Wycieczka Po asfaltowej cerpostradzie ku wodospadzie i pięknym stawom
Parking w Palenicy Białczańskiej to od bez mała kilkudziesięciu lat bardzo popularny punkt startowy dla wielu turystów. A Morskie Oko to obowiązkowy must-see dla niemal wszystkich osób goszczących w Zakopanem. O indywidualnej wyprawie w bardziej dzikie rejony Tatr (z dala od ludzi, sam na sam z przyrodą) możecie zapomnieć.
Niniejszą trasę niemal zawsze pokonuje się w towarzystwie piechurów (a im lepsza pogoda i “bardziej wypadowy” weekend, tym większych tłumów należy się spodziewać. W sumie nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, że jest to jeden z najbardziej malowniczych spacerów w rejonie Podhala.
Palenica Białczańska
Palenica Białczańska uznawana jest za jedno z głównych wrót do Tatrzańskiego Parku Narodowego (szacunkowe dane mówią, że tędy właśnie na teren parku wchodzi około 30 procent wszystkich zwiedzających).
Na położonej w Dolinie Białki (na wysokości niespełna 1000 m n.p.m.) polanie stoi kilka niewielkich budynków, w których mieszczą toalety oraz punkty gastronomiczne. Zależnie od preferowanego środka pojazdu, z Zakopanego lub choćby z Krakowa można tam dotrzeć na kilka sposobów. Najwolniejszym z nich (ale za to trudnym do zapomnienia) jest przejazd góralskim fasiągiem, czyli zabierającą maksymalnie tuzin pasażerów dorożką wyposażoną w dwukonny zaprzęg.
Do Morskiego Oka wiedzie asfaltowa szosa, stanowiąca jeden z odcinków Drogi Oswalda Balzera. Dla tych, którzy nigdy o tej wybitnej osobistości nie słyszeli, krótka informacja. Ten prawnik i historyk w początkach XX wieku był przedstawilcielem rządu Galicji w sporze sądowym o Morskie Oko.
I to dzięki jego pracy zawdzięczamy wygraną Galicji (przeciwnikiem były Węgry) w tamtym konflikcie, a ówczesne rozstrzygnięcie na korzyść naszych rodaków skutkowało wytyczyniem późniejszej granicy polsko-słowackiej w obowiązującym do dziś kształcie. Gdyby nie jego solidne przygotowanie (poparte wsparciem licznych osobistości), to prawdopodobnie opisywany w tym poście spacer miałby “zagraniczny” charakter.
Droga do Morskiego Oka
Na tę wycieczkę dobrze jest zarezerować sobie cały dzień i wyruszyć w porze ewidentnie porannej (w szczególności gdy naszym faktycznym startem jest Zakopane). Łącznie maszerować będziemy do Morskiego Oka i z powrotem ponad 4 godziny, pokonując prawie 500-metrowe przewyższenie na dystansie blisko 16 kilometrów. A dodatkowo “na dokładkę” czeka nas dwa razy po 50 minut (razem 8 kilometrów) przedłużenia ze schroniska nad Morskim Okiem do Czarnego Stawu pod Rysami.
Najpierw przez około 50 minut nasze stopy suną po asfalcie, tymi samymi torami, którymi przed II Wojną Światową ścigali się rajdowcy w automobilach rozwijających prędkości zbliżone do najszybszych koni wyścigowych. Nim dojdziemy do punktu widokowego (z którego przy dobrej widoczności widać najwyższe tatrzańskie szczyty – z Młynarzem, Rysami i Gerlachem na czele) możemy wsłuchiwać się przyjemny szum Białki – granicznego potoku płynącego Doliną Białej Wody.
Wodogrzmoty Mickiewicza
Szum wody niczym grzmot burzy
Z każdą kolejną minutą, dźwięki będą się zmieniać na coraz głośniejsze, co stanowić będzie oznakę zbliżania się przez nas do kaskady noszącej od 1891 roku miano Wodogrzmotów Mickiewicza. Mimo że autor “Pana Tadeusza” nie miał nic wspólnego z Tatrami, to o takim sposobie upamiętnienia przeniesienia jego prochów do Katedry Wawelskiej zadecydowali włodarze Towarzystwa Tatrzańskiego.
Spadająca z progów skalnych woda robi spory hałas, zaś sama atrakcja de facto składa się z trzech “grzmotów”. Wyżni jest w dużej mierze zasłonięty przed wzrokiem turystów (ponoć nieźle wygląda na zdjęciach wykonanych z drona), dolny natomiast umiejscowiony jest pod mostkiem. Z tego ostatniego wybornie widać za to pośredni wodogrzmot. Jest naprawdę okazały(w najwyższym punkcie z około 10 m), choć oczywiście nie może się równać z Niagarą lub tymi najsłynniejszymi na świecie.
Kontynuując wędrówkę czerwonym szlakiem, idziemy cały czas prosto (nie skręcamy ani w prawo ani w lewo, po kilkuset metrach za kaskadami) i po przejściu około 2 kilometrów asfalt ustępuje miejsce kamiennym płytom, przy których zamontowano drewniane barierki. Poprowadzą nas one do miejsca, w którym swój bieg kończą fasiągi – a tą lokacją jest Polana Włosienica (1315 m n.p.m.). Włosienicą okoliczni górale nazywają rodzaj trawy porastającej tę przestrzeń.
Wspaniałe widoki i całkiem spory pawilon gastronomiczny to nagroda dla wytrwałych piechurów i zarazem okazja, aby zrobić sobie dłuższy postój. Alternatywą dla przerwy obiadowej w tym miejscy jest kolejne 35 minut marszu, który zakończy się nad Morskim Okiem.
Morskie Oko
Cudownej urody jezioro otoczone szczytami. Zobacz pełną panoramę:
O najcudowniejszym z tatrzańskich jezior (o którym fama niesie, że może nie mieć dna i być połączone jakimś podziemnym kanałem z Morzem Adriatyckim) nie będę się rozpisywał. Niechaj każdy, kto tam dotrze własnoręcznie przyzna mu notę w kategorii za wrażenia estetyczne. Dla mnie to mniej więcej 8/10, zachwyt pełną gębą.
Ponad Morskim Okiem wznosi się kilkanaście wysokich szczytów, z których kilka już zdobyłem. Należą do nich: Mnich, Żabi Koń i przede wszystkie górujące nad wszystkimi w oddali Rysy. O ile “rodzina” Mięguszowieckich tworzy na horyzoncie prawdziwą ścianę (dość powiedzieć, że Czołówka tj. czołowa bryła Mięgusza latem odbija się w lustrze jeziora), o tyle Mnich jest samotnym, ostro wrzynającym się (niczym mocno zatemperowany ołówek) klinem w błękit nieba.
Znad tego (głębokiego na około 50 metrów) akwenu swój bieg rozpoczyna kilka bardzo ciekawych szlaków – m.in. ten na Rysy oraz żółty na Mnicha, którym chodzą zarówno trekkerzy jak i spragnieni wymagających dróg łojanci. Być w Tatrach i nie zanurzyć jakiejkolwiek części ciała w tym karowo-morenowym jeziorze, to jak…wpaść bardzo głodnym do powszechnie znanej na całym świecie burgerowni, chwycić w przelocie jakiś walający się tam po podłodze paragon i…opuścić ten przybytek skorzystawszy jedynie w międzyczasie z toalety. 😉
Widok na Mnicha, Miedziane i Schronisko zwane Mokiem, okraszone śniegiem
W pobliżu znajduje się złożone z dwóch budynków schronisko. Ten nowszy otwarto tu w 1908 roku, zaś starszy został wzniesiony blisko 40 lat wcześniej przy fundamentach chatki pamiętającej czasy napoleońskie. Ów genialny dowódca, (który swego czasu nosił przydomek “mały kapral”) pewnie byłby zadowolony z faktu, że najbliższy obiekt geograficzny (o sporym zagrożeniu lawinowym) nazwano Żlebem Żandarmerii.
Czarny Staw pod Rysami
Kończąc wizytę w schronisku, powinniśmy się na coś zdecydować: albo powrót do Palenicy albo – co polecam ze wszech miar – dwugodzinny spacer nad Czarny Staw pod Rysami. Pętla (wciąż czerwonym szlakiem) wokół Morskiego Oka, która zajmie nam około 2 godzin, wiąże się z dość wymagającym podejściem, jako że różnica pułapów wyniesie 315 m. Warto ją przebyć, wrócimy wprawdzie nieco bardziej zmęczeni, ale tamtejsza panorama jest tego warta.
Głębszy (o ponad 25 metrów) od Morskiego Oka i zdecydowanie ciemniejszy jest ów wyżej położony staw, z którego wypływa Czarnostawiański Potok. Wpada on do jeziora poniżej w formie wspaniałych kaskad, tworząc w tym miejscu wodospad Czarnostawiańską Siklawę. Nic już więcej nie dodam – to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Bądź na bieżąco