Każdy szanujący swe zdrowie taternik musi odpocząć po intensywnym, wiosenno-letnim sezonie wspinaczkowym.

Pobyć trochę z najbliższymi, zregenerować umęczone mięśnie, naładować baterie i odpowiednio się nastroić – takie przyświecały mi cele. Nawet jeśli miałoby to oznaczać nic nierobienie i wylegiwanie się na plaży. A jeśli dodać do tego połowę października i fakt, że nad Bałtykiem pogoda nie rozpieszczała, to oczywistym wyborem stały się „ciepłe kraje”.

Zdecydowaliśmy razem z Patką, że tygodniowy wypad urlopowy spędzimy w ojczyźnie filozofii, demokracji i śródziemnomorskiego leniuchowania.

Zakynthos – Co, kiedy i przede wszystkim: za ile?

Cała wycieczka kosztowała nas prawie 3200 zł na osobę, a odbywała się pod hasłem “Let’s use it: all inclusive!”

Byliśmy w Laganas, czyli w odległości około 25 minut jazdy samochodem od Zakynthos, po sezonie gości jak na lekarstwo – aż miło było popatrzeć na te puste kluby, zaznać ciszy w kurorcie i mieć tylko dla siebie znacznie większy piaszczysty areał niż te parę metrów kw., które latem bywa ciasno ograniczone leżakami.

O samej miejscowości wystarczy wiedzieć tyle: Laganas to typowa miejscowość turystyczna (do niedawna na prawach gminy) położona na Zakynthos – jednej z wielu Wysp Jońskich. To zachodni kraniec Grecji i gdyby nałożyć na mapę tego kraju geograficzne odwzorowanie Polski, to odpowiednikiem tego regionu byłoby nasze województwo lubuskie.

Greckie słowo “lagini” oznacza “dzban” – pobliskie krainy Lithakia i Kalamaki słynęły dawniej z wyrobów ceramicznych. Doprawdy niewiele trzeba, aby potłuc dzbany. W 1953 roku Matka Natura zachowała się na jak przysłowiowy „słoń w składzie porcelany”, gdy cały ten region nawiedziło dość mocne trzęsienie ziemi. Dość ciekawostek historycznych, przyjrzyjmy się współczesnym opcjom na spędzanie tam czasu wolnego poza terenem hotelu.

Workstation

Spokojnie i sympatycznie upływała nam ta laba, choć gwoli ścisłości to ja tylko około 8 godzin co dnia miałem do dyspozycji. W przeciwieństwie do Patki – pełnoprawnej urlopowiczki, odpaliłem tryb work-vacation. Codziennie do 15-ej wylegiwałem się nad wodą (morską lub basenową), a popołudniami pracowałem.

Październik

Chłodne, październikowe wieczory (po zachodzie słońca nie szło wytrzymać w strojach ewidentnie letnich, więc przydały się bluzy) umilała nam różnorodna, przeważnie zachęcająca do podrygów muzyka grana na żywo.

Hotel

Bar z widokiem na Laganas. O tej porze turystów można było zliczyć na palcach jednej ręki

Słowa uznania kieruję niniejszym do wszystkich zarówno etatowych pracowników hotelu Best Western Galaxy (gorąco polecam!) jak i wobec personelu współpracującemu z tą siecią. Przesympatyczna i kompetentna obsługa; szczególnie miło wspominać będę fajnych barmanów, którzy bez zamawiania przez nas drinków – podsyłali je nam od czasu do czasu.

Aktywności

Dzień dobry!

Wstawaliśmy o siódmej, a naszej pobudce towarzyszyły odgłosy dobiegające z kuchni (nasze pokoje mieściły się na parterze) oraz z izb ogarnianych przez pokojówki. Dzień rozpoczynałem od treningu przy wykorzystaniu chwytotablicy. Montowałem ją na drzwiach, aczkolwiek mój nader słuszny wzrost sprawiał, że nie byłem w stanie oderwać nóg od podłogi. Więc to akurat tak średnio zdawało egzamin.

Zdarzało mi się również jeszcze przed śniadaniem biegać po plaży. Jednego dnia naprawdę bardzo nisko nad moją głową przeleciał lądujący na pobliskim pasie samolot. Ponadto wzdłuż plaży Laganas znajduje się rezerwat przyrody, a w nim ogrodzone barierkami siedliska, w których żółwie „Caretta Caretta” składają jaja.

Oczywiście zarówno tam, jak i na położone nieopodal lotnisko nie wolno wchodzić. Można – jak to się ładnie mówi – co najwyżej „zapuścić żurawia”.

Kociambry

Do naszych ulubionych miejscówek należały: stolik pod parasolka na trawce, tuż obok plaży, z widokiem na morze oraz ocienione przyhotelowe tereny, po których kręciły się urocze kociaki. Doprawdy sporo ich tam było, najwyraźniej personel dokarmiał je należycie.

Często widywaliśmy je za dnia, jak wypoczywały sobie w cieniu. Miały w sobie tyle powabu i przymilności, że nie raz z ust mojej partnerki słyszałem w pełni szczere wyrazy żalu: „Są takie słodziutkie. Dlaczego nie możemy kilku zabrać ze sobą i adoptować”?

Obawiam się, że procedura legalnej adopcji bezpańskich sierściaków i wywozu ich z Grecji mogłaby trwać dłużej niż nasz pobyt. O ile w ogóle jest możliwa – jeśli zdarzyło się komuś z Was przez nią przechodzić, to dajcie znać proszę.

Naszych mózgów i kubków smakowych rekomendacje

Szwedzki stół w trakcie każdego posiłku pozwalał nam obficie czerpać z dobrodziejstw lokalnej kuchni, która w moim odczuciu jest niesamowicie smaczna. Na naszych talerzach lądowały rozmaite warzywa wzbogacone o sos tzatziki oraz oliwki.

Podniebieniu Patki wyjątkowo podpasowały duszone bakłażany i pomidory. Oboje nie gustowaliśmy w przyrządzanym tam przez szefa kuchni mięsie – w wielu polskich lokalach jadałem lepsze mięsiwa. Te greckie nie mają do naszych podjazdu – gdzie im np. do chociażby takiego pstrąga z jurajskiej krainy

Do kolacji wybieraliśmy wino, a ja dodatkowo kosztowałem lokalnych gatunków piwa. W ramach wykupionego przez nas all inclusive drinki wprawdzie nie były dodatkowo płatne, aczkolwiek ich lista obejmowała wyłącznie te prostsze – w moim odczucie pozbawione finezji czy dobrego smaku.

W karcie nie znajdziemy chociażby takiego mojito – jak niektórym wiadomo – barman musi ugniatać miętę (a to zajmuje mu czas), więc nie zdziwiła mnie taka hotelowa „polityka drinkowa”.

Caretta Caretta, czyli koegzystencja pomimo sprzecznych interesów

Na pierwszym miejscu wśród atrakcji przyrodniczych Laganas jest migracja żółwi morskich (łac. Caretta caretta). Każdego roku podczas letnich miesięcy setki tych powolnych zwierząt żółwie wpływają do zatoki Laganas, aby złożyć jaja na chronionej przez ekologów plaży.

100 – tyle podczas wakacji doliczono się tam knajp, barów i klubów. Od strony lądu przybywają zatem tysiące głośnych i spragnionych dobrej zabawy turystów , a od strony morza obserwujemy napływ owalnych kształtów pragnących w spokoju się rozmnożyć.

I jak tu pogodzić, te jakże sprzeczne interesy obu gatunków, z których to ten gadzi był pierwszy, gdyż w prawie niezmiennej formie od wielu milionów lat zasiedla naszą planetę?

Otóż, odpowiedź jest prosta: w celu protekcji naszych “braci mniejszych” utworzono tam park narodowy, a sama nazwa Laganas budzi skojarzenia z obłymi kształtami.

Atrakcje Zakynthos

Wyspa Żółwi i jej pracownik

Rzut beretem od naszej austerii znajduje się bowiem wyspa żółwi, a płynąc do niej naoglądać się można do woli urokliwych jaskiń, klifów i zatoczek. Gwóźdź programu stanowi odwiedzenie starego żółwia morskiego, który faktycznie – ni stąd ni zowąd – pojawia się w konkretnym miejscu w porze karmienia.

Gościom spoza regionu opowiadana jest legenda głosząca, że dawno temu pewien rybak codziennie łowił tam ryby, jednocześnie dokarmiając wiekowego i niezbyt zaradnego gada.

Tego dobrotliwego już nie ma na tym świecie, a przyzwyczajony żółw wciąż się zjawia. Lokalsi znaleźli sobie pretekst, aby pokazywać ten fenomen turystom, których sprowadza się tam motorówkami. Więc od biedy można uznać, że ów samiec lub samica (bo tego legenda nie precyzuje) robi tam na etacie „maskotki”.

Ogólnie rzec biorąc, wiele łódek się tam zbiera i wszyscy przyjezdni czekają na pojawienie się go tam, z jakim przejęciem jak miał się tam ukazać Jezusek 😀

A co do samej wyspy Żółwi wycieczka fakultatywna nie zrobiła wrażenia. Raz z powodu zakazu wstępu w głąb. Dwa, że było tam tłoczno. Roiło się tam od pasażerów łódek obsługiwanych przez wiele konkurujących ze sobą firm, z których kilka oferowało dodatkowo przekąski.

Popływałem tam sobie (maska z rurką była w użyciu), a wróciliśmy pierwszą nadarzającą się okazją. Skoro już mowa o pływaniu, to rozwinę ten wątek.

Wycieczka motorówką na pobiskie klify i jaskinie

Niedługo potem opadła mi kopara, gdy kapitan niewielkiej motorówki (na pokładzie wraz z nami było tylko 6 osób) wpłynął do wnętrza jaskini. Kamienne ściany otaczały nas ze wszystkich stron, zjawisko odbijając się w lustrze przejrzystej wody morskiej. Niedługo potem wskoczyliśmy do niej i poczułem się jak grecki heros lub nawet młody bóg. 

Snorkeling

Wody wokół Laganas są czyste i ciepłe nawet w połowie października. Chociaż nurkuje się przyjemnie, to zbyt wielu morskich stworzeń nie widziałem. Zwłaszcza tych większych, bo drobnych żyjątek nie brakuje, ale planktonem to się nawet wieloryby nie zachwycają, hehe.

A przyznam, że znacznie oddalałem się od brzegu – granicą mojej częściowo podmorskiej aktywności (oczywiście nie dysponowałem akwalungiem z prawdziwego zdarzenia) były żółte boje tożsame z zakazem, który na ogół zwiastuje jakieś niebezpieczeństwo. Przez te kilka dni pobytu co i rusz żywiłem nadzieję, że dane mi będzie ujrzeć prawdziwego dzikiego żółwia – a nie tego osobnika będącego na usługach lokalsów. Niestety, w zasięgu moich patrzałek, tylko raz nawinęła się niewielka płaszczka.

Kolejną z atrakcji widzieliśmy jedynie z daleka, mimo że wiele par ściąga tam i cykają terabajty mniej lub bardziej wystudiowanych fotek.

Cameo

Nie bez kozery zwaną „wyspą ślubów”.

Reklamowana jako bajeczne miejsce z oszałamiającymi widokami (w szczególności o zachodzie słońca), a w takim pejzażu zapewne niejedna białogłowa chciałaby usłyszeć, że jej opalony, dobrze zbudowany i zamożny wybranek przyrzeknie jej płomienną miłość aż po grób.

W mojej opinii była to „wyspa prześcieradeł”. Ich widok z dalszej odległości (przyglądaliśmy się im od strony zachodniej podczas powrotu z wyspy żółwi) wystarczył nam, dzięki czemu łącznie 10 euro zostało w portfelach. Odbyliśmy tam krótki spacerek po mostku, aby zrobić parę pamiątkowych fotek, rozlokowawszy się na kamieniach.

Rejs dookoła Zakynthos

Gość, który sprzedał nam tę wycieczkę, oszukał nas w kwestii czasu jej trwania. Gdyby trwała nieco krócej, to zniósłbym lepiej doświadczenie typu: „zapłaciłem za 200 minut, dostałem 120 czy 150”. Ale ten rejs trwał ponad 6 godzin, a ja punkt 15-ta miałem tego dnia zacząć pracę…wiecie jak to jest, gdy ma się zaraz ustalone spotkania online?

Od tamtej pory śmiejemy się, że ten rejs jest dla prawdziwych hardcorowców (a tak serio, to stukot silnika, i to bujanie, wcale nie należało do przyjemniejszych. Ale co mają powiedzieć Ci, co siedzieli obok kibelka pod pokładem?)

Finalnie zdążyłem odbyć konieczne zawodowe rozmowy, ale kosztem obiadu 😀

Wrak statku na Navagio Beach

No cóż, tak bywa. A co zyskałem za wydane kilkanaście euro? Przede wszystkim zaistniała sposobność przyjrzenia się pozostałościom zbudowanego w Szkocji w 1937 roku kabotażowca o nazwie MV Panagiotis. Oprócz tego podczas dwóch postojów, gdy łajba z turystami cumowała przy klifach, mogliśmy w promieniach południowego słońca „popluskać się” w Morzu Śródziemnym.

A jakież to story kryje się za tym wrakiem?

Istnieje wiele opowieści o tym, jak ów okręt utknął w zatoce. Najpopularniejsza (i jak się niedawno okazało potwierdzona w rezultacie opublikowania dokumentów sądowych) wersja utrzymuje, że w trakcie swych ostatnich lat używano tego wehikułu do przemytu.

W 1980 roku, gdy zarejestrowano rekordowe spadki ludności na wyspie Zakynthos Panagiotis wypłynął z Turcji, rzekomo z ładunkiem przemycanych papierosów dla włoskiej mafii.

Śledczy podejrzewali załogę, więc jednostka ta była ścigana przez grecką marynarkę wojenną. Napotkawszy sztormową pogodę, statek osiadł na mieliźnie w płytkiej zatoce na zachodnim wybrzeżu Zakynthos, na północ od Porto Vromi. Marynarze porzucili okręt, chcąc uniknąć przykrych konsekwencji wpadnięcia w tryby wymiaru sprawiedliwości.

Jeśli uznacie, że warto pół dnia przeznaczyć na taki rejs, to polecamy zająć krzesełka na górnym pokładzie, po lewej stronie albowiem statek opływa wyspę w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Ponadto koniecznie należy zabrać porządny krem z filtrem UV (w przeciwnym razie grożą Wam oparzenia słoneczne) i kanapki, które da radę przechować w chłodnym ciemnym miejscu pod pokładem.

Zakynthos – Ogólna ocena zaskakująco korzystna

Świetne miejsce na fotki dla różnych marek

Odkąd jestem z Patką, to były nasze pierwsze wspólne tego rodzaju wakacje od wszystkiego. W moim przypadku od „prawie wszystkiego”, gdyż popołudniami robota przykuwała mnie do ekranu. Pierwszy raz również zaznałem słodkiego nieróbstwa (takie jesienne dolce vita po grecku) dzięki wykupieniu w biurze podróży pobytu all-inclusive.

Moja luba trafiła na wymarzone plenery fotograficzne, a dla mnie była to świetna opcja na zregenerowanie sił po forsownym sezonie wspinaczkowym.

Czy warto udać się na tydzień lub dwa do Zakhyntos? Zdecydowanie tak, powiem więcej, gdybym miał to zrobić to jechałbym do tego samego hotelu. Wybrałbym termin daleki od sezonu turystycznego, bo tłok strasznie psuje takie doświadczenie. No i nie liczyłbym na zobaczenie dzikiego żółwia w zatoce Laganas. Mimo to, biorąc pod uwagę koszty, to zdecydowanie warto!

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 5 Średnia ocena: 5]