Przeczytajcie wpis Bartka 🙂

Zajawionym wspinaczom skalna, wielowyciągowa czasówka kojarzy się przede wszystkim z “wybieganiem” na El Capitana w Yoskach. Większość z nas jednak nigdy nie dorówna kosmicznemu poziomowi pary Alexa Honnolda i Tommy’ego Caldwella, więc chorwackie BWSC będzie ciekawą propozycją dla nas “ludzi, nie kosmitów”.

W samym sercu Parku Narodowego Paklenica naszą uwagę przyciąga wybitna ściana Debeli Kuk. Przedzierając się przez tłumy wędkarzy mówiących po polsku nie sposób nie zauważyć tej pięknej ściany, która spokojnie obserwuje harmider w dnie doliny.

Zapewne także dlatego, że ściana ta jest znakomicie widoczna z paklenickiej ceprostrady, odbywają się na niej ciekawe zawody, czyli czasówka w akceptowanym dla wspinaczy formacie. Środkiem tej ściany poprowadzono jest bardzo estetyczną linię, charakteryzującą się ciągowym stylem i zróżnicowanymi formacjami łączącymi w sobie panelowe ruszki z górskimi formacjami. Całość jest komfortowo obita, a i wycena nie należy do wygórowanych.

BWSC

Cruxowy wyciąg wyceniany jest za 6c+. Jest to zatem zakres dostępny dla każdego zjadacza chleba, a mocniejsi zawodnicy mogą się fajnie pobawić w zrobienie na tej linii na czas. Zawody na BWSC odbywają się z zachowaniem wszelkich zasad znanych we wspinaniu wielowyciagowym.

Zasady

Zawodnicy zobowiązani są do asekurowania się “na sztywno”, więc tzw. lotna jest tutaj niedozwolona. Muszą także wpinać linę w każdy przelot. Zwiększa to bezpieczeństwo, ale znacząco wydłuża czas na konieczne operacje sprzętowe. Za złamanie reguł grożą dodatkowe sekundy, lub nawet minuty. A skoro mowa już o czasie, to najlepsze wyniki są wręcz niewyobrażalne.

Regulamin zawodów BWSC

Opis drogi

Cała droga liczy 6 wyciągów, a najlepszy odnotowany wynik to 15 minut i 16 sekund. Oznacza to, że wspinacze pokonali każdy wyciąg w około 2 minuty 33 sekundy ! Wynik ten zrobił na mnie gigantyczne wrażenie….

Majestat ściany i ciekawa historia drogi zachęciły mnie do stawienia jej czoła wraz z partnerem Mateuszem Urbańczykiem. Dodatkowo droga ta wydawała się dobrą propozycją na szybką akcję, gdy prognoza straszyła nas popołudniową zlewą. 

Podejście pod Debeli Kuk jest bardzo szybkie, a ścieżka pod samą drogę komfortowa. Pod ścianą można zostawić depozyt z plecakiem, podejściówkami i innymi gratami. Ze sprzętu potrzebujemy tylko tego, czego wymaga od nas sportowe wspinanie wielowyciągowe, tj. zestaw osobisty, eksy, lina i standardowo kask. Po przewspinaniu drogi otrzymujemy na deser ciekawe zjazdy wzdłuż drogi, o której wspomnę później.

Mając na uwadze powyższe charakter drogi określiłbym jako mało poważny.

Dla ciekawych większej ilości szczegółów z drogi, poniżej zdradzę parę smaczków.

[Spoiler alert!]

Osoby, które liczą na OSa powinny w tym miejscu zakończyć czytanie.

Wyciąg 1.

Na starcie mamy przyjemny, rozgrzewkowy wyciąg za 6/6+. Wycena pierwszego wyciągu jest dość softowa, co podbudowuje psychę przed dalszą wspinaczką. Sama formacja również należy do ciekawych i przyjemnych. Kominek z licznymi stopniami i chwytami, dalej trawers po klameczkach i dużych stopniach i wyjście w zaciątku.

Wyciąg 2.

Kolejny etap to boulderowy start w trawersie, a następnie wejście w ładnie urzeźbioną płytkę. Całość wyceniona za 6a+. Fajny na dogrzanie się przed kluczowym wyciągiem za 6c+.

Wyciąg 3

Definiuje trudność drogi. Mamy do przewspinania 50 metrów ciągu, a wisienka na torcie czeka na nas dopiero na 40 metrze. Niegłupim pomysłem jest przedłużanie przelotów, tak aby lina w Cruxie była jak najmniej przesztywniona.

Dojście do trudności to bardzo ładne wspinanie we wszelakich formacjach. Są zacięcia, pojedyncze ryski, płytka. Jednym słowem trzeba się wspinać. Idąc do cruxa wszystko pokonywałem w stylu OS. Gdy doszedłem do ostatnich mniejszych chwytów i subtelniejszych stopni zaczął mi się załączać przysłowiowy telegraf.

Na dojściu do cruxa mamy powieszone stałe eksy, jednak kluczowe ruszki trzeba wykonać nad przelotem. Ewentualny locik należałby do tych komfortowych, jednak kto by chciał palić OS po przedarciu się przez 40 metrów ciągu.

Patent na cruxa

Crux jest dość czytelny podczas prowadzenia. Trzeba w tym miejscu odważniej sięgnąć w lewo do klameczki. Mnie jednak podpowiedzieli go koledzy z zaprzyjaźnionego klubu KW Kraków, częstując mnie flashem, co nieco obniżyło styl naszego przejścia. Na pocieszenie zrobili mi także filmik jak stękam w trudnościach.

Moment złapania klameczki jest satysfakcjonujący i zakańcza trudności drogi. Dalej już jest tylko łatwo i przyjemnie.

Wyciąg 4 + 5

Czwarty wyciąg można określić mianem przeniesienia stanowiska za 4+. My połączyliśmy go z kolejnym, piątym, wyciągiem, który w mojej ocenie był najładniejszym wyciągiem drogi. 35 metrów pięknego wspinania w zacięciu z rysą w środku plus druga rysa obok na dłonie.

Ostra, jak cholera, ale w rękawiczkach i z odpowiednią techniką klinowania było pysznie ! Mieliśmy 60 metrowe liny i liny wystarczyło nam prawie do samego końca. Asekurant musiał podejść na lotnej około 5 metrów łatwego terenu za 3.

Wybierając wariant łączący te dwa wyciągi warto, szczególnie na początku, przedłużać jak najbardziej przeloty. Można też wziąć ze 2 średnie friendy na podbudowanie psychy w rysie. My pominęliśmy na czwórkowym wyciągu parę wpinek, aby zminimalizować przesztywnienie liny.

Wyciąg 6.

Ostatni wyciąg wyprowadzający na szczyt ma najbardziej górski charakter i jest bardzo ciekawy. Początkowo boulderowe ruszki z możliwością klinowania dłoni, a następnie wspinaczka w charakterystycznych dla paklenicy wymyciach.

Droga dalej trzyma ciąg trudności za około 6, ale wspinanie same w sobie jest bardzo satysfakcjonujące, a asekuracja nie podnosi znacząco ciśnienia.

Stanowisko z ostatniego wyciągu jest od razu naszym pierwszym stanem zjazdowym. Można spokojnie nacieszyć się widoczkiem na całą okolicę, strzelić pamiątkowe selfie i zjeżdżać na dół.

Zjazdy

Zjazdy są bardzo komfortowe, jednak należy uważać na klinowanie się liny, pilnować jej i uważać na węzły. Skala jest bardzo ostra, a lina lubi się o nią haczyć. Nam zdarzyło się to kilka razy i było to frustrujące, a towarzyszący nam silny wiatr nie ułatwiał zadania.

Od stanu do stanu. My dwa razy połączyliśmy 2 zjazdy w jeden, łącząc 5 z 4 wyciągiem oraz 2 z 1. 60-metrowej liny wystarczyło na styk, a sam zjazd miejscami przebiegał przez totalnie lufiasty fragment, było zajawkowo.

Zjeżdżając, należy pamiętać, że ktoś pod nami może się wspinać i należy prowadzić zjazdy tak, aby wspinającemu w żaden sposób nie przeszkadzać! Prowadzący wyciąg ma zawsze pierwszeństwo.

BWSC podsumowanie

BWSC jest drogą bardzo popularną, przez co tłumnie odwiedzaną. Wspinając się po niej spotkaliśmy 3 zespoły, w tym 2 polskie i jeden włoski, które wyprzedzaliśmy w trakcie wspinania.

Ku naszemu zaskoczeniu to wyglądający na najbardziej doświadczony zespół włoski najbardziej zamulał w trakcie wspinania.

Po zrobieniu tej fajnej dróżki warto wstawić się w sąsiednią prostszą propozycję tj. Slowenski PIPS. Zjazdy odbywają się także BWSC.

Słowa końcowe

Pamiętaj, że ważnym elementem wspinania jest odpowiednia celebracja. Po fajnym przejściu nie zapomnij nacieszyć się widokami i miło spędzić czas ze znajomymi !

To świetny moment, żeby żyć tu i teraz i nie rozmyślać o troskach z przeszłości czy przyszłości😉 Carpe diem ❤️

Dzięki za przeczytanie mojego tekstu będącego zbiorem informacji i wspomnień z majówki. Pamiętaj, że bazuje on na moich subiektywnych, amatorskich odczuciach. Nie jest on poradnikiem profesjonalnego wspinacza. Jeśli masz ochotę śledzić moje wspinaczki zapraszam na mojego IG

Pozdrawiam Bartosz Leszczyc-Zielonacki @bartosz_zielonacki

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 9 Średnia ocena: 4.8]