Wybraliśmy się zaledwie na „spacer”, w którym pierwszą z odwiedzonych atrakcji od ostatniej dzieli około 333 metrów. A myśmy tamtego pięknego dnia zrobili pętlę o długości – bagatela – ponad 5 kilometrów. Można? Można i nawet warto 🙂
Zaparkowaliśmy na dzikim parkinu po lewej stronie ul. Krakowskiej (jadąc od Maczugi Herkulesa w kierunku Pieskowej Skały. ). W miejscowości o nazwie Soluszowa. Oczywiście można zaprakować przy samej Pieskowej na płatnym, zapchanym parkingu.
Zamek w Pieskowej Skale
Obok głównego parkingu stoi budka z pamiątkami, ale te nas nie interesowały – naszym celem było odwiedzenie głównej atrakcji, którą bez wątpienia jest Zamek w Pieskowej Skale. Źródła historyczne podają, że Pieskowa Skała nazwę swą zawdzięcza pierwszym właścicielom twierdzy, czyli Szafrańcom. Głową tej rodziny (żyjącej w XIV wieku) był Piotr, na którego w średniowieczu zdrobniale wołano „Pieś” lub „Pieszko”.
Na inną wersję wskazuje zaś pewna legenda. Według niej, to nie kto inny jak sam diabeł przytargał w to miejsce znajdującą się nieopodal Maczugę Herkulesa. A że na diabła mówiono wówczas „bies”, to zapewne wśród tutejszej ludności łatwo upowszechniło się miano: „Bieskowa Skała”. Zjawisku ubezdźwięcznienia zawdzięczamy fakt, że dźwięczną spółgłoskę “b”, słyszymy i wymawiamy (np. mówiąc “jabłko”) jako bezdźwięczną “p”. Stąd już tylko malutki krok do unormowania się pisowni: Pieskowa Skała.
Spacerowa pętla po jurajskim terenie
Po zwiedzeniu warowni (zdecydowanie polecam, jest na co popatrzeć), która nie bez kozery jest zaliczana do czołowych (i niezbyt licznych) zabytków polskiego Odrodzenia nasze tropy skierowaliśmy szlakiem Groty Łokietka. To czarny szlak (cały dla piechurów, a jego większy fragment – także dla rowerzystów) poprowadzony po ubitej drodze. Okala on od północy Ojcowski Park Narodowy, przechodząc kolejno przez przysiółki: Podzamcze, Podlesie i Hereniówkę.
Dochodząc do otuliny Maczugi Herkulesa, po prawej stronie mijaliśmy jeszcze rezerwat przyrody o nieznanej nazwie. Wędrując lekko i swobodnie m.in. przez Mokrzys dotarliśmy do celu, który w tamtym rejonie stanowi coś na kształt wapiennej latarni nadmorskiej. Mam tu myśli naturalnie ów wielki ostaniec, którego nie można pominąć, gdy już podróżniczy zapęd rzuci nas w tamte strony.
W gęstych połaciach lasu dominuje brzoza ojcowska, a jeśli chodzi o faunę, to najciekawszymi jej przedstawicielami w tamtych stronach są: piżmak oraz nietoperze. Niestety mimo uważnego rozglądania się na boki, żadnego z nich nie udało mi się uwiecznić na fotografii, która od niedawna stała się kolejną z moich pasji.
A na samych szlaku Orlich Gniazd można spotkać fajną opuszczoną chatkę. Ja nazwałem ją chatką Baby Jagi
Maczuga Herkulesa – Buława dla półboga z greckiej mitologii
Na koniec, zrobiliśmy jeszcze pamiątkowe zdjęcia pod najsłynniejszym z tamtejszych ostańców wapiennych i wróciliśmy do auta. W mojej opinii jest to symbol Jury Krakowsko-Częstochowskiej
I w pewien sposób ten piękny ostaniec zachęca do pomysłu, aby wspiąć się tam, choć – akurat moim zdaniem – słusznie jest to zabronione. W sąsiedztwie doliny Prądnika jest przecież wiele innych wspinaczkowych miejscówek, z których najbardziej ulubiłem sobie:
Bądź na bieżąco