Sadystówka. Już sama nazwa daje do myślenia, prawda? Ten 50-metrowy boulder na Zakrzówku w Krakowie to taki lokalny potwór – i od razu mówię, że nie zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Przy pierwszym podejściu po prostu mnie przeskoczył. Za trudny. Odpuściłem.

Ale potem przyszła wiosna, zima w Tatrach nie wypaliła, Avatar się znudził, a ja… dosłownie mieszkałem przy Zakrzówku. No to wymówki się skończyły – czas było wrócić na Mur. Sadystówka znów stanęła mi na drodze. Tym razem z zamiarem pokonania jej od A do Z.

W temacie wsparcia – dołączał do mnie co jakiś czas Mati, znajomy z Avatara, który spędził na tej ścianie ponad 300 godzin. Gość zna każdy stopień, każdą rysę, każdą warstwę porostu. Idealny kompan od patentów i cruxów.

Finalnie udało mi się zamknąć projekt za szóstym albo siódmym razem. A jak wyglądało samo przejście?

Pierwsza połowa – rozgrzewka z pułapką

Pierwsza część biegnie do drzwi (to taki lokalny landmark) i jest względnie łatwa, w granicach VI. Ruchy po dobrych klamach, ale uwaga – stopnie są tak wyślizgane, że można się poczuć jak na lodowisku. Potem dochodzimy do odpękanej płyty, która wygląda jakby ktoś skrobał wierchnią warstę łyżką. To właśnie tam zaczyna się crux.

I to nie byle jaki.
Przede wszystkim kończą się tu chwyty, ale dla mnie kluczowa była tu wysokość – poziome rysy, z których jedna idealnie na ręce, druga – na stopy. Te trzy białe kreski z magnezji to nie graffiti, tylko miejscówki na nogi (choć ich odległości mogą zmylić). Dla niższych wspinaczy może być łatwiej – ja musiałem się porządnie skompresować

Mój patent: nad głową znajdziesz chwyt na którym można zamienić ręce, dzięki czemu poprowadzisz atak prawą ręką dalej w rysę, nogi wrzucam na jedną z zaznaczonych stopni – jak najdalej się da.

Jeśli to przejdziesz – gratulacje! Ale nie ciesz się za szybko – najgorsze dopiero przed Tobą.

Druga połowa

Odpoczynek na drzwiach? Technicznie dozwolony, ale puryści powiedzą, że to nie fair. Jak chcesz przejść Sadystówkę „czysto”, to musisz ją ciągnąć bez restu. Ale ja tam wolę chwilę oddechu.

Początek drugiej części to poszarpane, niezbyt głębokie chwyty – ręce idą po krzyżu, co kosztuje mnie trochę więcej energii. Mati ma tu inny styl – spokojnie dokłada rękę do ręki.

Przed dużym kamieniem przy ścieżce znajdziesz głęboką klamę – kolejny przystanek na rest. Może niewygodny, ale dla mnie – niezbędny.

Potem wchodzimy w najbardziej techniczną część: kilka cruxów, różne przejścia – u mnie to długie ruchy, sięgnięcia ponad głowę, czasem wychodzę na stopniach wyżej. Mati gra to bardziej kompaktowo. To też widać na filmie, który podlinkuję niżej. Warto zobaczyć dwa zupełnie różne patenty.

Ten odcinek od drzwi to typowy przykład ściany „parametrycznej” – długie ręce pomagają, ale cruxy da się obejść albo górą, albo dołem.

Za winklem – przewieszka na finał

Ostatni kawałek, który roboczo nazywam “za winklem”, to jedyna część z lekkim przewieszeniem. Chwyty – super. Stopnie – tragiczne. Wyslizgane tak, że szkoda gadać. Tu TIP: nie szukaj cudów między stopniami – wrzuć nogę od razu na filarek, na którym kończy się droga. Oszczędzisz siły i nerwy.

Kilka słów na koniec

Sadystówka to moim zdaniem świetny test wytrzymałości. W treningu, który właśnie opracowuję dla FGRAVITY, bazujemy m.in. na długiej pracy w niskiej intensywności, co poprawia wytrzymałość tlenową i zdolność regeneracji. Taki „mur” idealnie się w to wpisuje.

Trening na Sadystówce

  • 3 próby po 15–30 minut
  • Pełny odpoczynek między seriami
  • Efekt: 1 godzina konkretnego, wspinaczkowego katowania

Minusy? Jasne, że są:

  • Skóra schodzi szybciej niż na panelu – mikro ranki uniemożliwiają wspin następnego dnia.
  • Latem po 18:00 robi się tłoczno. Ja wolę wpaść rano lub o 17:00 (jeśli nie ma patelni).
  • Buty? Pełne przejście zrobiłem w Miurach. Teraz katuję Sadystówkę w Scarpa Origin – mniej performance’u, więcej komfortu. Ale najlepiej sprawdzi się chyba coś na Xgripie.

Podsumowując:

Sadystówka to trochę taki krakowski klasyk – niepozorny, ale jak już wejdziesz w temat, to wciąga. I to mocno. Jeśli jesteś w okolicy i szukasz wyzwania, które przetestuje Twoją technikę, wytrzymałość i cierpliwość – Zakrzówek czeka.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 1 Średnia ocena: 5]