Od doliny do doliny, czyli łatwa i przyjemna przechadzka dla wszystkich

Jak już zainstalujemy się w wynajętym pensjonacie i odpoczniemy po podróży (zwłaszcza po nużącym staniu w korkach na Zakopiance lub dodatkowych minutach spędzonych w tłocznym niekiedy wagonie opóźnionego pociągu) to pozostałą część dnia możemy wykorzystać na krótki spacer górski. Fraza “spacer górski” jest przeze mnie użyta celowo, rzekłbym wręcz z premedytacją 🙂

Może i to zabrzmi odrobinę buńczucznie, ale sama droga nie sprawia żadnych trudności i nadaje dla wszystkich – dzieci, osób starszych i “niedzielnych” turystów.

Przy czym o zjawisku pt. “przeszkód nie ma, droga wolna” możemy mówić, gdy pogoda jest zachęcająca, lub choćby neutralna. Kiedy robi się brzydko za oknem, zacina deszcz lub dmucha nam mocno w twarz (nie mówiąc już o halnym czy zamieciach śnieżnych) to nawet stosunkowo niedługa i łatwa trasa potrafi spowodować u człowieka podwyższony poziom kortyzolu.

Spod Wielkiej Krokwi ruszyły tłumy

Wielka Krokiew w Zakopanym
Wielka Krokiew w Zakopanym – Start wycieczki

Do Doliny Białego (Potoku) łatwo trafić z centrum Zakopanego. Jeśli nie musicie “przy okazji” zahaczyć o Kraków 😉 , to dwie najkrótsze ścieżki dojścia wiodą: albo ulicą Makuszyńskiego (wbrew skojarzeniom niebiegnącą do Pacanowa) albo wzdłuż oznaczonej na czarno Drogi pod Reglami rozpoczynają swój bieg pod słynną skocznią narciarską. W zasadzie już od Wielkiej Krokwi rozciąga się dolina cechująca się pięknem przyrody i dużą popularnością. Widok wielu rodzin z dziećmi nie jest tam niczym niezwykłym, a w sezonie przy sprzyjającej aurze poczujesz się niemal tak jak w centrum handlowym weekendową porą.

Poza gwarem rozmów podróż ta będzie obfitować w szum przelewającej się licznymi kaskadami wody zasilającej Biały Potok. Dawniej wypasano tam owce, a po II wojnie światowej prowadzono działalność górniczą. W tamtejszych sztolniach wydobywano z głębi ziemi uran na potrzeby sowieckiego przemysłu zbrojeniowego. Idąc czarnym szlakiem, w pewnym momencie natrafimy na dobrze zabezpieczony otwór jednej z nich, który dziś służy za punkt orientacyjny.

Ścieżka przyrodnicza im. Prof. Stanisława Sokołowskiego – Dolina Białego

Dolina Białego Potoku latem
Dolina Białego

Od kilku lat dodatkową atrakcją tej doliny (poza unikalnym ponoć mikroklimatem, choć mój nos niespecjalnie potwierdza jego występowanie) jest “Ścieżka przyrodnicza im. Prof. Stanisława Sokołowskiego – Dolina Białego“. Uczony ten był leśnikiem, jednym z pionierów ochrony przyrody w Tatrach, gorącym orędownikiem utworzenia w tym regionie Podhala parku narodowego. Dydaktyka wymaga uprzedniego zaopatrzenia się w przewodnik przyrodniczy, bez którego na niewiele zdadzą się ponumerowane słupki.

Takie wydawnictwo liczy 72 strony i jest dostępne w sklepie TPN za jedyne 11 zł. To niedużo w porównaniu do innych publikacji tam oferowanych, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu że, to kolejna nieco grubsza broszurka stanowiąca formę “cegiełki” wspierającej budżet tej “państwowej osoby prawnej” jaką jest TPN. Wart odnotowania jest nietypowy fakt pojawiania się kosodrzewiny już na wysokości nieco ponad 900 m n.p.m. w rejonie zdominowanym przez dolomitowe skałki nazywane tam koryciskami (północno-zachodnie ramię Krokwi).

Nieco dalej mijamy Dolinę Suchą, nazwaną tak dlatego, że są takie pory w ciągu roku, kiedy wody w strumieniu…brakuje. Po prostu jest sucho i trzeba w gardło wlać jakiś zdrowy napitek. Zupełnie jak po usłyszeniu z czyichkolwiek ust dowcipu – prawie wszystkim znanego i oklepanego, czyli tzw. suchara. Oto przykład takowego dialogu, który ponoć miał kiedyś miejsce w sąsiedztwie Doliny Suchej.

W wagoniku kolejki na Kasprowy turysta konwersuje z góralem:

– Baco, a co by było, gdyby ta lina się urwała?

– A to by było…trzeci roz w tym tygodniu. 😉

Czerwona Przełęcz – dobre miejsce na odpoczynek

W niewielkiej odległości od Sarniej Skały mamy kolejne miejsce postojowo-spoczynkowe. Mowa o Czerwonej Przełęczy (wcześniej miejscowi mówili o niej per Wolarzysko), która została tak nazwana oficjalnie w 1900 roku, a pretekstem do tego był kolor tamtejszych skał, czyli czerwonych łupków z okresu kajpru. Kajper – nie dość że fajnie brzmi, to jeszcze świetnie nadaje się do scrabble; ale jego dokładne znaczenie to już sobie, moi drodzy wyguglajcie.

Dodam jeszcze, że tej lokacji nie należy mylić z Czerwoną Przełączką, która znajduje się pod słowackiej stronie Tatr.

Sarnia skała i panorama na zakopane

Panorama na Zakopane z Sarniej Skały
Kiedy wejdziemy na Sarnią Skałę naszym oczom rozpościera się przepiękna Panorama na Zakopane.

Na trasie naszej marszurty dalej mamy liczącą niespełna 1400 m n.p.m. Sarnią Skałę, zwaną czasami Małą Świnicą. Muszę przyznać, że panorama na Zakopane wynagradza nam trudy wycieczki. Widzicie Gubałówkę?

Skarbów brak ale radość z Jarząbu już tak

Wyczytałem, że pewnego razu odnaleziono tam niecodzienny okaz należący do gatunku w Polsce niespotykanego. Tego odkrycia dokonali botanicy w 1956 roku, a rzeczonym znaleziskiem był egzemplarz Jarząbu Turyngskiego (nie notowany dotąd w Polsce, mieszaniec jarząbu pospolitego i mącznego.) Zapewne ich radość wówczas była równie wielka jak moja, kiedy przeżywałem zdarzenia tutaj opisane:

Siklawica w Dolinie Strążyskiej, czyli wodospad, który nie zachwycił

Kolejnym przystankiem jest Wodospad Siklawica (dwustopniowy, łącznie mający 23 metry wysokości). W XIX wieku nasi rodzimi geografowie zachwycali się nim wprawdzie, ale chyba nie dane im było zabrać swe cztery litery na pokład tanich linii lotniczych i w poszukiwaniu gromko oraz hucznie opadającej wody polecieć chociażby np. do pobliskiej Chorwacji (obejrzyjcie sobie stosowne zdjęcia przedstawiające takie zjawiska na rzece Krka). Pozwolę sobie wyrazić następującą opinię o Siklawicy.

Siklawica
Siklawica

Jak dla mnie (i mam nadzieję, że nikogo nie urażę, tym stwierdzeniem): Nie jest widok imponujący (zdecydowanie brakuje mu szerokości, hałasu wielkiego też ponoć nie robi (zwłaszcza zimą, hehe), ale na pamiątkowe selfie lub inny rodzaj portreciku się nada.

Bardziej okazałe wodospady znajdziecie tutaj (choć największy widziałem w mieście Tal na szlaku dookoła Annapurny – 103m wysokości) :

Strążyskie lokacje (Polana i Dolina) za koniec wycieczki

Zawiedziony brakiem za***istości Siklawicy, zaprzestaję dalszego pastwienia się nad tą osobliwością krajobrazu i śpieszę powiadomić, że zaledwie po niespełna kwadransie dalszego marszu nasze stopy znajdą się na Polanie Strążyskiej. W krótkich, żołnierskich słowach: “przyjemnie” zarośnięta dawna hala pasterska; malownicza, w szczególności z fajnym widokiem na Giewont i zagospodarowana turystycznie. W sezonie można się tam posilić (niezbyt wyszukanym, ale dość smacznym jadłem) i ukoić pragnienie.

Opuściwszy bufet, udajemy się na metę naszej wędrówki. A znajduje się ona w Dolinie Strążyskiej, na pułapie niespełna 900 m, u stóp Giewontu.

Co ciekawe, w tym miejscu następuje spora koncentracja ruchu turystycznego – według wyliczeń statystyków to nawet 6 procent wszystkich odwiedzających Tatry. W szczególności występuje tam nadreprezentacja najmniej zaawansowanych trekkerów, którzy dopiero co zaczynają te jakże zdrowe i przyjemne praktyki.

Poza przyzwoicie się prezentującymi formacjami skalnymi i tablicą pamiątkową poświęconą Edwardowi Jelinkowi (zasłużonego dla stosunków polsko-czeskich) w tej dolinie lepszych atrakcji nie ma. Ale za to prężnie działa komunikacja autobusowa i nawet najbardziej zmęczeni tą niespełna trzygodzinną wycieczką, łatwo i szybko teleportują się na Krupówki.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 13 Średnia ocena: 5]