Większość z nas tak bardzo przyzwyczaiła się do wielkomiejskich wygód, że choćby kilku-, kilkunastodniowe zetknięcie się z Himalajami może być dość szokujące. Dlatego zebrałem kilka najważniejszych informacji, które powinny dać pewne wyobrażenie o tym, czego spodziewać się na miejscu.

Lepiej zrezygnować z jedzenia mięsa

Widoki suszących się płodów rolnych, dokonywanej publicznie obróbki mięsa czy też wypasania niezbyt dorodnie wyglądającego bydła należą do powszechnych oraz takich, które na zawsze zostaną zapamiętane przez białych „wizytatorów”.

Chodząc po Himalajach zauważyłem, że mięso jest raczej produktem deficytowym. Oczywiście dostaniemy nawet stek z jaka w Namche Bazaar oraz dal bhat z kawałkiem kurczaka, ale będzie trzeba zapłacić dwa razy tyle co za obiad wege.

Zastanówmy się jednak skąd Ci ludzie biorą mięso. Przecież powyżej 3500 m wysokości nie rośnie nic, czym można by nakarmić zwierzęta, więc paszę dla nich trzeba by sprowadzać ze szlaku Jiri-Lukla. Ale zamiast prowadzić hodowlę i sprowadzać paszę dla zwierząt łatwiej jest kupić gotowe mięso od handlarza, który transportuje je na plecach.

Trekking w wyższe partie Himalajów zajął nam około siedmiu dni. Jakiej świeżości będzie takie mięso? Tym bardziej, że lokalsi nie używają lodówek do przechowywania żywności. Krótko mówiąc: w wyższych partiach gór polecam być wege.

Skąd czerpać wodę pitną na szlaku?

W Himalajach nie istnieje coś takiego jak sieć wodociągowa. Wodę najczęściej pobiera się z potoków, a bogatsi mieszkańcy mają własne studnie głębinowe.

Turystom zalecane jest korzystanie z wody butelkowanej (tam, gdzie to tylko możliwe). Według mnie jednak to powoduje dodatkowy problem – nie ma komu później tych plastikowych butelek znosić. Także unikajmy kupowania jednorazowych opakowań z plastiku! Jedyna plastikowa butelka jaką miałem to 0,7 l z szerokim otworem, żeby zrobić do niej siku w namiocie będąc na wysokości 5600 m.

Aby móc korzystać z wody spotykanej na szlaku, trekkersi bardzo często wyposażają się w różne akcesoria – sterylizatory w postaci lamp UV lub tabletki do uzdatniania wody. Ja natomiast nigdy nie stosowałem tabletek uzdatniających. W końcu woda z rwącego potoku w Himalajach jest filtrowana przez ziemię i wzbogacana o jej minerały. Wlewałem ją bezpośrednio do bidonu, a następnie piłem podczas trekkingu. Gdy miałem wątpliwości co do pochodzenia źródła, używałem filtra LifeStraw.

Wodospad w Tall

Gdzie naładować swojego Powerbanka?

Wodociągów nie ma, a co z prądem? Jak naładować telefon czy aparat? Ten temat przedstawia się równie kiepsko. Cały kraj bazuje na hydroelektrowniach, a poszczególne domostwa zasilane są z własnych paneli słonecznych. Oznacza to, że w wyższych partiach gór być problem z naładowaniem powerbanka z gniazdka własnej lodgy. Za taką przyjemność należy zapłacić ok. 5 USD.

Polecam zabranie turystycznej ładowarki słonecznej (w Decathlonie solary można już kupić za 200 zł) Alternatywę stanowi podłączenie przejściówki tzw “złodziejki” w miejsce żarówki, no ale chyba 5 USD to jeszcze nie jest jakaś wygórowana cena.

Co ciekawe, energia elektryczna jest produkowana w ilości, która w teorii pokryłaby zapotrzebowanie Nepalu, ale znaczna jej ilość sprzedawana jest Indiom, gdzie popyt jest radykalnie większy.

Nieeuropejskie kibelki – na tronie nie usiądziesz

Trekking w Nepalu nierozerwalnie wiąże się z koniecznością czasowego obniżenia wymagań co do standardów higieny osobistej. W niektórych wioskach o bieżącej wodzie można tylko pomarzyć, a za kibelek służy dziura w podłodze.

Z załatwianiem niektórych potrzeb fizjologicznych mężczyźni mają wprawdzie łatwiej, ale umówmy się, że brak kanalizacji nie sprzyja żadnej z płci w zachowywaniu pełni zdrowia. A w dużej części terytorium Nepalu takich instalacji nie ma. W kibelkach najczęściej znajduje się wiaderko, które trzeba napełnić wodą, a następnie spłukać po sobie nieczystości.

Wychodząc w góry warto zabrać ze sobą rolkę papieru toaletowego. Na szlaku potrafi on być towarem luksusowym, a jak wiemy – za luksus się płaci dodatkowy hajs. Papier bez problemu kupicie w Namche Bazaar.

Patriarchat

Wielowiekowa, uświęcona hinduistycznymi wierzeniami, tradycja doprowadziła do ukonstytuowania się kultury patriarchalnej, w której miejsce kobiety jest w domu – a ona musi ten dom prowadzić i poświęcić się wychowaniu dzieci. Zazwyczaj pracuje w gospodarstwie, jest słabo wykształcona i podległa mężowi. Z jej zdaniem mało kto się liczy, a kluczowe decyzje podejmują zawsze mężczyźni. Przedstawicielom nepalskiego społeczeństwa najtrudniej jest pojąć – jak przekonuje pewna Polka prowadząca hotel u podnóża Himalajów – jak to jest „żeby kobieta mogła robić coś lepiej od mężczyzny”.

Przypomina mi to historię jak lokalna gospodyni zaprosiła nas do domu, chcąc kupić od nas koszulki dla swojego męża. Ona zajmowała się domem i pracą na roli, a jej małżonek pracował w wyższych partiach Himalajów jako przewodnik.

Ile kosztuje Internet w Himalajach?

Nepalczycy są gościnnym narodem, więc turystów (znacznie zamożniejszych od przeciętnego mieszkańca Katmandu) hołubi się na każdym kroku. Niezależnie od ich pochodzenia i zachowania, bo przybysze płacą dolarami, a tych jeszcze przez długie dekady w Nepalu będzie brakować. Pozostaje pytanie ile kosztuje internet w Himalajach i czy w ogóle jest dostępny?

Brak funduszy przekłada się na technologiczne zacofanie, aczkolwiek jest możliwość połączenia się z Internetem poprzez WIFI – nawet w miejscowości Chukhung 4700 m n.p.m., która jest punktem startu do zdobycia Island. Wówczas płaciłem ok. 10 USD za 1 GB danych. Później transfer drastycznie malał (przekroczony limit danych)

Natomiast lokalsi prowadzący lodge wiedząc, że turystom zależy na Internecie, często mówili, że jest on w cenie noclegu, natomiast później najczęściej okazywało się, że może sygnał WIFI jest, ale Internet dawno tu nie gościł.

Warto dodać, że szlak z Jiri do Lukli również posiada odpowiednią infrastrukturę. Wystarczy, że kupimy voucher w celu podłączenia się do WIFI. Kosztowało to ok. 5 USD. Zatem trekking Jiri-Lukla będzie mógł zostać uwieczniony w social media relacją na żywo.

A z zasięgiem GSM wiadomo jak jest. Kiedy mieszkałem 7 dni w klasztorze tybetańskim, w którym kompletnie nie było zasięgu, raz zszedłem do Junbesi, żeby odpalić Internet i sprawdzić co słychać u znajomych. Tego dnia w całej wiosce nie było prądu. Trzeba mieć na uwadze, że zdarza się to dość często

Czy warto pojechać na trekking w himalaje?

Wybór Nepalu jako krainy do trekkingu górskiego jest wart polecenia, w szczególności jeśli cenisz:

  • niezrównane piękno krajobrazów górskich,
  • bezpieczeństwo osobiste i przychylność lokalsów,
  • odmienność, różnorodność i koloryt (od strojów po style życia),

Tudzież jeśli chcesz na kilka tygodni wyrwać się z nadwiślańskiej, w większości raczej płaskiej i dość stalowo-szaro-brunatnej rzeczywistości. Ja tak zrobiłem i nie żałuję, mimo że chwilami cierpiałem. Oczywiście pod warunkiem, że nie martwi Cię brak Internetu lub płukanie napełnionym wiaderkiem nieczystości po sobie, inne wyżej opisane niedogodności. To, że wrócisz stamtąd z nieco innym spojrzeniem na style (prze)życia oraz masą różnokolorowych zdjęć, masz jak w banku.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 6 Średnia ocena: 5]