Ostatnie tygodnie spędziłem na „poznawaniu” wybitnego alpinisty, jakim był Jerzy Kukuczka (1948-1989). Celowo przy jego nazwisku dopisałem nawias z okresem jego życia, gdyż ma to znaczenie w kontekście dalszych wywodów.
Wydaje mi się, że mam wystarczającą wiedzę o nim, aby zabierać głos w dyskusji dotyczącej rangi jego osiągnięć. A pretekstem do zajęcia stanowiska w tej kwestii stał się ten wpis anonimowego redaktora na eurosport.tvn.
Oraz clickbajtowy tytuł: „Kukuczka potrzebował prawie ośmiu lat. Ona zrobiła to w 92 dni”, który wywołał małą lawinę komentarzy na fejsie, pokazując tym samym, że w sieci przesiaduje całkiem dużo ludzi, dla których górskie rekordy są jakkolwiek istotne.
W ogromnej większości osoby te wyraziły pogląd, że nie ma sensu zestawiać ze sobą osiągnięć, dla których jedynym mianownikiem jest odcisk buta lub/i pozostawienie jakiegoś drobiazgu na szczycie. Przynajmniej dawniej taki zwyczaj panował i co najmniej raz Kukuczce bardzo się przysłużyło skorzystanie z niego.
Podejrzewam, że niewielu z Was wie, iż w 1981 roku zakwestionowano jego samotne wejście na Makalu. Na szczęście katowiczanin pozostawił w tym szczycie biedronkę – drewnianą zabawkę swego synka. Po roku koreański alpinista Huh Young Ho, wdrapując się na ten sam szczyt odnalazł ów specyficzny przedmiot i zawiadomił o tym nepalskie ministerstwo turystyki.
Kukuczka zapewne odetchnął z ulgą.
Stwierdziłem, że adekwatnym przejawem uznania zasług niektórych zdobywców ośmiotysięczników będzie opracowanie poniższej tabeli uwzględniających tych najwybitniejszych.
Kto tego dokonał i skąd pochodzi? | Kiedy zdobył ostatni szczyt? | W wersji hardkor, czyli bez butli z tlenem? | W jakim czasie ukończył ten projekt? | Wyróżnik, czyli czym się zapisał w annałach historii |
Edurne Pasaban (Hiszpania) | 2010 | NIE | 9 lat | Jako pierwsza kobieta w ogóle |
Gerlinde Kaltenbrunner (Austria) | 2011 | TAK | 13 lat (od 1998) | Jako pierwsza kobieta bez tlenu |
Kristin Harila (Norwegia) | 2023 | NIE | 92 dni | Rekord szybkości w ogóle, prowadził ją Nepalczyk Tenjin Sherpa |
Reinhold Messner (Włochy) | 1986 | TAK | 16 lat (od 1970) | Jako pierwszy człowiek w historii |
Jerzy Kukuczka (Polska) | 1987 | TAK/NIE | Prawie 8 lat (od 1979) | Jako drugi w historii, po tlen sięgał tylko w trakcie zdobywania Everestu |
Erhard Loretan (Szwajcaria) | 1995 | TAK | 13 lat (od 1982) | Powtórzył dokładnie wyczyn Messnera w krótszym czasie |
Nirmal Purji (Nepal/Wielka Brytania) | 2019 | NIE | 189 dni | Rekord szybkości wśród mężczyzn |
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych z Wikipedii.
Wnioski: o wiele, wiele szybciej najwyższe dachy świata można zdobyć, posiłkując się:
a) butlą z tlenem, która zmniejsza trudności związane z aklimatyzacją,
b) najnowszym sprzętem i dostępem do bardziej precyzyjnych prognoz pogodowych,
c) przewodnikiem i wsparciem ludzkim,
d) decyzją o wyborze najłatwiejszych dróg, czyli de facto przetartych szlaków.
Plus – mając do dyspozycji zapewne bardzo duży budżet – przy takim projekcie niezbędny, aby opłacić zespół (przewodnika, tragarzy, kierownika wyprawy, noclegi, przeloty itp.) Z „poprzedniej epoki wspinaczkowej” wyróżniłem trzech śmiałków (czyli Messnera, Kukuczkę i Loretana, choć do grona ścisłych pionierów w tym zakresie można by dorzucić jeszcze kilku innych (m.in. Krzysztofa Wielickiego, Piotra Pustelnika, Simone Moro czy Ivana Vallejo).
A nawet Wandę Rutkiewicz, która również celowała w 14 ośmiotysięczników, i którą to Sejm RP uczynił główną patronką 2022 roku. Tak, tak moi drodzy – zeszły rok był Rokiem Wandy Rutkiewicz, która zaginęła (uznano ją za zmarłą) w trakcie zdobywania Kanczendzongi – trzeciej najwyższej góry na Ziemi.
Jeśli (co nie jest pewne) stanęła na wówczas 8586 m n.p.m. to znaczy, że 10 wierzchołków z tych 14 ma w swoim himalajskim portfolio. Ale nawet z nią, jako kobietą i wybitną himalaistką – nie należy zestawiać sukcesu Norweżki, bo to są naprawdę inne epoki.
Owszem ów „(macz)”, podał do publicznej wiadomości fakty, które znajdują potwierdzenie w innych źródłach, tudzież ustrzegł się błędów językowych czy merytorycznych. Ale sugestię zawartą w tytule i stanowiącą oś narracyjną należy ocenić jako totalnie nieprzemyślaną.
Jako bloger świadom jestem, że w dzisiejszych czasach koniecznością staje się wywołanie wśród internautów „świętego oburzenia”, aby artykuł się „klikał” i był udostępniany.
Ale porównywać wieloletnią działalność Kukuczki (prawie całe jego życie było podporządkowane wysokogórskiej pasji) z wyczynem Kristin Harili po prostu się nie godzi. Mimo że formalnie rzecz biorąc oboje pozostawili ślady swoich stóp w tych samych miejscach. Była narciarka biegowa z Norwegii dokonała tej sztuki (notabene szacun, że to uczyniła i przeżyła) w zupełnie innej epoce wspinaczkowej.
W trzeciej dekadzie XXI wieku, mając norweski paszport, nie trzeba malować kominów
Tych epok i okoliczności nie sposób porównywać, więc rację mają niektórzy komentatorzy, którą nie pozostawili na redaktorze suchej nitki. Do pewnego stopnia można zgodzić się ze stwierdzeniem mocno deprecjonującym jej rekord:
„ta Pani uprawia turystykę wysokogórską”.
Aczkolwiek jej sukces nie wziął się z niczego. Szczyt formy sportowej przypadł na dwudziesty rok życia – wówczas zajęła 25. miejsce w mistrzostwach swego kraju, a na krótko przed trzydziestymi urodzinami weszła na Kilimandżaro. Od tamtej wchodziła na coraz wyższe i trudniejsze góry – m.in. w Nepalu i Ameryce Południowej.
Przede wszystkim trzeba sobie uzmysłowić, że mamy 2023 rok i obecnie rozwój chociażby techniki i logistyki jest niepomierny względem tego co było np. pół wieku temu. Wówczas każde zdobycie ośmiotysięcznika graniczyło z cudem. Żeby nie być gołosłownym, podpieram się cytatem z artykułu z prawdziwego zdarzenia (autorstwa Anety Hołówek):
„Messner miał sponsorów i bez problemu sięgał na półkę po paszport. Kukuczka, aby gdzieś wyjechać, musiał pomalować kilka kominów i grzecznie poprosić pracodawcę, oraz władzę, o zgodę na wyjazd.”
Notabene pracodawcę, który nie zawsze doceniał dokonania himalaisty. I tu kolejny cytat (zaczerpnięty z serwisu Nasza Historia), bo to anegdota ciekawa i sporo o ludzkiej mentalności mówiąca:
„Po wytyczeniu wiosną 1980 roku nowej drogi na Mount Evereście (znowu wspólnie z Andrzejem Czokiem) na Kukuczkę czekał w Polsce tłum dziennikarzy oraz… zwolnienie z pracy. Władze katowickich Zakładów Konstrukcyjno-Mechanicznych Przemysłu Węglowego EMAG najwyraźniej uznały, że firmy nie stać na trzymanie na etacie kogoś, kto ciągle wyjeżdża na drugi koniec świata, by wspinać się w górach.”
Dacie wiarę? 😉
Na szczęście w świetle kamer telewizyjnych przywrócono go wkrótce „do roboty”, która – domyślcie się dalszego ciągu – już nie pochłania go tak bardzo, aby musiał zrezygnować ze swej wysokogórskiej pasji. Włodarze EMAG-u przymykali oko na regularne absencje Jurka, bo przecież lepiej mieć na liście płac sławnego bohatera niż ryzykować wywołanie skandalu na całą Polskę.
Obecnie, zrealizowanie podobnych przedsięwzięć zależy w dużej mierze od zabezpieczenia strony finansowej – a nad tym czuwają osoby z grona szeroko rozumianego kierownictwa wyprawy. O ile mi wiadomo, chcąc szybciej zebrać pieniądze (gdy sponsorzy firmowi lub instytucjonalni ociągają się z decyzją o przyznaniu środków w zamian za ich logo), to sami himalaiści postępują inaczej niż kiedyś. Co najwyżej kilka(naście) razy udzielą wywiadu kluczowym mediom o największych zasięgach tudzież nagrają krótki filmik dla uwiarygodnienia internetowej zbiórki (crowdfunding). Plus oczywiście konsekwentnie budują swoje zasięgi w mediach społecznościowych.
Albowiem współcześnie, docieranie powyżej 8 tys. metrów stanowi po prostu rezultat odpowiednich (nierzadko wieloletnich) przygotowań. Mam tu na myśli zatroszczenie się o zdrowie i wyśmienitą kondycję fizyczną oraz w szczególności kwestię sprawności organizacyjnej (należyte zadbanie o zaplecze finansowe, techniczne, logistyczne, łączność, wykorzystanie okienek pogodowych itp.)
Bieg Kristin Harila po koronę Himalajów i Karakorum
Nie tylko można, ale i wręcz należy pogratulować jej w tym względzie – jak napisał jeden z użytkowników fejsbuka – „klasy i możliwości”. W zakres pojęciowy owej „klasy” wpisuje się fakt, że bohaterka tego wpisu (moja niemal rówieśniczka) przez lata trenowała wyczynowo narciarstwo biegowe (ja tylko od czasu do czasu pomykam sobie na skiturach), a jej organizm przywykł do chłodniejszego klimatu panującego w Norwegii. Z całą pewnością pozwoliło jej to sięgnąć po koronę.
Grono tych, którzy zdobyli tę koronę, z roku na rok się powiększa, aczkolwiek puchną też statystyki ofiar śmiertelnych i ludzi poważnie kontuzjowanych w wyniku nieudanych prób wdrapania się na wszystkie 14 szczytów. Za próby udane należałoby uznać tych, którzy nie tylko stanęli na tych szczytach, ale też wrócili z owego rejonu do swych domów i nie przypłacili tego ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu.
Takim należą się nie tylko słowa największego uznania, ale i też serdeczne poklepanie po plecach i wypowiedziana na marginesie uwaga w rodzaju: „Szanowny Himalaisto, doprawdy możesz się mieć za farciarza, nie każdemu bowiem stamtąd do domu wracać się zdarza ” 😉
Kalendarium zdobytych szczytów:
- Shisha Pangma, 26.04,
- Cho Oyu, 3.05,
- Makalu, 13.05,
- Kanczendzonga, 18.05.
- Mount Everest, 23.05
- Lhotse, 23.05,
- Dhaulagiri, 29.05.
- Annapurna, 5.06
- Manaslu, 10.06
- Nanga Parbat, 26.06
- Gasherbrum II, 15.07
- Gasherbrum I, 18.07
- Broad Peak, 23.07
- K2, 27.07
Wracając do anonimowego redaktora
A gdybym był dziennikarzem z powołania (pracownikiem polskojęzycznych mediów) i miał napisać o sukcesie Norweżki, to postarałbym się o komentarz ze strony chociażby Kingi Baranowskiej (ur. 1975 r.) zdobywczyni dziewięciu ośmiotysięczników (między 2003 a 2012 rokiem), odznaczonej Złotym Krzyżem Zasługi „za zasługi dla rozwoju sportów wysokogórskich, za promowanie imienia Polski w świecie”.
I chociaż ona również (podobnie jak pionierzy) nie korzystała ze wsparcia Szerpów oraz dodatkowego tlenu, to jednak – w mojej ocenie, przy całym szacunku dla jej osiągnięć nie powinna być zaliczana do tej samej ligi, co Kukuczka, Rutkiewicz czy Messner. Laury “Najwybitniejszych wspinaczy na świecie” pozostawmy proszę tylko dla tych, którzy przed wielu laty jako pierwsi stawali na szczycie lub choćby wytyczali nową, nieznaną wcześniej drogę. Howgh. 🙂
Bądź na bieżąco