Na pierwszy ogień udaliśmy się w rejon Zamku Bolczów. A mówiąc ściślej – ruin warowni, która lata świetności miała w XVI wieku. Znawcą nie jestem, obiektu nie zwiedzałem dokładnie, toteż ograniczę się do wzmianki, że od ponad 15 lat pozostałości tej fortecy stały się jedną z atrakcji Parku Kulturowego Kotliny Jeleniogórskiej.

Gdyby ktoś chciał wiedzieć, jak tam trafić, to uprzejmie donoszę, że jedzie się ulicą Roboczą, a potem trzeba odbić w leśny dukt, który pokieruje nas na parking położony w głębi lasu.

Tam mieszczą się Rudawy Janowickie, w których to większość dróg ma charakter tradowy. Taki trad pozwala się solidnie przygotować przed wspinaczką w Tatrach, które również zbudowane są w ogromnej przewadze z granitu.

Na Jurze zaś znajduje się mało fajnych dróg tradowych; ponadto z racji wapienia – tam asekuracja również inaczej siada.

Zrealizowaliśmy zatem tradowe łojenie w dwóch rejonach:

a) Krowiarki

b) Zachodni Mur.

Zachodni Mur – Najciekawsze drogi w rejonie

Po około 25 minutach marszu (ścieżka wiodła przez las – pod górkę) dotarliśmy pod pierwszą skałę.

Skoro to trad, to mieliśmy zamiar delikatnie (od IV) go napocząć, żeby “poczuć skałę”. Łącznie było nas pięcioro, sformowaliśmy dwa zespoły – dwu- oraz trzyosobowy.

Droga przy rysie

Zdającą się uciekać na lewo od okapu, i zakończoną wejściem na wierzchołek – poszli Kacper z Maćkiem.

Duzy Kacper i brat Maciek – stali bywalcy mojego bloga

Zrelacjonowali mi potem, że jej prosta (żeby nie rzec prostacka) nazwa odzwierciedla brak uroku. Obok niej wytyczona jest bowiem inna, znacznie bardziej ciekawsza: warta przejścia ze względu na rysę za VI, z końcówką w postaci czujnego trawers pod okapem.

Po raz kolejny okazało, że właściwa selekcja rejonu, skały i konkretnej linii decyduje o tym, jak bardzo udany dzień wspinaczkowy to będzie.

Kursowe Zacięcie

Mały Kacper klinuje kość. Krzychu asekuruje

Druga załoga odbiła wyraźnie w prawo i podążała wzdłuż muru nitką o nazwie “Kursowe zacięcie”. Trafiła im się ciekawsza i nieco trudniej pionowa wycieczka z bardzo dobrą asekuracją.

Obie drogi pozbawione były stałych stanowisk, toteż trzeba było zbudować je z drzewa.

No więc czekałem cierpliwie na swoją kolej, aż tu nagle – masz ci babo placek – zaczęło padać i lipa koszmarna wynikła z tego wszystkiego.

Pal licho, że nas trochę zmoczyło (z cukru nie jesteśmy), ale skała w takich okolicznościach nie ma w zwyczaju szybko schnąć. A mokra nie zapewnia ani dostatecznego tarcia ani wystarczającego komfortu.

Eksperymenty z friendami: Testowanie sprzętu wspinaczkowego

Mokra skała sprawiła, że (gdy już ustał deszcz) skupiliśmy się na testowaniu nowego frienda. A mówiąc precyzyjniej Ball nuta – takie bardzo małe ustrojstwo, które wciska się w szczeliny, a zarazem tak “potężne”, że można nim wykruszyć kawałek skały.

Eksperyment wykazał, że dość łatwo się zacina i trudno go potem wyciągnąć, ale do takiej wielkości ryski nie wsadzę nic innego.

Pokusiliśmy się również o testy statycznego obciążenia frienda – wraz z Kacprem przywiązaliśmy się do niego, ciekawi czy i jak utrzyma naszą łączną wagę (około 180 kg). Aczkolwiek wiadomo ze jak testować to tylko dynamiczne odpadnięcia – a na takie zwyczajnie zabrakło nam czasu.

Powędrowaliśmy ku Krowiarkom, aby zająć się tamtejszym klasykiem. Wcześniej to wspinanie w rysie blokowali nam uczestnicy kursu, po którym nie było już ani śladu.

Krowiarki: Pierwsze kroki na klasycznych tradach

Nawiasem mówiąc, uważam taki kurs w rysach za obowiązkowy element szkolenia wspinaczkowego. Bez opanowania prawidłowej techniki nie ma co zabierać się za prze-rysy.

Pierwsza Rysa VI

Mały Kacper na prowadzeniu. Klinował prawy bark
To wspinanie to jakiś dramat

Mimo, że drogi o wycenie VI na Jurze wciągam nosem, to ta sama cyfra „przypięta” do przerysy oznacza zupełnie inne wspinanie. Radykalnie odmienna formacja skalna powoduje, że miałem wrażenie, jakbym od nowa uczył się chodzić. Zresztą nie ja jeden, bo każdy z nas próbował.

Nawet Kuba (który z całej naszej załogi jest najlepszy technicznie) nie wiedział, jak ten „orzech” ugryźć.

Finalnie po kilku próbach sztuka ta powiodła się Małemu Kacprowi, który (odbywszy niedawno stosowne szkolenie) uratował honor naszej ekipy. W mojej opinii „Pierwsza rysa” to mega klasyk, wart ruszenia tyłków oraz ewentualnego przeczekania kursantów, jeśli akurat na takich trafimy.

Adam Słodowy VI.2

Nieudane próby w tej formacji nie oznaczały, że staliśmy jak te kołki, obładowani szpejem. Trybu stand-by nie było, nasze działania skupiły się na drodze o nazwie „Adam Słodowy” (VI.2) – to już solidna dróżka, ale obita.

Można było tam zrobić prostowanie korzystając z rysy (z własną asekuracją) za VI.2+, i tylko Kubie udało się przekroczyć checkpoint oznaczający połowę.

Dwóch Kacprów i Kuba, którego mam nadzieję, jeszcze poznacie 🙂

Ucieszyły nas fajne, bulderowe ruchy. Zawiesiliśmy wędkę, wchodząc na ten masyw od drugiej strony, ale efektu nie można zaliczyć do najwłaściwszych. Odpadając od skały, musieliśmy uważać na wahadło wprost na drzewo.

A grupowej satysfakcji dostarczyła nam wspólna celebracja wyczynu Kuby, który jednorazowo wszedł najwyżej.

Krowie Placki

Na sam koniec jeszcze Krzychu z Kubą spróbowali iść po płycie drogą o nazwie „Krowie Placki”. Obserwowałem ich z bliska i współczułem im. To był straszny parch.

Widziałem również inny zespół, który połakomił się na pobliski komin. Przyznam, że wyglądało to ciekawie, ponieważ nie było tam ringów. Najpewniej jakoś od tyłu założyli wędkę i dawali radę.

Parchem podszyte testy

Gdy już się tak stoi pod koronami drzew i ma się okazję z bliska przyjrzeć skałom, to nie trudno odkryć, że sporą część z nich porósł mech oraz drobna, bliżej nieokreślona roślinność.

O drogach (zarośniętych, nieoczyszczonych i mało interesujących) wytyczonych w takich miejscach mówi się, że są to parchy.

Są rzadko uczęszczane, jeszcze rzadziej czyszczone, i stopniowo z sezonu na sezonu “znikają” z TOPO. Przed naturalną ekspansją lasu bronią się tylko klasyki ­– rękami dzielnych łojantów oraz ekiperów.

Rudawy podsumowanie

Reasumując ten nasz rekonesans, „Pierwsza Rysa” to obligatoryjny punkt “must try”

Poza tym miłośnicy tradu mogą spróbować swoich sił na Zachodnim Murze. Ów mur ciągnie się aż do zamku, zatem na pewno każdy taki zapaleniec znajdzie drogę odpowiednią względem swoich umiejętności.

W dodatku przychodzi tu zdecydowanie mniej ludzi niż w rejon Sokolika, bo kto lubi trad?

Sądzę, że to właściwe miejsce dla tych, którzy chcą nabrać w tej materii doświadczenia.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 4 Średnia ocena: 5]