzys poważniejszy niż pogodowe ekscesy.
Aczkolwiek od tej reguły w krótkim terminie bywają wyjątki. Np. w ciągu ostatnich 3 miesięcy 2022 roku WIG20 oderwał się od indeksu SP500.
Kiedy SP500 malał, to wskaźnik naszych czempionów zachowywał się silnie, a warto wiedzieć, że z grona poważnych rynków, to nasza giełda określana jest mianem tej najsłabszej. Nie bez kozery mówi się na nią „bananowa giełda”. W tym samym okresie również zaczęła się umacniać złotówka względem USD, a 10 października za 1 dolara amerykańskiego płaciliśmy już 5 zł. To tylko jedna z przesłanek mówiących o tym, że trzeba śledzić nie tylko nasze krajowe podwórko, ale i zagranicę.
Bądź na bieżąco