Old pistols 🧓

Gros z bohaterów tego wpisu uczęszcza do jednej z czołowych kalifornijskich siłowni i wśród pozostałych bywalców tej placówki znani są jako „Geriatric Crew”.

Inni nazywają ich „starymi pistoletami” (ang. old pistols) – niejako przez analogię i zarazem w kontrze do wyrażenia „młode strzelby” (ang. young guns), którym zwykło określać się młodych i zdolnych adeptów danej sztuki. Mimo wielu lat na karku, niżej wymienione persony nie tylko nie rozstają się ze wspinaczkowym sprzętem – oni go używają, nie pozwalając zardzewieć zarówno jemu, jak i swoim stawom.

U niektórych z nich daje się dostrzec pewien paradoks: oto bowiem – co do zasady w celu uniknięcia nadwyrężenia bolącego kolana lub pleców – zwykli ostrożnie i oszczędnie przemieszczać się w poziomie. Nie wyrywają się naprzód biegiem, nie tańczą jak połamani, unikają gwałtownych ruchów. Niektórzy nawet zrezygnowali z joggingu i prędkiego chodzenia, które to w czasie swej młodości uznaliby za „przeciętne tempo piechura”.

Natomiast ich „pionowe spacery po ścianie” charakteryzują się płynnością i sprężystością ruchów. Sprawności prezentowanej na ścianie może im pozazdrościć niejeden typowy Amerykanin, nawet młodszy bez mała o ćwierć wieku.

Dierdre Wolownick

Dierdre Wolownick i Alex Honnold w ścianie El Capitana (fot. arch. D. Wolownick)

Jedno z nich jest rodzicem niezwykłego człowieka, który dzięki swym osiągnięciom wspinaczkowym zasłużył na umieszczanie go na podium ścisłej elity światowej. Mam tu myśli Dierdre Wolownick (ur. w 1951 r.), matkę Alexa Honnolda, którego nazwiska (i dokonań) po prostu nie wypada nie znać. Przy okazji zapraszam do tego wpisu: wspinaczka solo z liną

Oto jej wypowiedź, od której chciałbym ten dykcjonarz zacząć:

„Najłatwiej mi się wspinać, gdy to mój syn jest prowadzącym.Lubię wspinać się z kimś, kto rzuca mi wyzwanie. On wie, że fizycznie może zrobić wszystko i to działa na mnie uspokajająco. Czuję się bezpieczna, kiedy to z nim jestem złączona jedną liną – i to pomimo naturalnego niepokoju wynikającego ze świadomości, że nie mogę zrobić pewnych rzeczy np. podciągnąć się. Wraz z upływem lat, znajomość własnych ograniczeń i umiejętność radzenia sobie z nimi stają się coraz ważniejsze.”

Oczywiście, ten jakże familijny przykład, prawie każdemu z nas szalenie trudno zrealizować. Ale już dziś możemy pomyśleć, że dla swoich pociech, możemy być nie tylko kochającymi rodzicami, ale też wymagającymi mentorami oraz kimś, to pomoże im zdobywać szczyty, zapewniając właściwą asekurację.

Tak było w przypadku Wojtka i jego Ojca, kiedy w szybkiej trójce wsinaliśmy się w Paklenicy na Centralnym Kominie

John Hoffman

W tym miejscu warto zamieścić komentarz pewnego, już niemal 80-letniego weterana, któremu nie straszne kalifornijskie drogi wspinaczkowe szacowane nawet na 5.12c. John Hoffman – bo o nim mowa – zaczął się wspinać w 1971 roku, mając wówczas 27 lat.

Kilka słów o Johnie:

“Zeszłej wiosny spotkałem Johna C. Hoffmana wspinającego się w Owen’s River Gorge. Miał 78 lat i robił okrążenia na 5.11c, wyglądając przy tym dość swobodnie, z asekurującą go żoną Anne. Oboje mieli rower elektryczny, którego używali, aby dostać się do wąwozu.

Byliśmy kilka linii na lewo od Johna i wspomniał, że opracował drogę, na której byliśmy na początku lat 90-tych. Nie mam pojęcia, jaki jest jego obecny limit, ale w wieku 74 lat miażdżył 5.12c.”

Jego komentarz brzmi:

„Obserwowałem wspinające się kobiety i stwierdzam, że są niesamowite. Robią to znacznie sprytniej niż mężczyźni, którzy zazwyczaj mocno pracującą rękami, ciągnąc w górę resztę ciała. Panie natomiast suną jak po maśle (w oryg. scoot around move) albo dążą do ustawiania środka masy ciała tak, aby zachować równowagę. W mojej opinii to fascynujące i przydatne zarazem”.

John o wspinaczce w starszym wieku mówi (ten podoba mi się najbardziej): „Wielu wspinaczy popada w depresję, jeśli nie wspinają się dobrze. To nie jest zdrowe, jeśli chcesz się wspinać przez następne 30 lat. Kiedy byłem młodszy, moja tożsamość była bardzo związana z tym, jakie drogi mogłem pokonać, a czego nie, ale już nie tak bardzo. Bardziej chodzi o samą przyjemność ze wspinania”.

Świadomość ograniczeń i adekwatność obciążeń

Chuck Odette

Poznajcie teraz gościa nazwiskiem Chuck Odette, (rocznik 1956), który w 2017 roku, licząc 61 lat, został najstarszą osobą, która dokonała pierwszego wejścia drogą wspinaczkową wycenioną na 5.14. Łapcie garść tipów rzuconych przez Chucka 🙂

Numero uno: „Jestem teraz bardziej świadomy swoich ograniczeń. Kiedy byłem młodszy, nie myślałem o kontuzjach i o tym, ile czasu zajmie mi powrót do zdrowia, bo zwykle nie trwało to długo. Ale teraz wiem, że jeśli doznam kontuzji, to może mnie ona wyeliminować na długie miesiące.”

Numero due: „Kolejną ważną rzeczą jest lepsze ułożenie stóp i całego ciała. Pojąłem, że muszę wykorzystywać cały swój odcinek grzbietowy, a nie tylko górną część korpusu. Ponadto nauczyłem się radzić sobie z presją czasu. Wywierają ją bowiem inni wspinacze, którzy pragną podążać po mnie. Musiałem przyswoić sobie, jak to ignorować i robić swoje”.

Nie wiem jak Wy, ale ja również odczuwam silną presję, jak tylko drugi zespół wspina mi się po piętach.

Mark Johnson

O dwa lata starszy od Chucka jest Mark Johnson (ur. w 1954), który podnosi ważną kwestię dostosowania reżimu treningowego do swego wieku: „Będąc w życiowej formie, trenujemy średnio po kilka raz w tygodniu, nadwyrężając tkankę mięśniową w prostym celu: aby odrosła silniejsza.

Z wiekiem jej regenerowanie trwa dłużej, bo wolniej goją się mikro urazy w mięśniach. Pojąłem, że zbyt częste obciążanie ciała ćwiczeniami raczej mnie osłabia niż wzmacnia. I chociaż to zależy od indywidulanych predyspozycji (a te warto zbadać, zasięgając opinii specjalisty), to ja po przekroczeniu 50-tki, trenuję jedynie 2 dni w tygodniu. Taki harmonogram pozwala mi na większy wysiłek i umożliwia chodzenie po trudniejszych drogach”.

Konieczność znalezienia precyzyjnej równowagi między treningiem, wspinaczką i odpoczynkiem wydaje się zatem kluczowa. A raczej nie jest możliwa bez odpowiedniego pomyślunku.

Lee Sheftel

Jaskinia Pipe Dream, Maple Canyon, Utah

O nim de facto rozprawia zbliżający się do 80. rocznicy urodzin Lee Sheftel, który swą przygodę na skałach zaczął w 1980 roku, w wieku 33 lat:

„Młodsi wspinacze dysponują zazwyczaj dużą siły, którą zbudowali na siłowni. Aczkolwiek na ogół brakuje im jednej z dwóch rzeczy (a czasem obydwu).

Pierwszą z nich jest technika na skale, a mówiąc wprost – bez ogródek: jej brak. Charakteryzuje ich niezbyt efektywna technika gimnastyczna: skaczą na byle czym, dyndają na byle czym.

Drugim z elementów jest strategia poparta cierpliwością. Spotkawszy ich na szczycie (po siłowym przejściu drogi wspinaczkowej) pytam ich: Czy wiesz, jak prawidłowo wykonywać ruchy, aby móc dalej to robić, będąc zmęczonym i zbułowanym ?

Jeffrey Schaffer

Inny z prawie 80-letnich wirtuozów – który rozpoczął łojenie w wieku 17 lat, na początku lat 60. XX wieku – Jeffrey Schaffer podkreśla znaczenie percepcji własnego ciała i odpowiedniego podejścia do tego, jak ono wygląda. Jego przesłanie do młodych brzmi:

„Będąc w średnim wieku lub zbliżając się ku starości, nie możesz porównywać się z tym, jak wyglądałeś w wieku 20-25 lat. Nie powinieneś mieć obsesji na tym punkcie, musisz zrozumieć, że nie tylko muskularna sylwetka świadczy o Twej atrakcyjności. Naucz się odpuszczać, aby Twój organizm dłużej utrzymał się przy życiu”.

Podsumowanie

Wszyscy z nich zgodnie stwierdzili, że mogą oburącz podpisać się pod takim stwierdzeniem: „Jeśli twoim celem jest uchronienie swego ciała przed zwiotczeniem, to szalenie trudno jest nam wyobrazić sobie zdrowszą formy rekreacji niż właśnie wspinaczka”.

Ciekawe, co po lekturze tego artykułu, mógłby od siebie dorzucić Wojciech Kurtyka (rocznik 1947), którego w 2016 roku lat temu uhonorowano Złotym Czekanem, czyli prestiżową nagroda przyznawaną za wybitne osiągnięcia w alpinistyczne.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 4 Średnia ocena: 5]