Pierwszy dzień naszego wyjazdu to standardowa logistyka: przylot do Malagi, zameldowanie w naszym domku w Parque de Ardales i zakupy na najbliższe dni. Będąc w Hiszpanii, nie mogliśmy odmówić sobie wina i oliwek – absolutny must-have! Resztę dnia przeznaczyliśmy na wspinanie w El Chorro.

Na wspinanie zostały nam około trzy godziny – wystarczająco, by poczuć skałę przed jutrzejszym klasykiem. Wybór sektora opierał się na kilku kryteriach: liczbie dróg w zakresie 6a, ich ocenach w przewodniku oraz bliskości do centrum miasteczka.

Mieliśmy dwa scenariusze:

  • Castrojo, gdzie byliśmy rok wcześniej i mieliśmy do wyrównania rachunki z drogą TOP50.
  • Albercones, tuż obok Amptrax, co dawało nam okazję do wcześniejszego sprawdzenia startu tej legendarnej drogi.

Finalnie postawiliśmy na Albercones, który według theCrag oferował kilka ciekawych propozycji w naszym zakresie:

  • Strange girls (6a, 20 m) ★★
  • La chica pelirroja (6a+, 28 m) ★
  • Gabi (6a, 24 m) ★★
  • Putiferio (6a, 30 m) ★★
  • Ande está el morico (6a+, 26 m) ★★
  • El vuelo de los peluos (6a+, 16 m) ★★

Jak było w rzeczywistości?

Wiedzieliśmy, że prognozy nie są najlepsze, ale gdy po późnym obiedzie chmury zaczęły się rozpraszać, pełni nadziei ruszyliśmy pod Albercones.

Dojście pod Albercones

Szliśmy wzdłuż sztucznego zbiornika, tak jak w kierunku Castrojo, ale w pewnym momencie odbiliśmy pod ścianę i w prawo. Ścieżka prowadziła wzdłuż lasu, a po wcześniejszych opadach zrobiło się dość błotniście.

Podchodzę dalej, po czym Kacper woła: “Czekaj, tutaj coś jest!” GPS faktycznie wskazywał nasz sektor, ale wyglądał dość niepozornie – ścieżka pięła się dalej w górę.

Faktycznie, na ścianie znajduje się napis Putiferio!

Jesteśmy na miejscu, jednak to, co zobaczyliśmy, przeszło nasze zdumienie: od ściany odgradzał nas potok szerokości około 1m.

Myślałem, że to jakiś żart, ale nie. Czasu nie było za wiele, więc musieliśmy improwizować.

Putiferio

Wstawiliśmy się w Putiferio – długą i techniczną drogę. Początek to poziome ryski, niestety mocno wyślizgane. Szkoda, że nie mieliśmy kija do wpinek, bo nikt nie chciał lądować w strumieniu. 😅 Myślałem, że ten start to swoisty crux, ale prawdziwe trudności czekały pod koniec – na oblakach.

Po opuszczeniu Kacpra i zwinięciu liny… ta wpadła do strumienia. Musiałem przewinąć linę, żeby użyć drugiego suchego końca. Tymczasem pogoda zaczęła się psuć.

Gdy przyszła kolej Maćka, ten poszedł już na wędkę – i to była dobra decyzja, bo deszcz rozpadał się na dobre.

Podsumowanie

Kończymy dzień, myśląc, oby jutro było lepiej. Na szczęście w naszym domku czekało na nas winko. 😉

Sam sektor Albercones wydaje się fajny na gorące dni i może służyć jako rozgrzewka przed Amptraxem. Jednak spędzenie tutaj całego dnia byłoby trudne.

Do gustu bardziej przypadł mi sektor Cocina Caliente.

Głosy gości / Wystaw ocenę
[Razem: 1 Średnia ocena: 5]