W majowy weekend (2024 roku) pojechałem zobaczyć Wzgórze 502 na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Ów masyw skalny wyróżnia się zarówno wielkością i kształtem, jak i historią, która czyni zeń naprawdę charakterystyczny obiekt. Na jego szczycie znajduje się betonowy słup (z tego co mi wiadomo, raczej nie nadający się do “dodatkowego” zdobywania 😉 przywołujący na myśl całkiem współczesny obelisk.

Dawniej (jak wiadomo GPS to wynalazek mocno powojenny) tworzono systemy pomiarowe, w których kluczową rolę odgrywały o równomiernie rozmieszczone i “na amen” w gruncie umieszczone punkty triangulacyjne. Ten słup jest jednym z nich, a ponadto wokół niego natknąć się można na pozostałości obiektu, który w trakcie II Wojny Światowej miał służyć jako instalacja radiowa.

501 to dżinsy, 502 to wzgórze

Skoro już o historii mowa, to wyjaśnię Wam skąd się wzięła nazwa “Wzgórze 502”, która co poniektórym kojarzyć się może ze słynnym czołgiem “Rudy 102” ;-). Miano to przyjęło się ze względu na rzekomą (niedokładnie zmierzoną) wysokość tego masywu.

Współczesne, bardziej precyzyjne pomiary wskazują, że stanąwszy na wierzchołku znajdziemy się aż 513 metrów n.p.m., a nie jedynie 502 metry. Z grona jurajskich wzniesień wyższa jest tylko Góra Janowskiego (516 m n.p.m.). Lokalsi ponoć mówią również na ten masyw „Wyjrzoł”, a ten – jak bardzo swojski – wyraz bardziej mi przypadł do gustu niż oficjalna nazwa.

Wzniesienie tak wysokie, że niejeden zeń by wyjrzał 😉

W uznaniu “Wyjrzoła” za rewelacyjny punkt widokowy szalenie pomocna jest jego względnie łatwa dostępność. Po stronie południowo-wschodniej znajduje się bowiem i całkiem stroma, wydeptana ścieżka, po której można się wdrapać bez szpeju wspinaczkowego. Pozwala ona na znacznie krótsze i prostsze dostanie się na szczyt, a co bardziej odważniejszym służyć ona może za drogę ewakuacyjną w przypadku niemożności zjechania na linie.

Naturalne warunki dostępowe oraz urok okolicznych terenów (przyznam się Wam, że aż byłem ciekaw kosztów działek w tej okolicy) powodują, że można śmiało mówić o dużym potencjale wspinaczkowym. Fajnie byłoby mieć tam swoją „bazę” lub może nawet tam kiedyś zamieszkać. Tym bardziej, że bez większych problemów pod skałę podjeżdża się polną drogą.

Jak dojechać?

I można w pobliżu zaparkować auto w taki sposób, aby pozostawiony pojazd nikomu nie przeszkadzał.

Jadąc drogą Jurajską, skręć w ul. Skała – z początku wąska asfaltowa dróżka, szybko zamienia się w polną.
Nią dojedziesz do małego parkingu blisko skały. Tutaj nawigacja Google Maps

Ograniczone sektory

Tego dnia wiał mocny wiatr, więc poszliśmy po zawietrznej, obchodząc wielki mur z lewej strony. Tam pozostawaliśmy Patkę, która podziwiając cudowną panoramę, zażywała kąpieli słonecznej. Tymczasem ja z Łukaszem przeszliśmy na południową stronę – ku sektorowi zwanemu Patelnią. I tam niestety nie było możliwości przejścia dalej.

Przeszkodą w dotarciu do fajnych dróg (o takich dowiedzieliśmy się z TOPO) okazała siatka ogrodzeniowa z tabliczką „teren prywatny”. Jednakże występuje tam inny, o wiele poważniejszy czynnik sprawiający, że wyprawa na Wzgórze 502 może skończyć się wysoce niekomfortowo, a może nawet koszmarnie.

Historia Ryśka zwnaego “Gówniarzem”

Otóż (i zapewniam Was, że jest to najprawdziwsza prawda), od co najmniej kilku lat grasuje tam niejaki Rysiek, który notorycznie uprzykrza życie wspinaczom. Niszczy lub “tylko” brudzi poszczególne artefakty służące łojantom (ringi, chwyty, stanowiska itp.) a nawet dopuszcza się aktów wandalizmu względem klamek, przytwierdzonych do drzwi samochodowych.

Osobnik ów (najprawdopodobniej mający nierówno pod sufitem), zyskał ksywę “Gówniarz”, z racji mazi, jakie wykorzystuje w tych niecnych celach. Mówiąc wprost tworzy je z gówna wymieszanego ze smarem, stosując przy tym własne receptury. Widziałem i poczułem to na własne oczy – na jednej z dróg zastaliśmy obsmarowane stanowiska.

Ponadto w innym punkcie zauważyłem pozostałości po prawdopodobnie zeszłorocznej akcji. Mimo że ekskrementy były wysuszone i nie śmierdziały to trzymałem się od nich z daleka. A trzeba Wam wiedzieć, że punkt ów jest dla fanów wspinaczki przydatnym „atraktorem” (taka fajna, naturalna ławeczka).

Oto bowiem tuż przy skale umiejscowiony jest wielki kamień, na którym można przysiąść, zmienić buty etc. Tak więc można być prawie pewnym, że udawszy się w rejon Wzgórza 502 (bez znajomości tej historii), prędzej lub później życie nas z nią zapozna.

Zarówno on, jak i cała sprawa jest znana tutejszej policji, nie raz były tam przez wkurzonych wspinaczy kierowane skargi na jego działalność. Co więcej, ów “Gówniarz” był na tę okoliczność przesłuchiwany i składał wyjaśnienia, które skłaniają, że można go uznać za “wspinaczkowego ortodoksa”.

Oto, jak – według doniesień internautów – przedstawia się jego nieprzejednane stanowisko skłaniające go do dewastowania żelastwa ułatwiającego łojenie: „ringi w skale to zła sprawa i należy wspinać się wbijając i wybijając za każdym razem haki, bo tak zawsze się wspinano”. Czyli z uporem maniaka jeden niezrównoważony typ niszczy to, co wielu innych z mozołem robi, aby uzupełniać asekurację.

I pozostaje bezkarny, albowiem od strony prawnej całe to zamieszanie wygląda tak: “Niestety po przesłuchaniach świadków na podstawie art 17 par. 1 pkt 2 k.p.k. Komisariat Policji w Krzeszowicach postanowił umorzyć dochodzenie w sprawie przestępstwa z art 160 par. 1 kk (niszczenie stałych punktów asekuracyjnych i stanowisk) oraz przestępstwa z art 288 par. 1 kk (zanieczyszczanie elementów karoserii samochodów). Stało się tak dlatego, że żaden ze świadków – łącznie z tymi, wobec których były kierowane groźby karalne – nie zdecydował się na oskarżenie prywatne, a instytucja nie może składać oskarżenia w imieniu osoby fizycznej (z paragrafu dotyczącego gróźb karalnych). Czyn przekwalifikowano na wykroczenie i przekazano do dalszych działań operacyjnych przez dzielnicowego Jerzmanowic.”

Chociaż nie wszystko było do bani…

Łącznie tego dnia udało się nam zrobić 3 drogi, a wstawianie się w nie rozpoczęliśmy od tych prostszych – konkretnie od 18-metrowej, jednowyciągowej „Patelni IV+”. Potem nadszedł czas na dwie “okapowe”, które charakteryzowały się niestety zabrudzonymi mazią stanowiskami zjazdowymi.

Musieliśmy zatem zjeżdżać z przedostatnich ringów i tym samym trudno uznać je za pokonane w 100 proc. Ale porcja wysiłku i frajdy wspinaczkowej była sowita. Z tych dwóch nitek – jak dla mnie – to “Cebulowy Okap VI+” (sprawiająca wrażenie groźniejszej) była łatwiejsza niż “Pierwsza droga przez okapik V+”.

Ogólnie rzecz biorąc, łoiliśmy gdzie się dało, a następnie udaliśmy na Wielki Mur.

Tamtejszy rekonesans dość szybko zweryfikował nasze dalsze plany wspinaczkowe. Wprawdzie same drogi wyglądały zachęcająco, ale pierwsze ringi były zmiażdżone lub przesunięte – zupełnie jakby ktoś porywczy potraktował je młotkiem.

Chociaż nie zakładałem, że kolejne ringi też okażą się uszkodzone (bo występowałyby one najprawdopodobniej poza zasięgiem Gówniarza), to jednak wolałem odpuścić.

Poza tym opadłem z sił, a „ręce same opadają” na myśl, że komuś chce się niszczyć efekty pracy ekiperów i tym samym wywoływać w ludziach niechęć do tak pięknego rejonu?

lecz moja bania – finalnie pełna obaw

Doszły mnie słuchy, że Fiala również padła ofiarą tej paskudnej działalności Ryśka. Sam Łukasz zresztą przyznał, że kiedyś przybył tu w celu wspinaczkowym i kiedy już wracał do auta, to jego oczom ukazały się klamki jego wozu ufajdane tym łajnem. Krążące o tym procederze legendy stały się faktem. Słysząc to wyznanie, poczułem że mam dość. Widząc ubrudzone stanowiska na Patelni, postanowiliśmy zrobić „jedyny słuszny manewr taktyczny”, czyli wycofać się w porę.

W szczególności, że kilka minut potem (w trakcie marszu do samochodu) ujrzałem jakiegoś starszego gościa zmierzającego przez pole w kierunku parkingu. Nie mam pojęcia, kto to był i jakie miał intencje, niemniej jednak pomyślałem, że lepiej będzie nie „wywoływać wilka z lasu”.

Z tego co wiem, to wizerunek owego Ryśka nie został nigdzie upubliczniony, więc ilekroć tam ktoś ujrzy samotnego mężczyznę, może zaznać podejrzeń, że oto ktoś ma zamiar obsmarować auto lub zapaskudzić elementy asekuracyjne.

Potencjał tego rejonu jest ogromny, aczkolwiek gówniana działalność tego osobnika drastycznie obniżą moją ocenę końcową.

Odradzam wszystkim wspinanie w tym miejscu, ale może o to właśnie chodzi Gówniarzowi?

Rysiek nie należy raczej do takich, którzy sami z siebie nagle ot tak przestaną uprzykrzać życie innym. Wieści o jego zamknięciu (raczej nie w więzieniu, ale np. o umieszczeniu go w szpitalu psychiatrycznym) należą do takich, których całe środowisko wspinaczkowe oczekuje. Nawet jeśli niewielu mówi o tym publicznie.

PS. Dodam jeszcze, że minimum dwuosobowe zespoły łojantów raczej nie powinny mieć solidnych podstaw do obawy o swe zdrowie, bo Rysiek ponoć nie należy do grona agresywnych furiatów.

Dajcie znać, co myślicie.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 4 Średnia ocena: 5]