Za co lubię Mirów?
Za nadające się dla początkujących dłuższe drogi, po których chętnie się wspinam z przyjaciółmi oraz z tymi spośród Was, którzy zechcecie do tego grona dołączyć.
Tak oto pisał o tym regionie Konstanty Stecki, XX-wieczny polski prozaik, a zarazem przewodnik górski pierwszej klasy i popularyzator problematyki tatrzańskiej:
Urzekającym pięknem tej krainy są białe skały wapienia jurajskiego, tworzące tu bądź przedziwne formy ostańców, bądź całe partie skalistych wąwozów i dzikich dolin o niezapomnianych fragmentach krajobrazowych, jak Dolina Ojcowa, Skały Mnikowa, Wąwóz Bolechowicki, jak przypominający swą sylwetą zamek obronny Okiennik Wielki z otworem przewiercającym skałę na wylot, jak skalny grzbiecik Mirowa i Bobolic z dwoma zameczkami na krańcach, jak naturalna sklepiona brama skalna w Złotym Potoku itp.
Byłem. Widziałem. Będę tam zaglądał. Potwierdzam – to wszystko tam znajdziecie. Bez cienia wątpliwości rekomenduję Wam tę miejscówkę, bo jestem prawie pewny, że podobnie jak i ja docenicie długie drogi dla początkujących.
Jak dojechać?
Kieruj się na parking Google Maps
Turnia Kukuczki – pełna ringów dla początkujących
Ringi Kursowe IV
Spośrod wszystkich skał w obrębie Mirowa, Turnia Kukuczki stanowi najwyższą basztę kończącą szóstą grzędę. Dla żółtodziobów idealne są “ringi kursowe”, których nazwa nie wzięła się znikąd.
To są kursy, które trzeba zaliczyć, nim człek zacznie wypatrywać trudniejszych dróg. Detale dotyczące tej trasy łatwo wyguglacie sobie.
Ode mnie porcja wiedzy, której źródłem jest subiektywna opinia zbierającego coraz więcej doświadczeń wpinacza.
Ringi Kursowe przeszedłem wielokrotnie – w tym taszcząc niczym dromader na swym grzbiecie – cały swój majdan upchnięty w plecaku. Dodałem sobie tym samym nieco Przygody, bo wiedziałem już jak to smakuje na zupełnym lajcie.
Droga ta wiedzie na szczyt skały, na której finalnie zrobiliśmy krótki biwak. Choć miejsca sporo to trudno o coś płaskiego ☺️
Glebogryzarka V, 25m- Aaaby nie zaliczyć gleby…
Ekiperzy ŁKW (można się domyślić, że z Łodzi lub z Łowicza pochodzą owi “bandziory” 🙂 ) w 2009 roku wytyczyli pionowy szlak na Turnię Kukuczki, Szafę i Studnisko. I trzeba im honory oddać, bo ta droga jest re-we-la-cyj-na.
Zwie się Glebogryzarką, mierzy 25 metrów, na wycenę V i cechuje się wielkim kamlotem na ostatnim z etapów. Trzeba na niego wejść, co nie jest łatwe. Osoby niższe, ocierając się o niego, wczołgują się na szczyt. Mnie to nie dotyczyło, premię za duży zasięg ramion odebrałem, “łeb bestii” chwyciłem i udało mi się na nim usiąść.
Warto również powiedzieć, że poczatek drogi należy do trudnych, ponieważ pierwszy ring znajduje się nader wysoko 😉
Nie można wykluczyć upadku (czyli potocznie mówiąc: zaliczenia gleby) przed dokonaniem wpinki. O ile zatem nazwa tej drogi ma coś wspólnego z ziemią, to już niekoniecznie z samym rolnictwem.
Skała Skrzypce
Są też drogi krótsze o różnym stopniu trudności przeznaczone na rozgrzewkowe wejścia dla osób początkujących. Zwykle dobrze sprawdzają się jako treningowe dla tych, którzy na swym wspinaczkowym koncie mają mniej sukcesów.
Do takich należą drogi w grupie skał “Skrzypce” wytyczone tuż obok “Wielkiej groty”. Te konkretne, które mam na myśli (“Lewy…” i “Prawy filar skrzypiec” oraz “Absztyfikant”) mierzą około 15 m i zazwyczaj nie wymagają więcej niż 15 minut, aby stanąć na ich sufitach.
Mimo że ich wycena osiąga V lub VI, to bazy topo rekomenduje je jako “przyjazne dzieciom” 🙂
Ostatnie podrygi podgrzybków IV+
Inną z rewelacyjnych dróg, które chcę Wam polecić, jest ta o nazwie “Ostatnie podrygi podgrzybków“.
Mniej więcej w dwóch trzecich wysokości natrafimy tam na niewielki okapik, który zmusi nas do trawersu w prawą stronę. Oraz do zastosowania jednej z technik wpinaczki w rysach czyli tzw. dilfra.
O technice wspinaczkowej zwanej Dilfrem
Z grubsza mówiąc, polega ona na tym, że jedną z krawędzi rysy dotyka się stopami, a kończyny górne trzymają się drugiej. Konieczna jest do tego pewna wprawa (oraz spory przypak), a przede wszystkim eksperiencja. Bo na ogół jest tak, że nasi rodacy (namiętnie przyzwyczający się do łażenia po chwytach) jej nie posiadają.
A początek dał im wielki niemiecki alpinista Hans Dülfer, który zapisał się złotymi zgłoskami w annałach wspinaczki, mimo że nie dożył 24. urodzin. Zmarł w 1915 roku, po tym jak w trakcie działań na froncie oberwał odłamkiem granatu. Doprawdy trudno wyobrazić sobie, czego mógłby dokonać, gdy nie został wtedy zmobilizowany.
Za to od wielu lat na jego cześć właśnie takie odciąganie się nazywa się dilfrem (lub mniej prawidłowo dulfrem).
Więc jeśli usłyszycie kiedyś sugestię, aby “iść teraz dilfrem”, to będziecie wiedzieć, co należy zrobić. I mimo że ten nawis (podobny do górnej części podgrzybka) nie przypomina typowej rysy, to warto pokonać go właśnie dilfrem – dociskając nogi do podłoża i następnie wypychając się w górę.
Brian z Brighton IV+
Rejon Mirowa jest pełen ciekawych dróg. Kolejna z tych, które chcę Wam przybliżyć, nosi zabawne miano: “Pulowerek w serek”. Pod wieloma względami przypomina tę powyższą, gdyż tam również wystąpi przeszkoda w postaci okapu (chyba najprostsza z odmian, jakie “zmajstrowała” erozja). Tym razem jednak zamiast trawersować, trzeba go przejść.
Przechodzącym byłem ja, bowiem Kacper nie był do tego fizycznie zdolny po niedawnej i nie do końca zaleczonej kontuzji barku. Za to wisiał na jednej linie (którą to wcześniej mu naszykowałem) i cykał fotki. Mógł się po niej dość swobodnie poruszać dzięki jumarowi (to taki przyrząd zaciskowy, o którym już pisałem chociażby w tym materiale:
Ostatnia działka VI, 25 m
Natomiast z tych trudniejszych rekomenduję “Ostatnią działkę”, znajdującą się blisko Glebogryzarki. Cisnąłem nią niemiłosiernie długo i z pewnymi kłopotami, będąc przekonanym, że muszę ukończyć (żeby nie być posądzonym o przypał) taką o wycenie IV. Potem wyjaśniło się, że jej właściwa ocena to VI – i był to mój pierwszy raz na tak trudnej drodze.
W takie “maliny” wpuścili mnie kumple, którzy zajrzawszy do topo, pomylili IV z VI… Spuśćmy na to zasłonę milczenia, a przez grzeczność pominę tu ich imiona i nie będę pokazywałem paluchem.
Skała z Grotą
Zamiast tego palec niejednego turysty, któremu dane będzie dotrzeć do Mirowa, wskaże swym towarzyszom dwie największe tutejsze – niewspinaczkowe – atrakcje. Pierwszą z nich jest Skała z Grotą, w której nie tak dawno odnaleziono zarówno szczątki, jak i pozostałości bytowania osobnika zaliczanego do plemion neandertalskich.
Nadano mu fajnie brzmiącą nazwę bobulusa jurajskiego. Leksykalnie oceniając, bobulus to taki nieco większy bobas 😀
Zamek w Mirowie
O wyznaczonym tam stanowisku archelogicznym informuje gości tablica, więc jest czym się posiłkować, gdy nas najdzie ochota na pogłębianie wiedzy. W podobnym celu (poza tym najbardziej oczywistym czyli cykaniu kolejnych zdjęć) można udać się w kierunku pobliskich ruin Zamku w Mirowie. Przyznacie, że na tle zachodzącego słońca prezentuje się on niemiłosiernie romantycznie.
W sumie całkiem dobra miejscówka na oświadczyny. Tyle że teren wokół został ogrodzony i odkąd stoi na prywatnej ziemi, to jego odwiedziny wiążą się z koniecznością uiszczenia 7-złotowej opłaty 🙁 Kiedyś przynajmniej ożenek wiązał się z otrzymaniem posagu, dziś przed kawalerem chcącym założyć rodzinę – same wydatki. Już od 7 zł za bilet wstępu. 😉
Obecnie nie jest możliwe zwiedzanie wnętrza zamku, który ze względu na zagrożenie, jakie stwarza dla turystów, musiał zostać ogrodzony. Docelowo zamek w Mirowie zostanie udostępniony dla ruchu turystycznego, planowana jest również częściowa rekonstrukcja zawalonych ścian. W zabezpieczonych i zaadaptowanych pomieszczeniach znajdzie się centrum obsługi turystycznej oraz muzeum.
Bądź na bieżąco