Wetlina – Serce Bieszczad
Nie bez kozery Wetlina uchodzi za jedną z najpopularniejszych (i dzięki temu największych) wsi bieszczadzkich. To wioska nastawiona typowo na „obsługę ruchu turystycznego”, czyli wszystkich tych setek piechurów, którzy w sezonie gromadnie odbywają spacer po Połoninie Wetlińskiej.
Dawniej mieściła się tam największa cerkiew na obszarze całych Karpat. Obecnie na miejscu tamtej pięciokopułowej świątyni zbudowanej na planie krzyża posadowiono kościół rzymskokatolicki. Ponadto znajduje się tam pomnik wzniesiony, by uczcić pamięć żołnierzy WOP poległych na skutek walk z oddziałami UPA.
Skrót całej wycieczki możesz obejrzeć tutaj:
Logistyka – na szlaku turystycznym przez Dział
Zostawmy wszakże historię historykom, a sami skupmy się na współczesnej atrakcyjności tych terenów. Bez cienia wątpliwości: Wetlina to dobry punkt wypadowy – dojazd jest łatwy chociażby ze względu na przystanek końcowy dla kilku lokalnych autobusów.
Do Wetliny włączono osadę śródleśną Moczarne i to właśnie tam ulokowano jedno z wrót Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Tuż obok znajduje się „Zajazd Hinatowe Berdo”, przy którym pozostawiłem auto, pragnąc mieć tu metę mojej kilkugodzinnej wycieczki.
Bus mnie uratował, gdy prywatni kierowcy zawiedli
Do punktu startowego (na taki wyznaczyłem Przełęcz Wyżniańską) musiałem zatem dojechać, co zajęło mi więcej czasu niż pierwotnie zakładałem. Miałem wyjątkowo pecha, nie mogąc przez prawie 20 minut złapać stopa.
Na szczęście zaraz potem przyjechał bus PKS Jarosław, który zabierał pasażerów regularnie 4 razy dziennie, do którego się załadowałem. Na przystanku nie zauważyłem jego rozkładu jazdy, a w necie są skąpe informacje o tym połączeniu.
Z chwilą, gdy opuszczałem pokład tego wehikułu, uradowałem się na myśl, że oto „najgorsze mam za sobą”. W Bieszczadach za taki szkopuł uchodzi bowiem niewiadoma pt. „jak będzie wyglądał Twój powrót do samochodu, gdy zakończysz marsz.” Moja radość brała się z przekonania, że do Moczarnego wrócę przez Dział.
Opis szlaku na Małą Rawkę
Podejście z Przełęczy Wyżniańskiej (855 m n.p.m.) do Małej Rawki ( 1267 m n.p.m.) trwa blisko 90 minut, wiedzie zieloną ścieżką dydaktyczną (szlak prawie zawsze oblegany) i umożliwia odpoczynek w nader cywilizowany sposób.
Mam na myśli istniejącą od 1979 roku Bacówkę PTTK Pod Małą Rawką, na terenie której oszczędni backpackerzy mogą rozbić namiot (o ile nie chcą płacić za miejsce noclegowe w pokojach). Nocować nie zamierzałem, a ponieważ zależało mi na czasie, to się tam nawet nie zatrzymywałem.
Jeśli o mnie chodzi, to była już moja druga wizyta na Rawkach, zaś o pierwszej i o Bacówce możecie poczytać tutaj:. Wielka Rawka i Trójstyk
Wtedy było strasznie pochmurno i do tego bardzo mgliście, więc owego dnia w kontekście wpatrywania się w horyzont mogłem odnotować: „zero widoczności”. Mój wzrok czerpał wówczas przyjemność estetyczną z dwóch innych źródeł: pierwszym był urok jesiennego lasu, drugim zaś – sylwetka i lica Patki, dziewczyny, z którą niedawno się ożeniłem.
Panorama z Małej Rawki
Pierwszy postój zaordynowałem sobie dopiero na Małej Rawce, skąd rozpościera się wspaniała panorama obejmująca połoniny: Caryńską i Wetlińską oraz wieś Brzegi (lub jak niektóre przewodniki podają – Berehy) Górne, która leży pomiędzy nimi. Iście przepiękne widoki, warte zapełnienia iluś megabajtów pamięci w aparacie.
Z tego wierzchołka widać również Chatkę Puchatka – o ile nie zasłania jej akurat jakiś inny wędrowiec. A tych ostatnich było sporo – znak, że wielu wzięło sobie do serca dewizę głoszącą, iż „nie był w Bieszczadach ten, kto obu Rawek nie zaliczył”.
Ogólnie rzecz biorąc, spacer pod Rawki bardzo mi przypadł do gustu – jak to mawiają: „ta okolica naprawdę zachwyca” 😀
Na długich odcinkach ścieżka przez bukowy las jest szeroka, a dodatkowo w pewnym momencie wręcz zawija do góry w taki sposób, że człek ma wrażenie jakby wchodził po ogromnych, okrągłych i całkowicie naturalnych schodach.
Podejście
Po drodze występuje również niewielki wodospad – potoczek o nieznanej mi nazwie tworzy tam całkiem spoko kaskady.
Mimo, że Wielką Rawkę od Małej dzieli zaledwie około 20-minutowy spacer, to postanowiłem tego dnia nie wchodzić na nią. Raz, że młody tatuś musi mądrze gospodarować swoim czasem wolnym, a dwa, że będę miał pretekst, aby któregoś dnia (być może już z rodziną) wrócić w te strony raz jeszcze.
Dział – w pełni funkcjonalny, choć pełen krzewów i krzaków
Tego wrześniowego dnia A.D. 2024 od razu skierowałem się ku Wetlinie drogą przez Dział. Tak nazwano grzbiet z licznymi polanami (większość pokryta borówczyskami) rozciągający się w kierunku północno-zachodnim. Biegnie przezeń zielony szlak, ścieżka częstokroć się zwęża, momentami bywa stromo, ale na krótkich odcinkach.
Jedynie fragmentami dostrzec można urokliwą scenerię Smereka, obu rzeczonych połonin oraz leżącą na południu dolinę Górnej Solinki porośniętą puszczą bukową.
Ale ten luksus dość szybko się kończy i poniżej pułapu około 1175 m krajobraz przysłonięty zostaje przez coraz gęściej rosnące tam krzaczory. Owszem między nimi znajdują się małe prześwity, lecz – jak na mój gust – nie wystarczają, aby nacieszyć oczy.
Na całym odcinku (od Małej Rawki do dużej wiaty, której nie sposób przeoczyć) przechodzi się kilkukrotnie przez małe zagęszczenia drzew, które jawiły mi się jako „leśne oazy”.
Rzeczona wiata (zapewniająca w miarę komfortowy odpoczynek) znajduje się mniej więcej w połowie drogi do Wetliny – na rozdrożu, na którym zielony szlak przecina żółty wiodący ku Przełęczy Wyżniańskiej.
Idąc dalej, minąłem rozległą polanę porośnięte głównie krzakami – zdaje mi się, że mogły to być czernice, ale nie dam sobie ręki uciąć.
Potem wchodzi się w regularny, bukowy las i niemal aż do jego środka boczny profil Działu należny uznać za bardzo ładny – praktycznie równy, przeważnie wypłaszczony.
Zupełnie odmienny niż ten sinusoidalny, który narysować można na trasie do Bukowego Berda (podejście w górę), potem w dół do przełęczy, i znowu pod górę na Krzemień. A z niego kolejne zejście do Przełęczy Goprowskiej, z której wspiąć się można na Tarnicę.
Przejście Działu to raczej spacerek, który tego dnia odbywałem samotnie. Odkąd opuściłem wierzchołek Małej Rawki, minąłem jedynie garstkę ludzi, co stanowi miłą odmianę dla kogoś, kto – tak jak ja – nie przepada za tłumami w górach.
Mocno stroma jest za to końcówka. Mimo tych stromizn na końcu i licznych „zasłon z roślin” polecam powrót z Rawek tą właśnie marszrutą.
Na pokonanie tych nieco ponad 11 km przeznaczyłem niespełna 4 godziny.
Serce Bieszczad
Na koniec dodam, że moim zdaniem wyznaczyć można (trochę przez analogię do Trójkąta Bermudzkiego, hehe) „trójkąt bieszczadzki” – takie “minimum must visit”. W przeciwieństwie do okrytego złą sławą atlantyckiego akwenu, w sugerowanym przeze mnie obszarze giną…życiowa nuda, lenistwo i nieciekawa miejska estetyka.
Składałby się on z 3 elementów, które tworzą coś na kształt trójkąta obserwacyjnego:
– wierzchołek Smereka (1222 m n.p.m.)
– obie główne połoniny (Wetlińska i Caryńska)
– masyw obu Rawek (1260-1300 m n.p.m.)
Fajnie jest móc na każdy z tych punktów popatrzeć sobie z oddali – ilekroć staję na danym topie, zastanawia mnie, jak on wygląda z innego wysokiego, mocniej wybijającego się szczytu. Czy Wy też tak macie?
Bądź na bieżąco